„Popiełuszko. Wolność jest w nas” – rozmowa z twórcami filmu
W Teatrze Wielkim w Warszawie 16 lutego odbywa się prapremierowy pokaz filmu „Popiełuszko.
Wolność jest w nas”. Obraz Rafała Wieczyńskiego poświęcony zamordowanemu przez SB
legendarnemu kapelanowi „Solidarności” trafi do kin w całej Polsce 27 lutego. W tytułową
postać wcielił się Adam Woronowicz. W trwającej siedem miesięcy realizacji wzięło
udział 7 tys. aktorów i statystów. To największa w 2008 r. produkcja filmowa w Polsce.
„Popiełuszko.
Wolność jest w nas” to pierwsza tak duża produkcja Rafała Wieczyńskiego. Przez ostatnie
kilka lat reżyser przygotowywał się do realizacji filmu, zbierając materiały archiwalne
czy spotykając się ze świadkami. Jak przyznał, wszystko zmierzało do tego, by film
o ks. Jerzym zrobić. Z reżyserem oraz odtwórcą głównej roli rozmawiał Rafał Łączny
z Katolickiej Agencji Informacyjnej.
Rafał Wieczyński: Gdy pracowałem
nad tym filmem, miałem poczucie, jakby mi się życie „spuentowało”. Zastanawiam się
teraz, co będzie dalej, jakie czekają mnie wyzwania, bo rzeczywiście wszystko w ostatnich
latach prowadziło do tego, żeby zrobić ten film, zarówno edukacja, jak i doświadczenia
życiowe, wreszcie ludzie, których w życiu poznałem. W tej chwili czuję się już tylko
narzędziem w sprawie. Jestem szczęśliwy, że mogłem być tym narzędziem.
-
Przyzna Pan, że taki film to ryzyko. Wielu pamięta jeszcze ks.
Jerzego, zachowało się wiele nagrań, teksów. Zapewne będziemy patrzeć na tę produkcję
przez pryzmat tego, co wielu z nas udało się dowiedzieć czy zapamiętać. Może chyba
dojść do trudnej konfrontacji z obrazem filmowym?
Rafał Wieczyński:
Ta konfrontacja rzeczywiście będzie trudna. Nigdy nie uzurpowałem sobie prawa, by
film zastąpił obraz ks. Jerzego. Raczej chodziło o to, by tę postać na nowo ożywić,
przywołać w związku z pewnym jej zatarciem. Ks. Jerzy nie może zamienić się dla następnego
pokolenia w notatkę w podręczniku. To żywy człowiek z przesłaniem, które nam teraz
jest bardzo potrzebne. On był na tamte czasy, ale jak się go pozna, to okazuje się,
że jest także na te, zawsze bowiem – i wtedy, i dziś – chodzi o to samo: o walkę ze
złem i wolność wewnętrzną.
Z homilii ks. Jerzego Popiełuszki:
Nasze nadzieje z Sierpnia ‘80 żyją. A my mamy moralny obowiązek pielęgnować je
w sobie i z odwagą umacniać w naszych braciach. Trzeba wyzbyć się lęku, który paraliżuje
i zniewala umysł i ludzkie serce.
Rafał Wieczyński: Ten film raczej
nazwałbym historycznym. Skupiliśmy się na latach 80., ale są też sekwencje dotyczące
przymusowego pobytu ks. Jerzego w wojsku czy jego dzieciństwa. Pokazując życie kapelana
„Solidarności”, trzeba było ukazać to, czym żył. A żył z ludźmi, którzy przeżywali
strajki, demonstracje, pacyfikacje czy Msze za ojczyznę. Wszystko to jest w filmie,
bo było ważne również dla samego ks. Popiełuszki.
- Ten film to hołd
dla kapelana „Solidarności”, dla Polski? Dzięki jego działalności, także dzięki jego
śmierci, dzisiaj jesteśmy wolni.
Rafał Wieczyński: To rodzaj hołdu,
który jesteśmy mu winni, ale też coś, co pozwoli mu na nowo do nas przemówić, dzisiaj,
teraz. Ten film to również spłacenie długu, przypomnienie, jak wspaniale było, gdy
byliśmy razem, silni. Jest to także otucha na teraz.
Z homilii ks. Jerzego
Popiełuszki: Mamy obowiązek domagać się, by nadzieje narodu zaczęły
się wreszcie realizować. Trzeba to czynić z odwagą i rozwagą.Trzeba
zdawać sobie sprawę z sytuacji geopolitycznej, w jakiej się znajdujemy, ale jednocześnie
ta sytuacja nie może być wygodną zasłoną do tego, by rezygnować z należnych narodowi
praw.
W postać legendarnego kapelana „Solidarności” wcielił
się młody aktor Adam Woronowicz. Dla niego praca nad filmem stanowiła ogromne wyzwanie.
Nie jest bowiem łatwo wcielić się w rolę księdza, a tym bardziej takiego, który w
polskiej historii dążenia do wolności odegrał rolę wyjątkową.
Adam Woronowicz:
Bardzo się tego obawiałem, ale krok po kroku ów strach opanowywałem. To kwestia włożonej
w rolę pracy. Jak sądzę, uczciwą pracą można skrócić dystans i przybliżyć się do prawdy,
która jest do ukazania – w tym przypadku prawdy życia niezwykłego kapłana. Próbowaliśmy
się do tego ze wszech miar przygotować i podołać zadaniu tak, by ks. Jerzy nie musiał
się za nas wstydzić. Mam nadzieję, że się nie wstydzi.
- Bardzo uczciwie
przygotowywał się Pan do roli. W ramach owych przygotowań znalazł się
pobyt w seminarium z klerykami pierwszego roku, także rozmowy z tymi, którzy ks. Jerzego
znali. Co w czasie tych przygotowań zrobiło na Panu największe wrażenie?
Adam
Woronowicz: Przede wszystkim miałem świadomość, że ludzie, z którymi rozmawiam,
którzy znali ks. Popiełuszkę, mówią o nim jak o kimś bliskim, niemalże członku rodziny,
którego stratę odczuwają do dziś. Uderzyło mnie spotkanie z mamą i rodziną ks. Jerzego.
Czułem się dość niezręcznie, bo sądziłem, że tym filmem możemy przywołać w mamie ks.
Jerzego wspomnienia trudnych dla niej chwil. Nigdy nie zadałem jej żadnego pytania
dotyczącego ks. Jerzego. Starałem się raczej po prostu przy niej być, słuchać, zjeść
placki ziemniaczane, które nam przygotowała, napić się z nią herbaty, pójść na pola.
Pochodzę z tamtych stron, więc krajobraz tam zastany nie jest mi obcy, jest krajobrazem
mojego dzieciństwa.
Z homilii ks. Jerzego Popiełuszki:
Trzeba więc wreszcie zasiąść do stołu i w szczerym dialogu, mając na uwadze dobro
Ojczyzny, szukać właściwego rozwiązania wszelkich problemów.
Adam Woronowicz:
Były jednak wydarzenia, które mnie przerosły. Podczas kręcenia w Bydgoszczy scen z
ostatniej modlitwy różańcowej, którą prowadził ks. Jerzy, a po której go uprowadzono,
proboszcz tamtejszej parafii stwierdził, że nie powinienem zakładać ornatu podobnego
do tego, jaki miał wtedy na sobie ks. Jerzy. Po chwili z Izby Pamięci przyniósł oryginalne
szaty liturgiczne ks. Popiełuszki. To był moment, który mnie przerósł. W takich momentach
człowiek ociera się o tajemnicę.
Przygotowując się do pracy, często chodziłem
na Żoliborz, na grób ks. Jerzego. Żyjemy w takich czasach, że za dużo jest rzuconych
kamieni, oszczerstw. Chciałem, żeby ten film, jak modlitwa, która jest przy grobie
ks. Jerzego, choć w minimalnym stopniu przyczynił się do pojednania, do jakiegoś rodzaju
dialogu. Źle by się stało, gdybyśmy się nad grobem ks. Jerzego kłócili. Taką miałem
intencję, przystępując do pracy nad filmem.
Nie mam wątpliwości, że było to
dla mnie ważne spotkanie, i to nie z samym filmem, ale z osobą ks. Jerzego. Wiedziałem,
że nie mogę po prostu włożyć sutanny, ucharakteryzować się i udawać ks. Jerzego Popiełuszkę.
On był jeden i niepowtarzalny. Chciałem natomiast zrobić wszystko, by ci, którzy znali
ks. Jerzego, gdy będą oglądać film, uruchomili w sobie potęgę wspomnień. Gdyby się
udało, byłby to sukces. Chciałbym natomiast, aby tym, którzy go nie znali, film przybliżył
i pokazał niezwykłą postać. To bardzo potrzebne.
Z homilii ks. Jerzego
Popiełuszki: Naród polski nie nosi w sobie nienawiści i dlatego
zdolny jest wiele przebaczyć, ale tylko za cenę powrotu do prawdy. Bo prawda i tylko
prawda jest pierwszym warunkiem zaufania.
Adam Woronowicz: Może
to zabrzmi dziwnie, ale trzeba było sobie zrobić uczciwy rachunek sumienia, aby choć
w jakimś stopniu być uczciwym wobec tych ludzi, którzy film będą oglądać. Przez to
produkcja ta mnie naznaczyła. Pytania te zadawane, gdy ma się trzydzieści parę lat,
brzmią inaczej niż wtedy, gdy stawia się je, mając naście lat, kiedy wszystko wydaje
się proste i łatwe. Dzisiaj znaczą one coś innego. I nie ulega wątpliwości, że wewnętrznie
dobrze mi ten czas zrobił.
Rozm. R. Łączny, KAI
Fragmenty
homilii ks. Jerzego Popiełuszki pochodzą z portalu www.popieluszko.pl