O sztuce wczesnochrześcijańskiej rozmowa z prof. Elżbietą Jastrzębowską, kierownikiem
Stacji Polskiej Akademii Nauk w Rzymie
- Czym jest sztuka wczesnochrześcijańska? Zazwyczaj kojarzy nam się ona
z figurką Chrystusa Dobrego Pasterza. Czy do tego rzymskiego wizerunku
można zredukować to pojęcie?
Prof. E. Jastrzębowska: Absolutnie
nie! Zwłaszcza, że figurka Dobrego Pasterza nie jest pomysłem chrześcijańskim, tylko
wywodzi się z pogaństwa. Po pierwsze, trzeba zawsze zastanowić się nad miejscem i
czasem.
My znamy pierwszych chrześcijan przede wszystkim z misji św. Pawła
w pierwszym wieku. Z drugiego wieku mamy pisma Ojców Kościoła, listy zachowane w późniejszych
wersjach w „Historii Kościelnej” Euzebiusza, ale nie mamy żadnych świadectw materialnych.
Sztuka jest tym wizualnym świadectwem i można powiedzieć, że jest chrześcijańska wtedy,
kiedy pojawiają się w niej motywy na pewno chrześcijańskie, albo kiedy motywom odziedziczonym
z pogaństwa towarzyszą inskrypcje chrześcijańskie, a to dopiero zaczyna się w III
wieku. Te najstarsze świadectwa mamy bardzo wybiórcze, dlatego, że taka była kolej
losu i możliwość zachowania się tych świadectw. Katakumby rzymskie dlatego są pierwszym
przykładem, że były pod ziemią i dzięki temu przetrwały bardziej lub mniej nienaruszone.
To samo, co było w katakumbach, musiało być i w domach chrześcijan na powierzchni
ziemi, ale Rzym jest do dziś miastem żywym i te domy zachowały się jedynie w skromnej
części.
Mamy natomiast z dalekiego Wschodu, znad Eufratu, z Doura Europos
zachowany dom chrześcijan z III w. Dziwnym zrządzeniem losu ten dom został zburzony
w połowie III w. przez Persów, a dokładniej mówiąc przez mieszkańców Doura Europos,
i zasypany jako wał wzmacniający mur zewnętrzny. W tym zasypisku przetrwały freski
o treści biblijnej, a ściślej – inspirowane Nowym Testamentem. Innych przykładów z
III w. praktycznie nie ma. Dopiero na przełomie III i IV w. pojawiają się sarkofagi.
Znacznie więcej świadectw pochodzi dopiero od czasów Konstantyna, kiedy to rozpoczyna
się rozkwit nie tylko sztuki malarskiej, która przetrwała na grobach, ale również
architektury.
- Czy można mówić o pewnych kręgach kulturowych, w których
powstawała wczesnochrześcijańska sztuka, wyróżnić rejony geograficzne i związane z
tym wpływy cywilizacyjne?
Prof. E. Jastrzębowska: Myślę, że nie
tylko można, ale trzeba, dlatego, że sztuka chrześcijańska powstała w cesarstwie rzymskim.
Tworzyli ją mieszkańcy tego cesarstwa, którzy mieli bardzo duży i zróżnicowany balast
kulturowy. To, co było na Wschodzie różniło się od tego, co było na Zachodzie. Przykładem
jest właśnie wspomniana Doura Europos, i to nie tyle te freski w domu chrześcijańskim,
bo one są bardzo skromne, ale tuż obok synagoga żydowska, gdzie w ornamentyce znajdujemy
tematy biblijne z Tory będące pod bardzo silnym wpływem sztuki partyjskiej, czyli
wschodniej, perskiej. Z kolei na to, co było w Rzymie wpłynęła tradycja grecko-rzymska.
W
Egipcie jest tylko jeden taki przykład. Chodzi o pewne hipogeum w Aleksandrii, gdzie
znajduje się tylko zarys figury Jonasza. Jednak inne świadectwa, pochodzące już z
IV w., też wykazują wielkie wpływy egipskie. Na przykład słynna Matka Boska karmiąca
Jezusa - to jest dziedzictwo wyłącznie egipskie, bo to była pierwotnie Izyda karmiąca
Horusa i właśnie ten typ postaci Matki Boskiej pojawił się w Egipcie, a następnie
rozprzestrzenił się na całe cesarstwo.
- Czyli możemy powiedzieć, że w pewien
sposób chrześcijaństwo „chrzciło” istniejącą już sztukę, czy symbolikę, czasem jak
najbardziej pogańską, również religijną?
Prof. E. Jastrzębowska: Może
nie powiedziałabym „chrzciło”, ale przyjmowało, czasem wprowadzało też nowe motywy,
bo nie wszystkie motywy biblijne miały jakieś swoje wcześniejsze odpowiedniki. Tak
więc chrześcijaństwo przejmowało nie tylko formę, ale właśnie i symbolikę.
Wspomniany
na początku Dobry Pasterz to była metafora, alegoria, humanitas właściwego
stosunku do otoczenia, do bliźniego, do świata. Dzisiaj powiedzielibyśmy: ekologia,
także w odniesieniu do zwierząt - ratowanie, pomaganie takiej słabej owieczce. I taki
dobry pasterz niosący owieczkę pojawiał się w scenach bukolicznych i został przejęty,
bo wraz z całą swoją symboliką pasował jak ulał do historii ewangelicznego Dobrego
Pasterza.
Inną taką postacią jest na przykład Jonasz. Historia z Księgi Jonasza
była bardzo znana, ale prawdziwą furorę w ikonografii nagrobnej zrobiła postać odpoczywającego
Jonasza, która wśród epizodów jego działań na rzecz ratowania Niniwy w ogóle nie była
tak bardzo istotna. Natomiast w ikonografii nagrobnej pogańskiej postać Endymiona
– pasterza, który w błogostanie sennym trwał po wieczność (bo tak Selene, która się
w nim zakochała sobie zażyczyła i uprosiła u Zeusa, żeby ten stan Endymion miał zawsze)
– była synonimem szczęśliwości wiecznej dla pogan. Dla chrześcijan, dla których śmierć
była narodzeniem w szczęśliwości wiecznej, postać Endymiona też pasowała jak ulał
do postaci Jonasza. Mało tego, na tych najstarszych, jeszcze z III w., sarkofagach,
gdzie występują postacie Jonasza (np. są dwa takie sarkofagi - dosyć nieporadne, jeśli
chodzi o jakość artystyczną reliefu - jeden jest w Berlinie, a drugi w Londynie, obydwa
pochodzą z Rzymu), głowy Jonasza noszą wyraźne rysy portretowe. Tak robiono wcześniej,
gdy ukazywano Jowisza, czy innych bogów mitycznych z Panteonu grecko-rzymskiego, z
głową zmarłego. Tutaj też chrześcijanie chcieli się niejako utożsamiać dobitnie właśnie
z postacią śpiącego Jonasza.
- Chrześcijaństwo wyrosło z kręgu judaizmu,
który, gdy chodzi o sztukę przedstawieniową prezentuje się raczej ubogo. Czy wpływy
judaistyczne nie hamowały przypadkiem rozwoju tej sztuki wczesnochrześcijańskiej?
Prof.
E. Jastrzębowska: Ja myślę, że nie, dlatego, że chrześcijaństwo bardzo szybko
się uniezależniło od judaizmu. W każdym razie w III i w IV w., kiedy właśnie rozkwita
sztuka chrześcijańska, tej zależności już tak bardzo nie czuć. Chociaż z drugiej strony
powiązania, może nie tyle na Zachodzie, ile w Palestynie, były nadal silne i aż po
VI wiek dekoracja kościołów i synagog palestyńskich była bardzo zbieżna. Mało tego,
tam pracowały te same warsztaty np. mozajkarskie, które zdobiły i synagogi, i kościoły
w bardzo podobny sposób. Zarówno w kościołach, jak i w synagogach pojawiają się sceny
figuralne, co może szokować. Na przykład w synagodze Bet Alfa, czy Hamat Beira jest
po środku podłogi postać Heliosa na rydwanie w kręgu zodiaku i z napisami hebrajskimi,
a w Bet Alfa jest jeszcze scena ofiary Abrahama. O Doura Europos i bardzo bogatym
repertuarze tamtejszych scen starotestamentowych już wspomniałam. Ponieważ tych przykładów
jest niedużo, to do dziś specjaliści się sprzeczają, co na co wpłynęło i czy ten bogaty
repertuar dekoracji budowli kultowych, zarówno chrześcijańskich jak i żydowskich,
nie wywiódł się przypadkiem z dekoracji manuskryptów biblijnych czy Tory, ale nie
dysponujemy tak wczesnymi przykładami tych manuskryptów, więc jest to dyskusja dla
mnie trochę zbyt teoretyczna.
- Mówiliśmy o powstawaniu symboliki używanej
w sztuce chrześcijańskiej, aczkolwiek z początku chrześcijaństwo rozwijało się w pewnym
ukryciu i czasem związane było – już św. Paweł o tym pisze – z ludźmi raczej prostymi,
wśród których sztuka nie była rozwinięta. Jak to się zmieniało poprzez te pierwsze
wieki?
Prof. E. Jastrzębowska: Myślę, iż nie należy mówić, że nie
była rozwinięta tylko że nie mamy przykładów. To byli ludzie ubodzy, więc ich nie
było stać na pięknie malowane domy czy srebrną zastawę stołową dekorowaną scenami
biblijnymi tak, jak scenami mitycznymi były dekorowane naczynia używane przez pogan.
Ale na pewno coś tam mieli, bo czuli podobną potrzebę otaczania się wizerunkami.
Kultura
grecko-rzymska była pełna przedstawień, postaci, w które ci ludzie wierzyli lub nie
wierzyli, ale do których się odnosili bo im imponowały, jak na przykład postać Herkulesa,
Tezeusza, czy Aleksandra Wielkiego. Cały cykl życia tych bohaterów i półbogów był
- że tak powiem - w codziennym użyciu. A więc nawet jeżeli ktoś skromnie mieszkał
i tego nie miał w domu, to wystarczyło, że poszedł do jakiejś świątyni czy do innej
budowli publicznej i to widział i mógł na swój skromny sposób też „mieć” takie przedmioty.
Niestety, my wiemy o pierwszym składzie społecznym gmin tylko z pism chrześcijańskich
i to czasem o zabarwieniu apologetycznym, więc jakby ze z góry postawioną tezą, a
więc nie jest to obiektywne. A innych źródeł po prostu nie mamy.
- Mówiliśmy
o Jonaszu, o Dobrym Pasterzu. Czy możemy wymienić jakieś inne symbole,
które powtarzają się w sztuce wczesnochrześcijańskiej?
Prof. E. Jastrzębowska:
Przede wszystkim – ratunek. Chodzi o paradygmat ratunku, zbawienia, na którego
użytek niejako zostały wprzęgnięte epizody zarówno z Nowego, jak i Starego Testamentu.
One się pojawiają w najstarszych malowidłach katakumbowych. Ze Starego Testamentu
jest ofiara Abrahama i ratunek Izaaka; Noe, (przedstawiany nie w trakcie budowania
arki, czy też w arce podczas potopu, ale w momencie, kiedy już nastąpiło zbawienie,
koniec potopu), stojący w takiej skrzynce z otwartym wiekiem z gestem oranta, czyli
modlitwy dziękczynnej i na ogół w towarzystwie gołębicy z gałązką zwiastująca właśnie
zbawienie; Daniel w jaskini lwów (te lwy siedzą w heraldycznych pozach jakby go adorując
z dwóch stron - to też jest symbol zbawienia).
Z Nowego Testamentu mamy najrozmaitsze
sceny cudów Chrystusa: uzdrowienie paralityka, uzdrowienie ślepego, uzdrowienie kobiety
krwawiącej. Przez te wszystkie sceny chrześcijanie jakby chcą pokazać, że też liczą
na takie Zbawienie i taki ratunek w życiu wiecznym.
- Czy można powiedzieć,
że tego typu sztuka była przedłużeniem jakiejś katechezy, ewangelizacji, czy też pojawiła
się przypadkowo?
Prof. E. Jastrzębowska: Myślę, że tak, bo
chrześcijanie w momencie, kiedy zostali ochrzczeni i poznali Pismo Święte identyfikowali
się ze swoją religią i dla nich to było najważniejsze.
- Jak wyglądało
wtedy życie codzienne tych pierwszych chrześcijan, ich kultura
materialna?
Prof. E. Jastrzębowska: Na podstawie świadectw materialnych
nie można wiele powiedzieć. Sprzed okresu konstantyńskiego, poza wspomnianym domem
chrześcijan w Doura Europos, nie mamy żadnej budowli, która świadczyłaby o tym, że
była używana jako kościół.
Ja osobiście uważam, że pierwszy kościół w Rzymie
- dzisiejsza bazylika San Sebastiano przy Via Appia - powstał jeszcze za Maksencjusza,
przeciwnika Konstantyna. Konstantyn zrobił zeń oprawcę i prześladowcę chrześcijan,
a on takim prześladowcą nie był. Generalnie, wszystkie budowle kościelne dopiero ufundował
Konstantyn. Wcześniej każdy dom i każdy stół mógł służyć do odprawiania Mszy św. „Ecclesia”
to było zgromadzenie wiernych i w momencie sprawowania Eucharystii to oni byli Kościołem,
a ten stół, który normalnie służył w życiu codziennym do czegoś innego, stawał się
wówczas ołtarzem. Jeszcze w czasach konstantyńskich nie mamy stałych ołtarzy w kościołach,
tylko były one na czas Eucharystii wnoszone. Często te ołtarze, co wiemy z zapisków
w Liber Pontificalis, były wykonane ze srebra, złocone, z kosztownych materiałów.
Powstawały one na zamówienia, na które wystawiano rachunki. Stąd nawet często jest
znana dokładna waga tych przedmiotów liturgicznych.
Gdy chodzi o resztę możemy,
to sobie chyba wyobrazić według tego, jak żyli poganie. Znamy domy czy wspaniałe
wille, które przetrwały, jak Pompeje (to jest do 79 r.), Efez i inne miejsca, także
w Galii i w Afryce Północnej. Przykładem może być słynna willa w Piazza Armerina na
Sycylii z początku IV w. ze wspaniałymi mozaikami. Chrześcijanie też tak żyli, choć
znaleziska przeważnie nie dotyczą biedniejszych warstw społeczeństwa rzymskiego. Akurat
z Piazza Armerina nie ma żadnego śladu po chrześcijanach, ale na przykład w willi
Frampton i drugiej w Hilton St. Mary z IV w. na terenie dzisiejszej Wielkiej Brytanii,
wśród popularnych motywów pośrodku podłogi znajduje się głowa Chrystusa z greckimi
literami XP (skrót od Chrystus) oraz Alfą i Omegą. To na pewno jest Chrystus i takie
popiersie ludzie mieli u siebie w domu.