Amerykański Kościół rozpoczął największą w swej historii kampanię w obronie życia.
Jest ona odpowiedzią na ożywienie działalności ruchów proaborcyjnych po ostatnich
wyborach do kongresu. Od 16 lat w tamtejszym parlamencie nie było tak wielu sprzyjających
aborcji polityków. Proaborcyjni aktywiści domagają się zatem dalszej liberalizacji
amerykańskiego prawa.
Przy aktualnym układzie politycznym katolicy nie stawiają
sobie zbyt wygórowanych celów. Zależy im jedynie na zachowaniu prawnego status quo,
to znaczy i tak bardzo skromnych restrykcji, które nie ograniczają samego stosowania
aborcji, a jedynie zakazują jej finansowania z kieszeni podatnika oraz chronią przed
dyskryminacją ośrodki medyczne i poszczególnych pracowników służby zdrowia, którzy
nie chcą brać udziału w zabijaniu nienarodzonych. Stąd masowa akcja wysyłania kartek
pocztowych do kongresmanów. Chodzi o to, by podtrzymali obowiązujące przepisy antyaborcyjne
i sprzeciwili się promocji i uprawomocnieniu aborcji w całych Stanach Zjednoczonych.
Skrzynki
pocztowe przedstawicieli Kongresu zostały zapełnione w ostatnich tygodniach kilkudziesięcioma
milionami kartek pocztowych. Ich nadawcami są szkoły katolickie, parafie, a także
organizacje świeckie stojące w obronie nienarodzonych. Choć podobne akcje były już
organizowane w przeszłości, tegoroczna ma zdaniem organizatorów szczególne znaczenie.
Społeczeństwo amerykańskie spodziewa się bowiem, iż w najbliższym czasie zostanie
uprawomocniony tzw. Akt Wolnego Wyboru. Pośród wielu kontrowersyjnych norm prawnych
tego aktu największy sprzeciw wzbudza propozycja finansowania aborcji przez podatników,
a także legalizacja aborcji metodą tzw. wczesnego porodu niecałkowitego. Organizatorzy
przewidują, że rozpoczęta pod koniec stycznia ogólnokrajowa akcja zostanie zakończona
w połowie lutego.
Z kolei przewodniczący komisji episkopatu ds. obrony życia
napisał list do wszystkich parlamentarzystów. Kard. Justin Rigali stwierdza w nim,
że zmuszanie obywateli do opłacania aborcji z ich podatków oraz odbieranie im prawa
do sprzeciwu sumienia byłoby pogwałceniem samej idei „wolnego wyboru” (pro choice),
którą kierują się rzekomo zwolennicy „prawa” do aborcji. „Naruszałoby to również –
napisał kard. Rigali – istniejącą od dawna w naszym narodzie dobrą tradycję poszanowania
sumienia i wolności religijnej”.