2009-02-07 16:52:07

Rzym: czterdziestolecie sakry abp. Szczepana Wesołego – rozmowa


Jubileuszowa Msza w kościele polskim św. Stanisława Biskupa i Męczennika w Rzymie upamiętniła 7 lutego wieczorem 40-lecie sakry abp. Szczepana Wesołego. Zasłużony duszpasterz Polaków rozproszonych na świecie wyświęcony został równo 40 lat temu, 7 lutego 1969 r., w Warszawie, jako biskup pomocniczy archidiecezji gnieźnieńskiej. Od początku jego misją było duszpasterstwo wśród Polonii.

Abp Szczepan Wesoły: Sakrę przyjmowałem w Warszawie, choć wstępnie moja konsekracja planowana była 2 lutego w Gnieźnie. Jednak z uwagi na chorobę Księdza Prymasa ostatecznie odbyła się ona prywatnie, w kaplicy prymasowskiej. W dniu jubileuszu przychodzą mi na myśl słowa Jana Pawła II o tym, że kapłaństwo jest darem i tajemnicą. Istotnie: kapłaństwo jest darem. Tajemnicą pozostaje, dlaczego ja ten dar otrzymałem. Jestem przekonany, że otrzymałem go po to, aby nim służyć. Moim zadaniem była służba ludziom, którzy musieli po zakończeniu wojny budować swoje życie poza krajem, gdyż ze względów politycznych do Ojczyzny wrócić nie mogli. Starałem się służyć na miarę własnych umiejętności i na miarę ówczesnych potrzeb. Prawdą jest, że biskup ma umacniać wiarę – tak też sam moją służbę rozumiałem. Wiara przychodzi jednak do człowieka poprzez wartości kulturowe. W tym przypadku wartości kulturowe były polskie i trudno było oddzielać umacnianie wiary od umacniania więzi z Ojczyzną: krajem, do którego nie można było wrócić, ale którym ciągle się żyło.

- Potrzebę umacniania wiary i pracy wśród Polonii Ksiądz Arcybiskup już wówczas rozumiał. Wcześniej, przez ponad trzy lata, pracował jako duszpasterz Polaków we Włoszech.

Abp Szczepan Wesoły: Tak, choć to było dawno, od 1958 r. Potem był Sobór. Emigracji całkowicie byłem oddany od 1966 r. Po śmierci abp. Józefa Gawliny jego delegaturę przejął bp Władysław Rubin. Ponieważ miał również inne obowiązki, to praktycznie większość zajęć i kursów prowadziłem ja.

- Z pewnością wówczas ludzie garnęli się do kościołów, chcieli się modlić po polsku, chętnie widzieli swego biskupa. Co z tego czasu posługi dało Księdzu Arcybiskupowi najwięcej radości?

Abp Szczepan Wesoły: W moim przekonaniu ludzie chcieli zachować więź i z Kościołem, i z Polską. Większość z nich wychowała się w niepodległej Polsce. Trochę ją, być może za bardzo, idealizowali. Oczekiwali, że im pomożemy w zachowaniu więzi z Ojczyzną, do której nie mogli wrócić. Chcieli, abyśmy im pomogli wszczepić tę więź w pokolenie ich dzieci. Niedawno jedna ze starszych pań mi dziękowała, że jej córki chodziły na kursy, które my organizowaliśmy i że zachowały więź i z Kościołem, i z Polską.

- Obecnie posługę przejął następca do spraw duszpasterstwa polonijnego. Mimo wszystko po dziś dzień jest Ksiądz Arcybiskup w tej posłudze czynny...

Abp Szczepan Wesoły: Obecne rozwiązanie, w moim przekonaniu, nie jest zbyt szczęśliwe. Trudno, żeby pasterz odpowiedzialny za diecezję miał dość czasu na jeżdżenie po różnych polonijnych ośrodkach. W tej posłudze ważne jest, aby można było do ludzi pojechać wtedy, kiedy tej posługi potrzebują, a nie kiedy biskupowi jest poręczniej.

- Wspominając posługę abp. Wesołego, jeden z księży mówił, że to był człowiek, który potrafił pojechać do Stanów Zjednoczonych na trzy dni, potem z potrzeby wrócić na dzień do Rzymu i znów pojechać do USA. Czy Ksiądz Arcybiskup czuł się „biskupem w drodze”?

Abp Szczepan Wesoły: Jak najbardziej! Ten świat pewnie kilka razy obleciałem. Myślę jednak, że była taka potrzeba. Miałem służyć, a jeżeli służba tego wymagała, starałem się to podejmować.

- Jakie wyzwania dziś stoją przed duszpasterstwem wśród Polonii?

Abp Szczepan Wesoły: Dziś rzeczywistość jest zupełnie inna. Może dlatego, że dzisiejszej Polonii (myślę o tej po zmianach w kraju) nie cechuje już ten wymiar ideowy, jak było wcześniej. Obecna emigracja często jest ekonomiczna. Po drugie, emigranci nie mają dziś zerwanych kontaktów z Ojczyzną. Do Polski mogą jeździć na święta, na różne uroczystości. Ludzie jeżdżą i to wnosi całkowicie inną atmosferę. Być może obecne pokolenie nie ma aż tak wyidealizowanej miłości do Ojczyzny, jaką mieli ich przodkowie. Oni nie powstrzymują się od głosów krytycznych wobec kraju, w przekonaniu, że nie odgrywa to aż takiej roli. Ważna jest kwestia zarobku: jak mogę poprawić moją sytuację ekonomiczną, jak załatwić moje sprawy. Kiedyś takich problemów również nie brakowało, też trzeba było z czegoś żyć. Wydaje mi się, że problem ideowy był jednak na pierwszym miejscu, a ekonomiczny na drugim. Obecnie pierwszy jest zarobek. A idee? Niektórzy też pewnie nimi żyją, jednak jest duża różnica między emigracją, nawet tą tzw. solidarnościową z lat 80. Oni wyjeżdżali z Ojczyzny także na tle politycznym i mieli więź z Ojczyzną. Ci obecni – nie musieli wyjeżdżać. Wyjechali, aby rozwiązać pewne problemy ekonomiczne. Myślę, że duży procent tej współczesnej emigracji będzie wracał do Polski. Inaczej to może wyglądać, jeśli pozakładają rodziny, kiedy za granicą urodzą się dzieci. Przypomina mi się tu analogiczna sytuacja we Włoszech. Po wojnie panowała tu ogromna bieda. Wówczas poszukiwano rąk do pracy w kopalniach we Francji i w Belgii. Pojechało tam kilkadziesiąt tysięcy Włochów, głównie z południa. Kiedy jednak otrzymali emerytury, większość z nich wróciła w rodzinne strony. Odnowili domy, bo starość chcieli spędzić u siebie. Być może taki będzie los i obecnej emigracji.

- Czy zmiana przyczyn emigrowania oznacza również, że obecnie praca księży wśród emigrantów jest trudniejsza?

Abp Szczepan Wesoły: Na pewno jest trudniejsza. Także dlatego, że mamy już i inne pokolenie księży. Oni wyrośli w innej rzeczywistości. Nie chciałbym uogólniać, żeby nie być źle zrozumianym. Jednak w tej służbie duszpasterskiej nie widać takiego poświęcenia, jakim odznaczało się starsze pokolenie kapłanów, wykształcone przed wojną, a doświadczone podczas wojny. Oni mieli, być może, większe poczucie, że ludziom trzeba służyć. Obecnie ta posługa może się nie wydawać aż tak potrzebna. Nie brak opinii, że ludzie i tak jeżdżą do Polski, tam chodzą do spowiedzi, przyjmują sakramenty…

- Rozmawiamy w kontekście 40-lecia biskupiej posługi Polakom za granicą. Czy z tej perspektywy są jakieś rzeczy, których z różnych racji nie udało się zrobić czy rozwiązać?

Abp Szczepan Wesoły: Były takie rzeczy. Np. w niektórych kręgach emigracji powojennej dość mocno zadomowił się antyklerykalizm. Gdybyśmy mieli większe możliwości, można by było jakoś temu przeciwdziałać poprzez większą liczbę publikacji, przez czasopisma. Więcej też można by było zrobić dla młodzieży, która tęskniła za polskim życiem, może te akcje jakoś usprawnić. Zasadniczo jednak pracowaliśmy na miarę możliwości…

- W tym względzie pomagaliście i księżom: wydając kwartalnik „Duszpasterz Polski Zagranicą” czy organizując spotkania.

Abp Szczepan Wesoły: Wówczas księża chętniej się spotykali. Będąc starszym pokoleniem trudno im było wejść w jakieś uczuciowe więzi z duchowieństwem lokalnym czy to w Anglii, czy we Francji, czy w Niemczech. Dlatego chcieli być razem. Jak organizowaliśmy spotkania, to przyjeżdżała na nie zdecydowana większość księży. Chcieli podyskutować, porozmawiać, trochę pokrytykować, bo i to jest potrzebne. Nosili w sobie tę tęsknotę, gdyż brakowało im też więzi z kolegami, którzy zostali w Polsce. Obecnie jest inaczej. Tej więzi z kolegami młodszemu pokoleniu kapłanów nie brakuje, bo ją mają. Z drugiej strony, pewnie też łatwiej im o kontakt z duchowieństwem lokalnym. Ogólnie mówiąc, księża kiedyś chcieli być razem. Teraz pewnie też chcą, choć inaczej się to odczuwa.

- Gdybyśmy chcieli zwięźle podsumować 40 lat posługi biskupiej: jak Ksiądz Arcybiskup patrzy na ten okres?

Abp Szczepan Wesoły: Trudno mi oceniać, czy wypełniłem moje zadanie służby. Już w biskupim zawołaniu głosiłem, że chcę służyć (Laetus serviam – będę służył z radością). Ocenę zostawiam Panu Bogu. Patrząc z perspektywy lat, dziękuję Bogu za to, co mogłem zrobić. Dziękuję również Matce Najświętszej, gdyż za Jej wstawiennictwem otrzymałem szczególnie wiele łask. Dziękuję także ludziom i wszystkim księżom, z którymi współpracowałem, spotykałem się i którym służyłem.

Rozm. ks. J. Polak SJ/ RV








All the contents on this site are copyrighted ©.