2009-01-30 19:06:02

„U nas trzeba szukać człowieka” – rozmowa z bp. Cyrylem Klimowiczem, ordynariuszem diecezji św. Józefa w Irkucku i administratorem apostolskim prefektury w Jużnosachalińsku


- W poniedziałek został Ksiądz Biskup przyjęty na audiencji prywatnej przez Papieża, dzisiaj (29.01.09) było spotkanie wszystkich biskupów Federacji Rosyjskiej z Benedyktem XVI, jakie wrażenia pozostają po tym spotkaniu?

Bp. C. Klimowicz: Szczerze mówiąc, w słowach się tego nie opowie. To ogromne przeżycie, ponieważ Ojciec Święty jest namiestnikiem Chrystusa, który odpowiada za cały Kościół katolicki na świecie. Benedykt XVI to człowiek bardzo skromny. Kiedy podszedłem do niego to poczułem się tak, jak uczniowie-apostołowie, kiedy wędrowali z Chrystusem: przebywali z Nim i odczuwali moc Bożą. Tak samo z tego człowieka też to spływa. Jest człowiekiem bardzo skromnym, ale ma tyle serca, tyle dobroci, łaski Bożej, która emanuje z niego. Nam to jest potrzebne, jako biskupom pracującym bardzo daleko od ojczyzny i rodzinnej diecezji. Dzisiejsze spotkanie wszystkich biskupów z czterech rosyjskich diecezji było dla nas jakby jeszcze większym umocnieniem. Papież przyjął nas bardzo serdecznie, pobłogosławił, a w przemówieniu odniósł się wspaniale do tego, co myśmy przedstawili w naszych sprawozdaniach. Chyba nieraz nawet najlepszy ojciec nie zrozumie tak swoich dzieci, jak w tym wypadku Ojciec Święty.

- Papież mówił, że Kościół w Rosji musi stawiać czoła wielu problemom, że ma mało środków. Prosił, żeby księża biskupi się tym nie przerażali, ale podejmowali odważnie te sprawy w duchu wiary. Jakie to są problemy?

Bp. C. Klimowicz: Pierwszym problemem jest brak kapłanów, sióstr zakonnych. Mnie posłał jeszcze Jan Paweł II na to ogromne terytorium diecezji, terytorialnie największej na świecie, bo liczącej ok. 10 mln km², czyli więcej niż cała Europa. Jest tam 17 milionów mieszkańców. Papież posłał mnie tam ze swoim błogosławieństwem, z błogosławieństwem Chrystusa. Więc jeżeli idę w takich okolicznościach z tak wielką mocą, to czego mam się obawiać? Problemy są i będą, nieraz bardzo trudne, ale Tym, który mnie umacnia jest właśnie Chrystus. On posyła do tych ludzi skrzywdzonych, doświadczonych ogromnym bagażem życia i teraz otwiera się przed nimi możność zbawienia, możność kontaktu z Wszechmogącym Bogiem.

- Papież powiedział dzisiaj, że obecność Kościoła katolickiego w Rosji jest zachętą do dialogu z prawosławiem. Jak by Ksiądz Biskup ocenił obecne relacje Kościoła katolickiego z Cerkwią prawosławną w Rosji?

Bp. C. Klimowicz: Na pewno jesteśmy mniejszością w Rosji i Kościół katolicki zawsze był otwarty na dialog. Nie patrząc na to, jaką otrzymamy odpowiedź mamy iść, jak szedł Chrystus, głosić jedność. A tam w każdym człowieku widać obraz nie radosnego, ale cierpiącego Chrystusa, bo ci ludzie są uciemiężeni nie tyle fizycznie, co moralnie. Nie zwracamy uwagi na narodowość, na wiarę, patrzymy na człowieka. W jednym obwodzie bywa tam po ponad 120 narodowości. Dlatego ja w swojej diecezji, gdy odwiedzam parafie katolickie, jeżeli jest tam biskup prawosławny, staram się spotkać z nim, z władzami państwowymi. To na ogół się udaje i po takim dialogu jest inna rzeczywistość. Kiedy spotykamy się przy stole, ja mówię zgodnie z Ewangelią, konkretnie: jest taka praca, jest taka moja misja, bo przecież katolicy od dawien dawna tu są, byli tam zsyłani Polacy, Ukraińcy, Białorusini, Łotysze, Litwini itd., a dzisiaj są tu katolicy Buriaci, Ewenkowie, Jakuci, Rosjanie, są różne narodowości. Człowiek ma prawo, tak jak jest stworzony na Boży obraz i podobieństwo, ma wolną wolę wybrać sobie kierunek drogi ku Bogu i zbawieniu.

- Ostatnio dużo się mówi o tym, że relacje między katolicyzmem i prawosławiem się ocieplają. Zwłaszcza kard. Walter Kasper o tym wspomina, że relacje między Stolicą Apostolską a Patriarchatem się ociepliły. Czy również w diecezji Księdza Biskupa też to widać, czy może pozostają jeszcze jakieś napięcia?

Bp. C. Klimowicz: Nawet dzisiaj mieliśmy spotkanie z kard. Kasperem, który odpowiada za sprawy ekumeniczne, z kardynałem sekretarzem stanu Bertone, a specjalnie z Moskwy przyjechał nasz nuncjusz, abp Antoni Mennini, aby się spotkać razem z całym episkopatem Rosji. Siedzieliśmy przy jednym stole, dyskutowaliśmy i chcę powiedzieć, że w mojej diecezji, nie patrząc na jakieś przeszkody, staram się nawiązywać kontakty. Oczywiście jeszcze nie spotkałem się ze wszystkimi biskupami, bo to nie jest takie proste, ale zawsze, jeśli człowiek szuka drogi dialogu, drogi autentyczności – Pan Bóg pobłogosławi. Naród jest wspaniały, był wierzący, ale przez tych 70 lat dla większości Boga wyrwano, więc On posyła nas, jak owce między wilki, jakby na zatratę. Ale to nie cała prawda, bo posyła z mocą Bożą. Jeżeli idziemy właśnie w tym kierunku, to zawsze jest kontakt. Dlatego w wielu parafiach, kiedy się spotykam z biskupami prawosławnymi, te relacje są poprawne. Od jednego z nich nawet otrzymałem mitrę, którą tylko biskup katolicki używa. On był w Rzymie i specjalnie ją kupił. „Bo ja czekałem – powiada – kiedy przyjedziesz, jako władyka, to ja chcę ci to podarować, jako uznanie i szacunek. Do tego samego Boga idziemy w imię Ewangelii świętej”.

- Od dwóch dni rosyjska Cerkiew ma nowego patriarchę. Jak Ksiądz Biskup przyjął ten wybór?

Bp. C. Klimowicz: Oczywiście modliliśmy się w naszej diecezji, i kapłani, i siostry, bo to też jest dla nas bardzo ważne. Z byłym metropolitą smoleńskim i kaliningradzkim Cyrylem widywałem się parę razy w nuncjaturze, na spotkaniach publicznych itd. Jeżeli Pan Bóg zechciał postawić tego człowieka na czele Cerkwi, to też chce przez niego coś dać, jakby nowy kierunek. To zależy też od dwóch stron: jak będziemy my, katolicy, wierni i duchowieństwo, podchodzili do spraw prawosławia, tak i oni będą podchodzili do nas. Rosjanie mówią: „Pożywiom – uwidim” (pożyjemy – zobaczymy), ale ja nigdy nie tracę wiary i nadziei, że będzie dobry kontakt, taki, jakiego oczekujemy i o który się modlimy. Jeżeli cały Kościół katolicki na całym świecie i tutaj w Rzymie od dawien dawna modli się, żeby ta wiara w Rosji, na świecie, kontakt międzyreligijny były przeżywane na płaszczyźnie miłości, zrozumienia, dobroci, to ta modlitwa na pewno jest wysłuchana. Tylko czy my tego doczekamy...? Ale wierzymy w te nowe, wspaniałe relacje.

- Pytanie o Kościół lokalny, którym kieruje Ksiądz Biskup. Jest to Daleki Wschód, bo Irkuck to wschodnia Syberia, Sachalin to już niemal Japonia. Jak wygląda ten Kościół? Jak wygląda jego posługa w tym regionie?

Bp. C. Klimowicz: Mam niewielu kapłanów – 42. Są oni różnych narodowości: Słowacy, Polacy, Koreańczycy, z Argentyny, z USA, Indonezji i z innych państw. Nie jest łatwo, żeby wszystko jakoś skoordynować, ale nie ma jakichś podziałów. Na przykład w Jużnosachalińsku miałem Amerykanów. Oni wyjechali, bo jeden zachorował, a drugi musiał wracać. Teraz tam posłałem tam do pracy kapłana z Indii. Są siostry Matki Teresy z Kalkuty, a wśród nich m.in. Polka i zakonnice innych narodowości, w tym z Indii. Msza św. jest odprawiana w języku rosyjskim i angielskim. Siostry pracują pomagając ubogim, kapłan w miarę możliwości też pomaga tym ludziom znaleźć Boga i umocnić wiarę.

Kościół nie stoi w miejscu, to nie jest możliwe. Chrystus powiedział:„Jeżeli przyłożyłeś rękę do pługa, idź do przodu, nie możesz się oglądać”. I właśnie tę misję moi kapłani i siostry zakonne na ile mogą wykonują, ale przecież Pan Bóg nie wymaga nigdy od człowieka rzeczy niemożliwych, robią to zgodnie z wolą Bożą.

- A kim są wierni tego Kościoła?

Bp. C. Klimowicz: Koreańczycy, Rosjanie, ludzie pochodzenia polskiego, litewskiego, po prostu wszystkie te narodowości – jak powiedziałem na początku – które kiedyś zostały porozrzucane po całej Syberii. Niekoniecznie są to zesłańcy, bo to jest już któreś pokolenie, ale też ludzie przybyli za pracą. Były Związek Radziecki, tyle republik, gdzieś lepiej płacono – przyjeżdżano myśląc nieraz o krótkim tylko pobycie, ale pozostali, ponieważ taką zastali sytuację materialną itd.

- Sami zgłaszają się do Kościoła, czy trzeba szukać tych ludzi, którzy mają jakieś korzenie katolickie, których przodkowie byli katolikami?

Bp. C. Klimowicz: W mojej diecezji kapłan powinien iść do ludzi, szukać tych ludzi. To nie jest jak w Polsce, że księża są w kościołach, ludzie przychodzą, spowiadają się, przystępują do sakramentów. U nas trzeba szukać człowieka. Jeżeli ksiądz jest „drugim Chrystusem”, powinien tak jak Chrystus iść z otwartym sercem, z błogosławieństwem Bożym, nie patrząc na przeszkody, ale iść w imię Chrystusa tak, jak dwunastu Apostołów. Jeden zdradził – odszedł, na jego miejsce wybrano następnego.

Jesteśmy teraz z wizytą ad limina – „u progów apostolskich” świętych Piotra i Pawła, w Roku św. Pawła, który daje nam tyle możliwości uzyskania odpustu. Oni poszli na cały świat. My nie idziemy na cały świat, ale przed nami też stoi otworem nieznany świat, gdzie ludzie w ogóle pierwszy raz słyszą o Bogu, gdzie rdzenni mieszkańcy Go nie znają, ale poszukują i chcą tego Boga mieć i naszym zadaniem jest przedstawić im Chrystusa, Nim żyć i przekazać prawdziwą wiarę w Boga.



Rozm. K. Bronk/rv








All the contents on this site are copyrighted ©.