„U nas trzeba szukać człowieka” – rozmowa z bp. Cyrylem Klimowiczem, ordynariuszem
diecezji św. Józefa w Irkucku i administratorem apostolskim prefektury w Jużnosachalińsku
- W poniedziałek został Ksiądz Biskup przyjęty na audiencji prywatnej przez Papieża,
dzisiaj (29.01.09) było spotkanie wszystkich biskupów Federacji Rosyjskiej z Benedyktem
XVI, jakie wrażenia pozostają po tym spotkaniu?
Bp. C. Klimowicz:
Szczerze mówiąc, w słowach się tego nie opowie. To ogromne przeżycie, ponieważ
Ojciec Święty jest namiestnikiem Chrystusa, który odpowiada za cały Kościół katolicki
na świecie. Benedykt XVI to człowiek bardzo skromny. Kiedy podszedłem do niego to
poczułem się tak, jak uczniowie-apostołowie, kiedy wędrowali z Chrystusem: przebywali
z Nim i odczuwali moc Bożą. Tak samo z tego człowieka też to spływa. Jest człowiekiem
bardzo skromnym, ale ma tyle serca, tyle dobroci, łaski Bożej, która emanuje z niego.
Nam to jest potrzebne, jako biskupom pracującym bardzo daleko od ojczyzny i rodzinnej
diecezji. Dzisiejsze spotkanie wszystkich biskupów z czterech rosyjskich diecezji
było dla nas jakby jeszcze większym umocnieniem. Papież przyjął nas bardzo serdecznie,
pobłogosławił, a w przemówieniu odniósł się wspaniale do tego, co myśmy przedstawili
w naszych sprawozdaniach. Chyba nieraz nawet najlepszy ojciec nie zrozumie tak swoich
dzieci, jak w tym wypadku Ojciec Święty.
- Papież mówił, że Kościół w Rosji
musi stawiać czoła wielu problemom, że ma mało środków. Prosił, żeby księża biskupi
się tym nie przerażali, ale podejmowali odważnie te sprawy w
duchu wiary. Jakie to są problemy?
Bp. C. Klimowicz: Pierwszym problemem
jest brak kapłanów, sióstr zakonnych. Mnie posłał jeszcze Jan Paweł II na to ogromne
terytorium diecezji, terytorialnie największej na świecie, bo liczącej ok. 10 mln
km², czyli więcej niż cała Europa. Jest tam 17 milionów mieszkańców. Papież posłał
mnie tam ze swoim błogosławieństwem, z błogosławieństwem Chrystusa. Więc jeżeli idę
w takich okolicznościach z tak wielką mocą, to czego mam się obawiać? Problemy są
i będą, nieraz bardzo trudne, ale Tym, który mnie umacnia jest właśnie Chrystus. On
posyła do tych ludzi skrzywdzonych, doświadczonych ogromnym bagażem życia i teraz
otwiera się przed nimi możność zbawienia, możność kontaktu z Wszechmogącym Bogiem.
- Papież powiedział dzisiaj, że obecność Kościoła katolickiego w Rosji
jest zachętą do dialogu z prawosławiem. Jakby Ksiądz Biskup ocenił
obecne relacje Kościoła katolickiego z Cerkwią prawosławną w Rosji?
Bp.
C. Klimowicz: Na pewno jesteśmy mniejszością w Rosji i Kościół katolicki zawsze
był otwarty na dialog. Nie patrząc na to, jaką otrzymamy odpowiedź mamy iść, jak szedł
Chrystus, głosić jedność. A tam w każdym człowieku widać obraz nie radosnego, ale
cierpiącego Chrystusa, bo ci ludzie są uciemiężeni nie tyle fizycznie, co moralnie.
Nie zwracamy uwagi na narodowość, na wiarę, patrzymy na człowieka. W jednym obwodzie
bywa tam po ponad 120 narodowości. Dlatego ja w swojej diecezji, gdy odwiedzam parafie
katolickie, jeżeli jest tam biskup prawosławny, staram się spotkać z nim, z władzami
państwowymi. To na ogół się udaje i po takim dialogu jest inna rzeczywistość. Kiedy
spotykamy się przy stole, ja mówię zgodnie z Ewangelią, konkretnie: jest taka praca,
jest taka moja misja, bo przecież katolicy od dawien dawna tu są, byli tam zsyłani
Polacy, Ukraińcy, Białorusini, Łotysze, Litwini itd., a dzisiaj są tu katolicy Buriaci,
Ewenkowie, Jakuci, Rosjanie, są różne narodowości. Człowiek ma prawo, tak jak jest
stworzony na Boży obraz i podobieństwo, ma wolną wolę wybrać sobie kierunek drogi
ku Bogu i zbawieniu.
- Ostatnio dużo się mówi o tym, że relacje między
katolicyzmem i prawosławiem się ocieplają. Zwłaszcza kard. Walter Kasper o tym wspomina,
że relacje między Stolicą Apostolską a Patriarchatem się ociepliły. Czy również w
diecezji Księdza Biskupa też to widać, czy może pozostają jeszcze
jakieś napięcia?
Bp. C. Klimowicz: Nawet dzisiaj mieliśmy spotkanie
z kard. Kasperem, który odpowiada za sprawy ekumeniczne, z kardynałem sekretarzem
stanu Bertone, a specjalnie z Moskwy przyjechał nasz nuncjusz, abp Antoni Mennini,
aby się spotkać razem z całym episkopatem Rosji. Siedzieliśmy przy jednym stole, dyskutowaliśmy
i chcę powiedzieć, że w mojej diecezji, nie patrząc na jakieś przeszkody, staram się
nawiązywać kontakty. Oczywiście jeszcze nie spotkałem się ze wszystkimi biskupami,
bo to nie jest takie proste, ale zawsze, jeśli człowiek szuka drogi dialogu, drogi
autentyczności – Pan Bóg pobłogosławi. Naród jest wspaniały, był wierzący, ale przez
tych 70 lat dla większości Boga wyrwano, więc On posyła nas, jak owce między wilki,
jakby na zatratę. Ale to nie cała prawda, bo posyła z mocą Bożą. Jeżeli idziemy właśnie
w tym kierunku, to zawsze jest kontakt. Dlatego w wielu parafiach, kiedy się spotykam
z biskupami prawosławnymi, te relacje są poprawne. Od jednego z nich nawet otrzymałem
mitrę, którą tylko biskup katolicki używa. On był w Rzymie i specjalnie ją kupił.
„Bo ja czekałem – powiada – kiedy przyjedziesz, jako władyka,to ja
chcę ci to podarować, jako uznanie i szacunek. Do tego samego Boga idziemy w imię
Ewangelii świętej”.
- Od dwóch dni rosyjska Cerkiew ma nowego patriarchę.
Jak Ksiądz Biskup przyjął ten wybór?
Bp. C. Klimowicz: Oczywiście
modliliśmy się w naszej diecezji, i kapłani, i siostry, bo to też jest dla nas bardzo
ważne. Z byłym metropolitą smoleńskim i kaliningradzkim Cyrylem widywałem się parę
razy w nuncjaturze, na spotkaniach publicznych itd. Jeżeli Pan Bóg zechciał postawić
tego człowieka na czele Cerkwi, to też chce przez niego coś dać, jakby nowy kierunek.
To zależy też od dwóch stron: jak będziemy my, katolicy, wierni i duchowieństwo, podchodzili
do spraw prawosławia, tak i oni będą podchodzili do nas. Rosjanie mówią: „Pożywiom
– uwidim” (pożyjemy – zobaczymy), ale ja nigdy nie tracę wiary i nadziei, że będzie
dobry kontakt, taki, jakiego oczekujemy i o który się modlimy. Jeżeli cały Kościół
katolicki na całym świecie i tutaj w Rzymie od dawien dawna modli się, żeby ta wiara
w Rosji, na świecie, kontakt międzyreligijny były przeżywane na płaszczyźnie miłości,
zrozumienia, dobroci, to ta modlitwa na pewno jest wysłuchana. Tylko czy my tego doczekamy...?
Ale wierzymy w te nowe, wspaniałe relacje.
- Pytanie o Kościół lokalny,
którym kieruje Ksiądz Biskup. Jest to Daleki Wschód, bo Irkuck to wschodnia
Syberia, Sachalin to już niemal Japonia. Jak wygląda ten Kościół?
Jak wygląda jego posługa w tym regionie?
Bp. C. Klimowicz: Mam niewielu
kapłanów – 42. Są oni różnych narodowości: Słowacy, Polacy, Koreańczycy, z Argentyny,
z USA, Indonezji i z innych państw. Nie jest łatwo, żeby wszystko jakoś skoordynować,
ale nie ma jakichś podziałów. Na przykład w Jużnosachalińsku miałem Amerykanów. Oni
wyjechali, bo jeden zachorował, a drugi musiał wracać. Teraz tam posłałem tam do pracy
kapłana z Indii. Są siostry Matki Teresy z Kalkuty, a wśród nich m.in. Polka i zakonnice
innych narodowości, w tym z Indii. Msza św. jest odprawiana w języku rosyjskim i angielskim.
Siostry pracują pomagając ubogim, kapłan w miarę możliwości też pomaga tym ludziom
znaleźć Boga i umocnić wiarę.
Kościół nie stoi w miejscu, to nie jest możliwe.
Chrystus powiedział:„Jeżeli przyłożyłeś rękę do pługa, idź do przodu, nie możesz się
oglądać”. I właśnie tę misję moi kapłani i siostry zakonne na ile mogą wykonują, ale
przecież Pan Bóg nie wymaga nigdy od człowieka rzeczy niemożliwych, robią to zgodnie
z wolą Bożą.
- A kim są wierni tego Kościoła?
Bp. C. Klimowicz:
Koreańczycy, Rosjanie, ludzie pochodzenia polskiego, litewskiego, po prostu wszystkie
te narodowości – jak powiedziałem na początku – które kiedyś zostały porozrzucane
po całej Syberii. Niekoniecznie są to zesłańcy, bo to jest już któreś pokolenie, ale
też ludzie przybyli za pracą. Były Związek Radziecki, tyle republik, gdzieś lepiej
płacono – przyjeżdżano myśląc nieraz o krótkim tylko pobycie, ale pozostali, ponieważ
taką zastali sytuację materialną itd.
- Sami zgłaszają się do Kościoła,
czy trzeba szukać tych ludzi, którzy mają jakieś korzenie katolickie, których przodkowie
byli katolikami?
Bp. C. Klimowicz: W mojej diecezji kapłan
powinien iść do ludzi, szukać tych ludzi. To nie jest jak w Polsce, że księża są w
kościołach, ludzie przychodzą, spowiadają się, przystępują do sakramentów. U nas trzeba
szukać człowieka. Jeżeli ksiądz jest „drugim Chrystusem”, powinien tak jak Chrystus
iść z otwartym sercem, z błogosławieństwem Bożym, nie patrząc na przeszkody, ale iść
w imię Chrystusa tak, jak dwunastu Apostołów. Jeden zdradził – odszedł, na jego miejsce
wybrano następnego.
Jesteśmy teraz z wizytą ad limina – „u progów apostolskich”
świętych Piotra i Pawła, w Roku św. Pawła, który daje nam tyle możliwości uzyskania
odpustu. Oni poszli na cały świat. My nie idziemy na cały świat, ale przed nami też
stoi otworem nieznany świat, gdzie ludzie w ogóle pierwszy raz słyszą o Bogu, gdzie
rdzenni mieszkańcy Go nie znają, ale poszukują i chcą tego Boga mieć i naszym zadaniem
jest przedstawić im Chrystusa, Nim żyć i przekazać prawdziwą wiarę w Boga.