Znów niespokojnie w Demokratycznej Republice Konga
Ponownie potęguje się chaos na wschodzie Demokratycznej Republiki Konga. Regularne
oddziały rwandyjskie, które wkroczyły tam 20 stycznia, aresztowały przywódcę rebeliantów
Tutsi, Laurenta Nkundę. W rejonie Gomy i Rutshuru nadal jednak działają jego oddziały
zbrojne, a z drugiej strony frontu kongijska milicja Mai Mai oraz Demokratyczne Siły
Wyzwolenia Rwandy. Jak informuje miejscowa Caritas, nie wiadomo jak zachowa się ta
mozaika ugrupowań wobec nowej sytuacji. W rejonie tym przebywa ok. 300 tys. uchodźców,
których los zależy wyłącznie od międzynarodowej pomocy humanitarnej. W razie zaostrzenia
konfliktu ich sytuacja może stać się rozpaczliwa.
Jednocześnie na północy
kraju trwa obława na Armię Oporu Pana. Dotychczasowa ofensywa wojsk kongijsko-ugandyjsko-południowosudańskiej
koalicji nie przyniosła oczekiwanych rezultatów. Kosztowała natomiast życie około
600 osób, przeważnie cywilów, na których rebelianci mszczą się za swoje niepowodzenia.
Armia Demokratycznej Republiki Konga przedłużyła o trzy tygodnie umowę z Ugandą na
wspólne działanie przeciwko Armii Oporu Pana na kongijskim terytorium. Obecnie część
operacji wojskowej przeniosła się na teren Południowego Sudanu.