Bp Mateusz Ustrzycki (Kanada): więcej jest dobra niż zła - rozmowa
W Toronto odbyła się 6 stycznia Konferencja Polskich Księży na Wschodnią Kanadę.
Wraz z kilkudziesięcioma kapłanami spotkał się bp Mateusz Ustrzycki. Emerytowanego
biskupa pomocniczego diecezji Hamilton, który jest jedynym hierarchą polskiego pochodzenia
w episkopacie Kanady, zapytaliśmy, czemu służą tego typu
spotkania.
Bp M. Ustrzycki: Już któryś raz jestem z tymi księżmi.
Jestem bardzo zadowolony, że księża oblaci organizują ten opłatek gromadząc polskich
księży pracujących tutaj w Kanadzie. Jest to bardzo potrzebne, gdyż wielu z nich pracuje
na parafiach znacznie oddalonych od siebie. Nie gromadzą się częściej niż ten raz,
czy dwa razy do roku. Ta wspólnota jest dla nich ważna. Osobiście bardzo to popieram.
- Co polscy księża wnoszą w Kościół kanadyjski? Są mu potrzebni?
Bp
M. Ustrzycki: Tak. Wielu z nich pracuje w parafiach angielskojęzycznych. Gdzie
mogą, wnoszą różne swoje zwyczaje, np. opłatek czy w czasie Wielkanocy święconkę.
Wielu Kanadyjczyków to lubi. Widzę, że z księża, którzy przyjeżdżają tutaj z Polski
stosunkowo łatwo włączają się w kulturę kanadyjską i bardzo gorliwie tutaj pracują.
-
Ksiądz Biskup rok temu przeszedł na emeryturę. Co w posłudze biskupa pomocniczego
diecezji Hamilton było dla Księdza Biskupa największą radością, a co największą troską?
Bp
M. Ustrzycki: Największą troską było, że mamy niewielu księży. Dlatego starałem
się sprowadzić kleryków z Polski. Niektórzy z nich wytrwali tu kilka lat i wyjechali.
Z sześciu wyświęciliśmy jednak trzech i to się pięknie udało. Największa radość? To
z całą pewnością bierzmowania młodzieży. Wielu ludzi przychodziło już do mnie mówiąc:
„Ksiądz Biskup mnie bierzmował”. Niektórzy z nich zostali nawet wyświęceni na księży,
inni są lekarzami czy adwokatami. W ubiegłym tygodniu spotkałem osobę pracującą w
Anglii. Podeszła, żeby mi powiedzieć, że to właśnie ja ją bierzmowałem, a w biurze,
gdzie pracuje, ma zdjęcie z tej liturgii bierzmowania. Dla mnie są to bardzo cenne
chwile.
- O Kościele kanadyjskim mówi się, że podobnie jak inne Kościoły
zachodnich społeczeństw, jest dotknięty procesem sekularyzacji. Ponieważ media świeckie
akcentują niemal wyłącznie „bolączki” chciałbym zapytać o znaki nadziei na przyszłość?
Bp
M. Ustrzycki: Jamam wielką nadzieję. Ilekroć rozmawiam prywatnie z młodzieżą,
to widzę, że ona poszukuje. Niektórzy już znaleźli Jezusa i idą za Nim. Żal mi natomiast,
że wiele razy sami rodzice bałamucą swoje dzieci. Każą im iść do kościoła, a sami
nie idą. Nie dają dobrego przykładu. Często jest to po prostu skandal, że rodzice
nie dostrzegają, jak wiara jest ważna. Przecież dzieci bardziej patrzą na przykład,
niż na nakazy rodziców.
- Do Polski dochodzą nieraz i negatywne
wiadomości z życia Kościoła kanadyjskiego. Gdy ludzie je słyszą, o czym
powinni pamiętać, na co zwracać uwagę, co wiedzieć?
Bp M. Ustrzycki:
Powiedziałbym tak: kiedy patrzymy na sport, to w sporcie nie chwalą tych, co nie
grają za dobrze, tylko tych, co świetnie grają. W przypadku krytyki Kościoła mówi
się o tych, co nie wypełniają swoich obowiązków. A przecież iluż mamy ludzi bardzo
dobrych, którzy żyją po chrześcijańsku, dają dobry przykład. Iluż mamy świętych! O
nich się jednak nie mówi, tylko o tym, co jest złe. Więcej jest jednak dobra niż zła.
- O Kościele kanadyjskim wiele mówiliśmy przy okazji Światowych
Dni Młodzieży w Toronto. Czy został po nich jakiś trwalszy owoc?
Bp
M. Ustrzycki: Tak. Wydaje mi się, że od tamtego czasu więcej ludzi wstąpiło do
seminariów czy nowicjatów, dziewcząt do zakonów. Zauważam, że procentowo więcej młodzieży
chodzi do kościoła. Choćby po tym widać, że są owoce wizyty Ojca Świętego. Czego nam
życzyć obecnie? Tylko, aby Pan Bóg nam błogosławił w tym Nowym Roku.