Diecezja charkowsko-zaporoska na Ukrainie ma nowego kapłana. Diakonowi Aleksiejowi
Karawańskiemu święceń prezbiteratu w konkatedrze w Zaporożu udzielił 27 grudnia tamtejszy
biskup koadiutor Marian Buczek, który udzielił wywiadu Radiu Watykańskiemu.
Bp
M. Buczek: Dzisiaj, na świętego Jana Apostoła i Ewangelisty, była wielka radość
w konkatedrze charkowsko-zaporoskiej w Zaporożu, gdzie został wyświęcony trzeci w
tym roku ksiądz dla tej diecezji. Dwóch było wyświęconych na wiosnę, ten jest trzeci.
Ks. Aleksiej Karawański studiował w seminarium w Gródku Podolskim, a tamci dwaj w
Częstochowie i Łomży. Obecnie diecezja charkowsko-zaporoska ma jeszcze sześciu kleryków:
jeden studiuje w Rzymie, dwóch w Polsce, trzech na Ukrainie. Diecezja jest młoda,
ma dopiero siedem lat, a więc ten nowy kapłan jest dla nas bardzo cenny. Modliliśmy
się również o nowe powołania kapłańskie i zakonne, żeby ten Kościół lokalny wzmocnić.
Jest to diecezja naprawdę misyjna, położona na terenie wschodniej Ukrainy, gdzie jest
wielki przemysł, a z drugiej strony gdzie jest jeszcze bardzo mało kościołów, kapłanów
i sióstr zakonnych. Dzisiejsze święcenia zgromadziły wielu księży z południowego regionu
diecezji oraz wiernych, którzy cieszą się, że młoda diecezja ma młodych kapłanów.
Ja przewodniczyłem tej liturgii, jako koadiutor, był obecny też ordynariusz, bp Stanisław
Padewski, który na koniec uroczystości podziękował wszystkim, a szczególnie rodzicom
za ofiarowanie swojego syna dla służby w Kościele Chrystusowym.
- Przy okazji
ostatniego posiedzenia ukraińskiego episkopatu podawaliśmy radosną wiadomość
o odzyskaniu kościoła w Dniepropietrowsku...
Bp M. Buczek: Ona jest
radosna, ponieważ podpisana jest umowa między trzema zainteresowanymi stronami, natomiast
w praktyce są tam różne, jak to się mówi, niuanse prawne. W efekcie my do tego kościoła
jeszcze nie możemy wejść. Oczywiście czynimy różne starania u władz i liczymy, że
powoli dojdzie do tego. Nie chcemy jednak robić tam jakichś awantur. Wszystko jest
na dobrej drodze, ale nie weszliśmy jeszcze do kościoła. Tak wygląda obecna sytuacja.
-
A jeżeli chodzi o święta Bożego Narodzenia, jak
je przeżywaliście?
Bp M. Buczek: Przeżywaliśmy radośnie i trzeba
powiedzieć, że zarówno w naszej konkatedrze w Zaporożu, jak i w katedrze w Charkowie
było nadzwyczaj dużo ludzi, w tym także prawosławnych czy takich katolików, którzy
chodzą do kościoła kilka razy do roku. To się od razu widziało po ich zachowaniu czy
po rozmowach. Byli też przedstawiciele władz. Na przykład w Charkowie w imieniu wojewody
przewodniczący urzędu ds. religii przeczytał świąteczne życzenia skierowane do wiernych
i do biskupa. To też był wyraz jedności, zauważenia znaczenia Kościoła katolickiego
na wschodnim terenie Ukrainy. Zresztą wszystkie kościoły, jak mówili mi księża, były
na pasterkach przepełnione. Tak samo było w pierwszym dniu świąt Bożego Narodzenia,
mimo że jest to dzień pracy na Ukrainie. Przychodzili również niekatolicy, chcąc zobaczyć
szopkę, wystrój naszych świątyń, bo one różnią się od cerkwi prawosławnych, ponieważ
są choinki, jest dekoracja na zewnątrz i wewnątrz kościoła. Ludzie się pytają, co
to znaczy i dlaczego tak jest. Jest to więc swego rodzaju apostolstwo.
-
Mimo tego, że prawosławni będą obchodzić święta za ponad tydzień...?
Bp
M. Buczek: Szóstego stycznia jest u nich Wigilia, a siódmego i ósmego prawosławni
mają swoje święta. Do nas przychodzili głównie prawosławni z rodzin mieszanych. Przychodzili
wszyscy razem, nieraz całymi rodzinami, widać było i młodzież, i dzieci, i starszych.
Jest to więc także jakieś apostolstwo w kierunku ekumenizmu, pojednania. Świętujemy
w różnym czasie, ale zbieramy się razem na modlitwie najpierw u nas, ale później nasi
pójdą w czasie prawosławnych świąt do nich.