Polski biskup boliwijskich górali – wywiad z bp. K. Białasikiem SVD
O diecezji wielkiej jak 1/6 Polski, dwa razy wyższej niż Tatry, o żyjących
tam rolnikach i górnikach, którzy w Sylwestra tańczą dla Matki Bożej, oraz o kontrowersyjnych
reformach prezydenta Evo Moralesa opowiada bp Krzysztof Białasik, werbista. Benedykt
XVI przyjął ordynariusza diecezji Oruro 7 listopada.
- Księże
Biskupie, to pierwsza wizyta „ad limina” po nominacji, która miała miejsce
trzy lata temu. Dopiero co rozmawiał Ksiądz Biskup z Ojcem
Świętym. Z pewnością były pytania o to, jaka jest diecezja Księdza Biskupa. My też
zacznijmy od tego pytania. Jaki jest Kościół w Oruro?
Bp K. Białasik:Tak, to prawda, na początku przedstawiłem Ojcu Świętemu diecezję Oruro. Leży ona
3870 m n.p.m. i wyżej. Nie ma terenów niższych. Panuje tam ostry wysokogórski klimat.
Jest dość chłodno, mrozy dochodzą do -16 stopni, a nawet jeszcze niżej. Żyją tam cztery
grupy etniczne. Miasto Oruro rozwija się w dość szybkim tempie. W tej chwili liczy
już 220 tys. mieszkańców. Jest to dość rozległe miasto, wokół którego znajdują się
kopalnie. Istnieje tam problem migracji, ponieważ napływają ludzie z terenów wiejskich.
Cała diecezja składa się właściwie z dwóch grup: jedna to górnicy, a druga to ludzie
pracujący na roli, hodowcy lam, alpaki i zwierząt typowych dla tamtejszego regionu.
Diecezja ma prawie 54 tys. km². Dla porównania jest to mniej więcej 1/6 terytorium
Polski. W departamencie Oruro jest dużo złóż mineralnych, ale wydobywane z nich surowce
przez wiele lat były wywożone do innych części Boliwii i za granicę, także w Oruro
już niemal nic nie zostało. Dlatego poziom życia jest bardzo niski, ludzie walczą
o wolność, o jedność i o to, by poprawić swój byt, podnieść stopę życiową. Myślę,
że to są ludzie, którzy pragną coś zrobić dla tej ziemi, pragną żyć w jedności, są
pokorni i bardzo religijni. Oczywiście istnieje problem synkretyzmu, który bardzo
silnie się przejawia w wierzeniach tamtejszej ludności. Ale są naprawdę bardzo religijni
i kiedy ksiądz, siostra zakonna, katecheta czy biskup przyjeżdżają do wioski, zawsze
się zbierają i modlą się. Są bardzo oddani Kościołowi. To trzeba im przyznać i dziękować
Panu Bogu za to.
- Nie raz informowaliśmy, że kiedy Evo Morales
próbował wprowadzić swoje reformy, nie brakowało napięć społecznych. Ludzie
próbowali bronić się przed nowymi pomysłami. Kościół mediował w konflikcie
wewnętrznym i to skutecznie.
Bp K. Białasik: Konferencja
biskupów wyznaczyła do tego specjalną komisję, która towarzyszyła w procesie tworzenia
nowej konstytucji. Problem polega na tym, że nie wszystkie normy i reguły zostały
odpowiednio wypełnione. Istnieją kwestie problematyczne w samej konstytucji, w różnych
artykułach. Konferencja Episkopatu Boliwii zwróciła na nie uwagę w biuletynie, który
został przedstawiony przede wszystkim rządowi, ale także instytucjom działającym w
Boliwii. To są konkretne spostrzeżenia. Biskupi przedstawiają niebezpieczeństwa, które
mogą grozić społeczeństwu, jeżeli te artykuły konstytucji zostaną zatwierdzone w obecnej
postaci. Jednym z bardzo istotnych artykułów jest ten, który dotyczy życia. Rząd nie
chce potwierdzić, że życie zaczyna się od chwili poczęcia i dlatego istnieje moralny
problem obrony życia, obrony rodziny, obrony społeczności. Dużo ludzi nie rozumie
jeszcze tego problemu, ponieważ nie czytali konstytucji, nie byli nią zainteresowani.
Wierzą jednak władzom, które przedstawiają im konstytucję na swój sposób.
-
Kościół jest aktywny również na tym polu. Półtora roku temu powstała w Boliwii
FundacjaŻycia i Rodziny, Ksiądz Biskup jest jej przewodniczącym. Na
czym polega jej działalność i zadania?
Bp K. Białasik: W
Boliwii mamy bardzo dużo instytucji, biur, które działają na rzecz obrony życia i
rodziny. Ja osobiście, jako sekretarz konferencji biskupów ds. duszpasterskich, w
latach 2002-2003 zorganizowałem komisję, która, broniąc życia i rodziny, wystąpiła
przeciwko przedstawionemu wówczas prawu. Zrozumieliśmy wtedy, że problemem Boliwii
jest brak koordynacji między instytucjami broniącymi życia i rodziny. Dlatego też,
z pomocą nuncjusza apostolskiego w Boliwii, otworzyliśmy Fundację na rzecz Życia i
Rodziny, która ma za zadanie koordynować pracę wszystkich grup, które pracują w tej
dziedzinie. Szukamy wspólnej drogi w walce zgodnej z tym, co mówi Kościół; jeżeli
będziemy działać w jedności, to oczywiście owoce będą bogatsze i osiągniemy sukces
w obronie tej największej wartości, jaką jest życie.
- Kościół w
tej dziedzinie naucza, uświadamia. Działalność edukacyjna prowadzona jest również
na lekcjach religii. Dwa lata temu mówiliśmy o konflikcie wokół
nauczania religii w boliwijskich szkołach. Pojawiły się pomysły,
by lekcje religii ze szkół usuwać. Jak sytuacja przedstawia się
obecnie?
Bp K. Białasik:Można powiedzieć, że jesteśmy w
sytuacji "podbramkowej", bardzo trudnej. Właściwie rząd dąży do likwidacji lekcji
religii w szkołach, a zamiast tego chce wprowadzić coś w rodzaju religioznawstwa –
wiedzy o religii i duchowości. Rząd nie chce religii w szkołach i to jest problem.
Dlatego w różnych miastach, również w Oruro, odbyły się manifestacje w obronie lekcji
religii w szkołach. Ale jeżeli wejdzie w życie nowa konstytucja, to religia może zniknąć
ze szkół. Będzie to na pewno wielki problem, bo wiele młodzieży nie będzie miało możliwości
poznania Chrystusa. Będziemy musieli zastanowić się nad tym, jak dotrzeć do młodzieży,
aby przybliżyć jej Chrystusa i prawdy chrześcijańskiej wiary. Nie będzie to łatwe,
bo obszar jest bardzo wielki, szkół jest bardzo dużo, a robotników w winnicy Pańskiej
bardzo mało. Mamy tylko 25 kapłanów diecezjalnych na terenie odpowiadającym 1/6 terytorium
Polski. Katechetów też jest niewielu. W tej chwili największą grupę stanowią nauczyciele
religii, ale nie wszyscy wypełniają swe obowiązki, jak należy. Trzeba jeszcze nad
tym popracować, żeby odpowiedzieć na wezwanie Chrystusa i nieść Ewangelię wszelkiemu
stworzeniu, wszystkim mieszkającym tam ludziom. Myślę, że trzeba też szukać jakiegoś
rozwiązania wśród katechetów, ludzi, którzy mają głęboką wiarę, chcą służyć Panu Bogu
i poświęcić Mu się, ucząc Słowa Bożego, Dobrej Nowiny Chrystusa wszystkich, którzy
jeszcze jej nie znają albo znają ją bardzo słabo.
- Brak ludzi w
pewnym sensie nadrabiacie skutecznym zaangażowaniem w środki przekazu. W Boliwii istnieje
dużo, bo ponad 50 stacji radiowych, są programy telewizyjne. Ksiądz
Biskup zresztą odpowiada za komisję medialną boliwijskiego
episkopatu.
Bp K. Białasik: Jeżeli chodzi o środki masowego przekazu
w Boliwii, to na taką liczbę ludności rzeczywiście mamy bardzo dużo stacji radiowych.
Mamy też dobre kontakty z różnymi kanałami telewizyjnymi, także dzięki Bogu co niedzielę
jest transmitowana Msza św. z różnych części Boliwii. Istnieje jednak problem jedności
pracy w środkach masowego przekazu. Są stacje, które nie zawsze przekazują prawdę
wiary tak, jak powinny. Ten problem istnieje w różnych częściach Boliwii, ale konferencja
biskupów stara się to wszystko korygować. Na różnych spotkaniach poruszaliśmy ten
problem, aby wiadomości były przekazywane zgodnie z prawdą, tak, jak to wskazał Ojciec
Święty w orędziu na Międzynarodowy Dzień Środków Społecznego Przekazu.
-
Czy prowadzicie warsztaty dokształceniowe dla nadawców?
Bp
K. Białasik:Oczywiście, i to w różnych diecezjach. Ale żeby skoordynować
tę pracę na poziomie całej Boliwii, organizujemy różne spotkania, starając się działać
systematycznie i odpowiedzialnie dla dobra Kościoła i ludności.
- Jedną
z kwestii dość drażliwych w relacjach państwo-Kościół
był też pomysł prezydencki, a w każdym razie partii prezydenckiej,
zastąpienia uroczystości Bożego Ciała "Świętem Słońca".
Bp K. Białasik:
Była taka propozycja i myślę, że jeszcze istnieje. Jeżeli nowa konstytucja zostanie
zatwierdzona, a prawdopodobnie tak się stanie, to rzeczywiście może dojść do tego,
że rząd będzie znosił jakieś święta. Mówiono o zniesieniu Bożego Ciała, Wszystkich
Świętych, Bożego Narodzenia. Ja osobiście nie wierzę, że do tego dojdzie. Bo kiedy
rząd zaproponował zniesienie święta Bożego Ciała, to kościół wypełnił się ludźmi.
Ci, którzy nie przychodzili do kościoła, tego dnia przyszli. Myślę zatem, że tam,
gdzie stwarza się problemy, ludzie potrafią odpowiedzieć w sposób stanowczy. Kiedyś
to święto było obsługiwane przez policję, która pomagała w procesji. Wtedy nie było
ludzi, a teraz jest na odwrót. Ostatnim razem nie było ani policji, ani wojska, ale
kościół wypełnił się ludźmi. Ludność odpowiedziała według tego, co czuje w sercu,
według wiary. Ludzie przyszli do kościoła i nie wierzę, żeby tak łatwo można było
znieść to święto, a tym bardziej inne.
- Księże Biskupie, co jest nadzieją
dla boliwijskiego Kościoła?
Bp K. Białasik:To, że jest
Kościołem młodym, pełnym życia i nadziei. U mnie na przykład większość kapłanów to
ludzie młodzi – dopiero rok, dwa lata albo trzy po święceniach. Mówiłem Ojcu Świętemu,
że mam w diecezji młodych kapłanów, a on odpowiedział, że to jest wielka nadzieja.
Ja także mam wielką nadzieję, że ten Kościół będzie się rozwijał. Oczywiście trzeba
dużo pracy, wysiłku i dużo odpowiedzialnych osób, żeby tę pracę dobrze zorganizować.
Trzeba być świadomym odpowiedzialności za budowanie Królestwa Bożego na tej ziemi.
Myślę, że z pomocą Bożą, z błogosławieństwem Ojca Świętego ten Kościół na pewno będzie
się rozwijał, i to nie tylko w Oruro. Poza tym cieszę się z odpowiedzi niektórych
zgromadzeń żeńskich, które zadeklarowały, że przyjadą do pracy w Oruro. Prawdopodobnie
już niebawem przybędzie trzecie zgromadzenie z Polski. Pierwsze przyszły siostry dominikanki,
później albertynki, a w przyszłym roku mają przyjść urszulanki. Także Bogu dzięki
za to wszystko. Muszę wyrazić też wdzięczność Panu Bogu za powołania. Nie jest ich
dużo, ale za każde powołanie trzeba podziękować, za tych oddanych ludzi, którzy codziennie
pracują, żeby nieść Słowo Boże, interesują się rozwojem Kościoła. Trzeba też wspomnieć
o oddaniu się Matce Bożej w codziennym życiu, o wielkim karnawale z Oruro, tak barwnym
i tak pięknym. Ludzie nie tańczą dla samych siebie, dla rozrywki, ale właśnie dla
Matki Bożej.
- Czy jest to karnawał noworoczny, czy
jakiś inny, maryjny?
Bp K. Białasik: Noworoczny i to jest
coś pięknego! Właśnie to całkowite oddanie się Matce Bożej. W tym wszystkim możemy
dostrzec też synkretyzm i doszukiwać się problemów. Ale ja myślę, że problemy te wychodzą
raczej z naszej strony, ludzie sobie sami ich nie robią. Oni wierzą, że muszą tańczyć
dla Matki Bożej i robią to z miłości do Niej. Podsumowując, widzę, że ten Kościół
się rozwija. Oczywiście, muszę jeszcze dużo zrobić, by lepiej poznać bogactwo tej
wiary. Myślę, że Pan Bóg pobłogosławi i wszystko pójdzie po dobrej drodze, jeżeli
będziemy współpracować i z radością nieść Chrystusa.