Przed tygodniem minęło pół wieku od wyboru na Stolicę Piotrową kard. Angelo Roncallego.
Bez wątpienia najważniejszym wydarzeniem rozpoczętego 28 października 1958 r., a trwającego
niecałych pięć lat pontyfikatu Jana XXIII było zwołanie Soboru Powszechnego. Beatyfikując
tego Papieża, na jego liturgiczne wspomnienie Jan Paweł II nie przypadkiem wyznaczył
11 października, czyli rocznicę inauguracji w 1962 r. obrad Vaticanum II, w których
zresztą Karol Wojtyła sam od początku do końca uczestniczył jako biskup. Sobór był
niewątpliwie pod wieloma względami przełomowy – co oczywiście nie oznacza bynajmniej
jakiegoś zerwania z przeszłością, ale dojrzewanie, twórczą kontynuację tego, co Duch
Święty już wcześniej przygotowywał i rozwijał w Kościele. Dotyczy to wszystkich soborowych
inicjatyw, tak na polu liturgii, jak biblistyki, eklezjologii, ekumenizmu, dialogu
międzyreligijnego, teologii laikatu, katolickiej nauki społecznej czy innych.
Dla
relacji katolicko-żydowskich to, co wskazał Sobór Watykański II w „Nostra aetate”,
było „znaczącym kamieniem milowym” i wezwaniem do odnowy ich teologicznego rozumienia,
jak przypomniał 30 października 2008 r. Benedykt XVI, spotykając się z delegacją Żydowskiego
Komitetu Konsultacji Religijnych. Deklarację o stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich
uchwalono już po śmierci Jana XXIII, podczas ostatniej sesji soborowej. To jednak
on sam zadecydował, by Sobór zajął się stosunkiem chrześcijan do żydów, i można powiedzieć,
że ojcowie soborowi uczynili to w sposób zgodny z jego pragnieniami. Sprawy te zresztą
interesowały go już wcześniej, jeszcze przed ogłoszeniem Soboru, a nawet zanim został
Papieżem.
Angelo Roncalli, kapłan diecezji Bergamo w północnych Włoszech,
odznaczał się głęboką formacją, zdobytą również na studiach rzymskich, wrażliwością
na problemy społeczne, dobrą znajomością historii Kościoła, którą wykładał też w seminarium
i której poświęcił szereg prac badawczych. Posiadana wiedza i osobiste doświadczenie
przygotowywały go do późniejszych zadań. W 1925 r. Pius XI wyniósł go do godności
arcybiskupa i mianował delegatem apostolskim najpierw w Bułgarii, a potem w Grecji
i Turcji, gdzie był równocześnie administratorem apostolskim wikariatu apostolskiego
Konstantynopola. Pełniąc funkcje dyplomatyczne i zarazem pasterskie w tych krajach,
w których katolicy byli niewielką mniejszością, spotykał się z ludźmi różnych wyznań
i religii, wchodząc z nimi w dialog.
Podczas wojny, podobnie jak wielu
innych papieskich dyplomatów, abp Roncalli niósł pomoc licznym Żydom. Przedzierali
się oni przez neutralną wtedy Turcję w ucieczce przed hitlerowskimi prześladowaniami.
Delegat apostolski w Stambule dzięki dobrym stosunkom, jakie utrzymywał z ambasadami
różnych krajów, zdołał wielu żydowskim uchodźcom udzielić nie tylko wsparcia materialnego,
ale też zdobyć dla nich zapewniające bezpieczne schronienie wizy wjazdowe, w czym
szczególnie przydatne były kontakty z ambasadorem Szwajcarii. Do czarnomorskich wybrzeży
tureckich przypłynął kiedyś z rumuńskiego portu w Konstancy, szczęśliwie ominąwszy
niemiecką blokadę, statek pełen żydowskich dzieci. Rząd w Ankarze chciał jednak, powołując
się na swą neutralność, odesłać go z powrotem do Rumunii – to zaś groziło oddaniem
młodych pasażerów w ręce śmiertelnego wroga. Mons. Roncalli skłonił wówczas rumuńskiego
ambasadora do interwencji u władz tureckich, a one ostatecznie zgodziły się przepuścić
statek przez cieśninę Dardanele, przez którą przebiega jedyna trasa żeglugi z Morza
Czarnego na Śródziemne. Przyszły Papież uczynił też wiele dla Żydów z Węgier. Gdy
tysiącom żydowskich uchodźców udało się przekroczyć granicę węgiersko-bułgarską, Hitler
zażądał od króla Borysa, by odesłał ich z powrotem, co narażało ich natychmiast na
wywiezienie do obozów zagłady. Wówczas Roncalli, który z czasów, gdy był delegatem
apostolskim w Bułgarii, dobrze znał tamtejszego monarchę, skłonił go listem do przeciwstawienia
się Niemcom i zezwolenia uciekinierom na przekroczenie granicy z Turcją. Stamtąd mogli
wyruszyć do Palestyny.
Paradoksalnie jednym z dyplomatów, którzy pomagali
delegatowi apostolskiemu ratować Żydów, był ambasador Trzeciej Rzeszy w Turcji. Franz
von Papen, polityk z katolickiej partii Zentrum, ostatni kanclerz Republiki Weimarskiej,
w 1933 r. poszedł na kompromis z Hitlerem i został nawet wicekanclerzem w jego gabinecie.
Ponieważ dystansował się po części od narodowosocjalistycznej ideologii, został odsunięty
od udziału w rządach, ale powierzano mu funkcje dyplomatyczne. Po wojnie były ambasador
niemiecki w Turcji stanął przed trybunałem norymberskim. Został jednak zwolniony z
oskarżenia o zbrodnie wojenne, kiedy abp Roncalli – wówczas już nuncjusz w Paryżu
– złożył o nim świadectwo, że to dzięki jego pomocy był w stanie ocalić życie 24 tys.
Żydów. W 1959 r. – już jako Jan XXIII – przywrócił mu tytuł tajnego szambelana papieskiego,
który von Papenowi przyznał w 1923 r. Pius XI, ale w 1939 r. Pius XII odebrał.
W
delegaturze apostolskiej w Stambule żydowscy uchodźcy zmierzający do Palestyny nieraz
składali wizyty. 4 września 1940 r. Roncalli spotkał się tam z grupą polskich Żydów
pochodzących z Włocławka. 25 lipca 1943 r. wspólnota żydowska ofiarowała mu w dowód
wdzięczności cenny starodruk: włoski przekład dzieła Józefa Flawiusza, wydany w Wenecji
z 1608 r. Gośćmi delegatury bywali rabini, w tym Isaac Halevi Herzog z Jerozolimy.
Jeszcze raz skierował on słowa podziękowania za pomoc, jakiej papieski dyplomata udzielał
jego prześladowanym współwyznawcom, kiedy ten został wybrany na Stolicę Piotrową.
Przed 50 laty główny aszkenazyjski rabin Izraela pisał:
„Jestem przekonany,
że szlachetna wiara w najwznioślejsze wartości ludzkie, okazana w epoce nazistowskiego
okrucieństwa, kierować będzie dalej Waszą Świątobliwością w pełnieniu nowych, tak
ważnych funkcji”.
Jan XXIII nie był pierwszym Papieżem, do którego
rabin Herzog kierował słowa wdzięczności. Wcześniej tak ją wyrażał jego poprzednikowi,
Piusowi XII:
„Wasza Świątobliwość! Naród żydowski pamiętać będzie zawsze
z głęboką wdzięcznością pomoc, której tak licznym naszym braciom cierpiącym w czasie
nazistowskich prześladowań udzielała zarówno Stolica Apostolska, jak i dziesiątki
biskupów i księży katolickich w całej Europie. Lud Izraela nigdy nie zapomni tego,
co Wasza Świątobliwość i jego znakomici delegaci, natchnieni odwiecznymi zasadami
religii stanowiącymi podstawę prawdziwej cywilizacji, uczynili dla nas, swych nieszczęśliwych
braci i sióstr, w najtragiczniejszej godzinie naszej historii. Jest to żywym dowodem
Bożej Opatrzności na tym świecie. Dałby Bóg, aby w historii pamiętano, że kiedy dla
naszego ludu wszędzie zapanowała ciemność, Jego Świątobliwość zapalił dla nas światło
nadziei!”.
Te słowa Isaaca Haleviego Herzoga przypomniano ostatnio
w związku z kontrowersyjnymi wypowiedziami jego wnuka, izraelskiego ministra, który,
podobnie jak dziadek, nazywa się Isaac Herzog. Zaprotestował on przeciw wszczętym
w Kościele katolickim staraniom o beatyfikację Piusa XII, twierdząc, jakoby w czasie
drugiej wojny światowej Papież Pacelli nic nie uczynił dla ratowania Żydów. Sądzę,
że coraz lepiej znane dziś fakty wystarczająco dowodzą bezpodstawności takiej niestety
nadal rozpowszechnionej opinii.