W Mosulu, drugim co do wielkości mieście w Iraku, pozostało tylko 500 chrześcijan.
Przed rozpoczęciem wojny było ich tam ponad 25 tys. W ciągu ostatniego tylko miesiąca
z miasta zbiegło 10 tys. chrześcijan. Opuszczają swe domy, aby nie porzucać wiary
w Chrystusa. Od kilku bowiem tygodni w Mosulu trwają antychrześcijańskie pogromy.
Tym, którzy nie nawrócą się na islam, muzułmanie grożą śmiercią. Jak informuje chaldejski
arcybiskup Kirkuku, Louis Sako, w ciągu jednego tylko tygodnia zabito tam 12 chrześcijan.
Także wczoraj doszło do kolejnych dwóch zabójstw. Uchodźcy znajdują schronienie u
współwyznawców w okolicznych wioskach. Na ich potrzeby zagospodarowano też przykościelne
budynki, szkoły i ośrodki duszpasterskie.
Zdaniem abp. Sako, który udzielił
wywiadu agencji Asianews, obecna fala prześladowań może być związana z zapowiedzianymi
na styczeń wyborami. Niewykluczone, że komuś zależy też na przeforsowaniu idei chrześcijańskiego
getta na równinach Niniwy – uważa chaldejski hierarcha. Apeluje on do ONZ i Unii Europejskiej,
aby domagały się od irackich władz respektowania praw mniejszości. Natomiast chrześcijan
na Zachodzie prosi, by przejmowali się nie tylko sytuacją na giełdach, lecz również
losem prześladowanych braci w wierze.