Metoda historyczno-krytyczna jest pożyteczna w badaniach nad Biblią, ale nie wystarcza.
By właściwie rozumieć Pismo, egzegeci muszą mieć kompletną formację teologiczną –
wskazał Papież, zabierając głos 14 października na przedpołudniowej sesji synodalnej.
Jak czytamy w L’Osservatore Romano z 15 października, Ojciec Święty w swoim wystąpieniu
odwołał się zasadniczo do watykańskiego dokumentu o interpretacji Biblii w Kościele.
Wydała go w 1993 r. Papieska Komisja Biblijna, na której czele stał on wówczas jako
prefekt Kongregacji Nauki Wiary.
Benedykt XVI przestrzegł przed niebezpieczeństwem
egzegezy ograniczonej wyłącznie do metody historyczno-krytycznej. Pomaga ona zrozumieć,
że tekst święty nie jest mitologią, ale prawdziwą historią, i dostrzec głęboką jedność
całego Pisma Świętego. Opracowania utrzymane często na wysokim poziomie naukowym ukazują
aspekty historyczne Biblii. Mogą jednak prowadzić do traktowania jej jako księgi dotyczącej
tylko przeszłości. Przyjmując zatem to, co pożyteczne w takiej egzegezie, musimy być
świadomi jej zagrożeń. Papież nawiązał do soborowej Konstytucji o Objawieniu Bożym.
Wskazał, że kiedy zabraknie hermeneutyki wiary, jej miejsce zajmuje hermeneutyka pozytywistyczna
czy sekularystyczna. Według niej to, co boskie, nie ukazuje się w historii. Wtedy
wszystko sprowadza się do tego, co ludzkie. Tak dzieje się dziś w głównym nurcie egzegezy
w Niemczech, negującym zmartwychwstanie Chrystusa i ustanowienie przez Niego Eucharystii
– powiedział Ojciec Święty. Konieczne jest przezwyciężenie dualizmu oddzielającego
teologię od egzegezy. Teologia ma się opierać na Biblii, a egzegeza musi być teologiczna.
W praktyce trzeba więc poszerzyć formację przyszłych egzegetów – wskazał Benedykt
XVI.