Boliwijski episkopat ubolewa z powodu zerwania przez opozycję rozmów z rządem, które
miały doprowadzić do podpisania wielkiego narodowego porozumienia. Zdaniem uczestniczącego
w negocjacjach delegata episkopatu ks. Eugenia Cottera, jest to tym smutniejsze, że
w rozmowach właśnie pojawiły się szanse na realny postęp. Prefekci większości prowincji
Boliwii nie godzą się na rewolucyjne reformy lewicowego prezydenta Moralesa. Domagają
się większej autonomii i większego udziału w zyskach z wydobycia ropy naftowej. Evo
Morales odrzuca postulaty władz lokalnych, wiedząc, że może liczyć na silne poparcie
ubogiej ludności tubylczej oraz związków zawodowych, które już teraz zapowiedziały
wielkie manifestacje i oblężenie parlamentu, by zmusić deputowanych do przyjęcia proponowanych
przez rząd reform konstytucyjnych. Kościół obawia się, że po zerwaniu negocjacji znowu
dojdzie do krwawych starć między zwolennikami rządu i opozycji. W ich wyniku zginęło
już 19 osób.