Brytyjski rząd pracuje nad reformą konstytucji, która w obecnej postaci pozbawia prawa
do tronu katolika, męża katoliczki oraz dzieci zrodzone w katolickim małżeństwie.
Rozporządzenie to obowiązuje już od ponad 300 lat. Konstytucja nakazuje też nowemu
monarsze, by publicznie w obecności parlamentu wyparł się katolicyzmu. Problem nie
jest tylko teoretyczny. W maju narzeczona księcia Petera Phillipsa, wnuka królowej
Elżbiety, musiała przed ślubem wyrzec się swej katolickiej wiary i wstąpić do Kościoła
anglikańskiego, aby nie pozbawiać swego męża prawa do dziedziczenia tronu.
Choć
na wyspach od dawna wskazywano na potrzebę całkowitego zniesienia dyskryminacji katolików,
to jednak w parlamencie brakowało woli politycznej, by wprowadzić poprawki do konstytucji,
tym bardziej, że w brytyjskim systemie prawnym byłaby to operacja dość skomplikowana,
wymagająca między innymi zgody państw należących do Brytyjskiej Wspólnoty Narodów.
Tym razem szanse na równouprawnienie katolików są większe, ponieważ wraz z nimi o
równe prawo do dziedziczenia tronu ubiegają się również kobiety należące do rodziny
królewskiej. Jest więc nadzieja, że walcząc z męską dominacją, Gordon Brown zniesie
przy okazji dyskryminację katolików.