Msza dla chorych: cierpienie ma sens, gdy przeżywane jest z Chrystusem
Benedykt XVI odprawił 15 września w Lourdes Mszę dla chorych z udzieleniem sakramentu
namaszczenia. Opuszczając Francję, wyraził nadzieję, że dane mu będzie tam wrócić.
Ostatni
dzień swojego pobytu w Lourdes Benedykt XVI rozpoczął od porannego nawiedzenia czwartego
etapu odpustowej drogi jubileuszowej. Przez chwilę modlił się w kaplicy hospicjum,
gdzie św. Bernadeta, wkrótce po objawieniach, przyjęła pierwszą Komunię i gdzie zrodziła
się u niej myśl o powołaniu zakonnym. Do tego faktu nawiązał w chwilę później bp Jacques
Perrier, który na drodze jubileuszowej towarzyszył Ojcu Świętemu. W powitalnym przemówieniu
przed rozpoczęciem liturgii ordynariusz Tarbes i Lourdes stwierdził: „Nie mogło być
lepszego od tej wizyty przygotowania do Eucharystii sprawowanej specjalnie w intencji
chorych, niepełnosprawnych i tych, którzy im służą”.
Na placu przed sanktuarium
zgromadziły się rzesze pielgrzymów. Jednak pierwszeństwo podczas tej liturgii mieli
chorzy i niepełnosprawni, których około tysiąca rozmieszczono w pobliżu ołtarza. Mszę
sprawowano według formularza z przypadającego 15 września wspomnienia Najświętszej
Maryi Panny Bolesnej, co podkreśliło odśpiewanie średniowiecznej sekwencji Stabat
Mater.
Nawiązując do dzisiejszej liturgii, Papież wskazał na sens cierpienia
przeżywanego w łączności z Chrystusem i Maryją. Ból Jej matczynego serca nad umęczonym
Synem był ogromny. Jednak w blasku Zmartwychwstania „Jej łzy, wylewane u stóp krzyża,
przemieniły się w uśmiech”. W Lourdes Maryja objawiła się Bernadecie z uśmiechem.
Wyraża się w nim godność dzieci Bożych, której człowiek dotknięty chorobą nigdy nie
traci. Ten uśmiech – prawdziwe odbicie Bożej miłości – jest źródłem niezłomnej nadziei
– powiedział Benedykt XVI.
„Wiemy niestety, że długotrwałe cierpienia zaburzają
nawet najbardziej stabilne poczucie równowagi życiowej, podważają najmocniejszą ufność,
a czasem prowadzą nawet do utraty wiary w sens i wartość życia” – mówił Papież. Zauważył,
że bywają chwile próby, których człowiek nie jest w stanie znosić sam, bez pomocy
łaski Bożej. Szuka wtedy bliskości nie tylko tych, z którymi łączą go więzy krwi czy
przyjaźni, lecz także tych, z którymi łączy go wiara. „Któż mógłby być nam bliższy
od Chrystusa i Jego świętej, Niepokalanej Matki? Bardziej niż ktokolwiek inny potrafią
nas zrozumieć, pojąć ciężar naszych zmagań ze złem i cierpieniem. Pokornie pragnę
powiedzieć tym, którzy cierpią i zmagają się, dręczeni pokusą odwrócenia się od życia:
zwróćcie się ku Maryi! W Jej uśmiechu ukryta jest w tajemniczy sposób siła pozwalająca
nadal toczyć walkę z chorobą i walczyć o życie. U Niej także znajdujemy łaskę pogodzenia
się bez lęku czy żalu z opuszczeniem tego świata, kiedy taka jest wola Boża” – podkreślił
Ojciec Święty.
Benedykt XVI wyjaśnił też znaczenie sakramentu namaszczenia
chorych, którego po homilii udzielił ich grupie.
„Dla każdego cierpienie jest
zawsze czymś obcym i nigdy nie można się z nim oswoić. Dlatego niełatwo je znosić”
– mówił Papież. Przyznał, że jeszcze trudniejsze jest – jak to czynili niektórzy wielcy
świadkowie świętości Chrystusa – przyjmowanie cierpienia jako ważnej części naszego
powołania czy, jak to wyraziła św. Bernadeta, zgoda na «znoszenie wszystkiego w milczeniu,
by podobać się Jezusowi». Zauważył, że aby móc tak powiedzieć, trzeba wcześniej przebyć
długą drogę w zjednoczeniu z Jezusem. „Jednak już teraz można zdać się na Boże miłosierdzie,
które odsłania się w łasce sakramentu chorych. Polega ona na przyjęciu Chrystusa-Lekarza.
Nie jest On jednak lekarzem w takim sensie, jak to rozumie świat. By nas uzdrowić,
nie pozostaje na zewnątrz doznawanego przez nas cierpienia. Przynosi ulgę, obierając
sobie mieszkanie w człowieku dotkniętym chorobą – by ją znosić i przeżywać razem z
nim” – podkreślił Benedykt XVI.
Po homilii Ojciec Święty udzielił dziesięciu
osobom sakramentu namaszczenia chorych. Liturgia odbywała się na placu przed sanktuarium,
na tle nowo udekorowanej przez ekipę słoweńskiego jezuity, Marko Rupnika, fasady krypty
bazyliki. Oryginalne mozaiki, nawiązujące stylem do tradycji bizantyjskiej, ukazują
różańcowe tajemnice światła jako misterium uświęcania świata przez Wcielone Słowo.
Dzieło zostało zadedykowane Janowi Pawłowi II, który sam przed czterema laty rozważał
te tajemnice w lourdzkim sanktuarium.