Na prywatnych audiencjach Benedykt XVI przyjął w Castelgandolfo m.in. dwóch ambasadorów,
którzy kończą misję dyplomatyczną przy Stolicy Apostolskiej – tajwańskiego Chou-seng
Tou i litewskiego Algirdasa Saudargasa oraz nuncjusza apostolskiego w Bułgarii, abp.
Janusza Bolonka. Pochodzący z Polski watykański dyplomata był do niedawna nuncjuszem
w Urugwaju i na placówkę w Sofii dopiero wyrusza. Jak powiedział abp Bolonek Radiu
Watykańskiemu, audiencja była niezwykle miła i długa jak na tego typu spotkania: trwała
25 minut.
Abp J. Bolonek: Nie spodziewałem się, że nasza rozmowa będzie
tak wnikliwa, gdy chodzi o kraj, który opuściłem dokładnie 7 tygodni temu. Ojciec
Święty jest zorientowany w pracy nuncjuszów, także w krajach Ameryki Łacińskiej. Mogę
się domyślać, że chciał jeszcze raz usłyszeć relację bezpośrednio z ust swego przedstawiciela
– być może dlatego, że za kilka tygodni, dokładnie 21 września, rozpocznie się wizyta
ad limina Apostolorum biskupów urugwajskich. Ta wizyta była już przekładana
dwa lata temu. Obecnie biskupi przyjadą do Ojca Swiętego właściwie po siedmiu latach.
Być może dlatego Benedykt XVI chciał raz jeszcze dowiedzieć się, jak żyje Kościół
w kraju Ameryki Łacińskiej, który nie należy do tradycyjnie chrześcijańskich czy też
katolickich. Jak wiadomo Urugwaj jest krajem mocno zlaicyzowanym, jakkolwiek wrażliwym
na problemy religijne.
- Co naznaczyło w Urugwaju proces laicyzacji?
Czy tamtejszy Kościół próbuje, zdaniem Księdza Arcybiskupa, go przezwyciężać?
Abp
J. Bolonek: Urugwaj narodził się w 1825 r. jako niepodległa republika. Jako kraj
katolicki stracił ten charakter wskutek działalności masonerii, począwszy od połowy
XIX w. Dzisiaj, zwłaszcza od czasu dwóch wizyt apostolskich Jana Pawła II, kraj ten
próbuje odbudować swój pierwotny katolicyzm, znaleźć się w nurcie nowej ewangelizacji.
Służą temu kontakty ze Stolicą Apostolską, uczestnictwo biskupów w różnych konferencjach
i wadarzeniach organizowanych przez Radę Episkopatów Ameryki Łacińskiej CELAM. Ważna
w tym względzie była ostatnia, zorganizowana nieco ponad rok temu, V Konferencja Ogólna
Episkopatów Ameryki Łacińskiej i Karaibów w Aparecidzie. Mogę powiedzieć, że każdy
rok przynosi jakieś kolejne bodźce dla nowej ewangelizacji tego kontynentu, także
i Urugwaju.
- A jeżeli chodzi o nową misję powierzoną Księdzu Arcybiskupowi,
o Bułgarię...? Abp J. Bolonek: Bułgaria? Ja dopiero uczę
się poznawać ten kraj, głównie przez relacje pisane, ale też przez osoby, z którymi
spotykam się w dykasteriach Stolicy Apostolskiej. Mam szczególnie na myśli Kongregację
dla Kościołów Wschodnich, gdzie pracuje nasz rodak, ks. prał. Krzysztof Nitkiewicz.
Jestem mu ogromnie wdzięczny, gdyż wprowadza mnie w bieżącą sytuację Kościoła w Bułgarii.
Nie jest to wspólnota liczebna, wielka, jakkolwiek chce być Kościołem znaczącym. Wypadło
mu działać wśród Kościołów siostrzanych, choć odłączonych od Stolicy Apostolskiej.
Jest to dla mnie nowa sytuacja, bo do tej pory nie spotkałem się z Kościołem lokalnym,
gdzie wierni należą do dwóch diecezji obrządku łacińskiego i do egzarchatu bizantyńsko-słowiańskiego.
Jadę z wielką nadzieją, że będę mógł również i tam wziąć udział w procesie ewangelizacji,
poznać lepiej naszych braci prawosławnych. Ufam, że w tym wszystkim pomoże mi walnie
mój słynny poprzednik, abp Angelo Giuseppe Roncalli (bł. Papież Jan XXIII), który
w 1925 r. przybył do Bułgarii jako wizytator apostolski i mniej więcej po sześciu
latach Pius XI mianował go delegatem apostolskim. Mieszkał tam prawie 10 lat, zostawiając
po sobie jak najlepsze wspomnienia wśród Bułgarów, zwłaszcza prawosławnych. Ufam mocno
w jego orędownictwo, a także w pomoc wszystkich ludzi dobrej woli, których tam spotkam.
Przeraża mnie trochę język bułgarski. Jakkolwiek należy on do wielkiej rodziny języków
słowiańskich, jest wszakże bardzo różny od polskiego, ale myślę, że znając nieco język
rosyjski jakoś sobie dam radę. Na początku chciałbym przynajmniej nauczyć się dobrze
czytać.