Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj
Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj (Rz 12, 21) – pisał św.
Paweł do chrześcijan w Rzymie.
To zdanie kończy litanię pouczeń moralnych św.
Pawła i jakby ją podsumowuje. Pamiętamy, jak wiersz ten był aktualny w czasie stanu
wojennego i jak często powtarzał go w chwilach największych napięć Sługa Boży ks.
Jerzy Popiełuszko.
Największą kapitulacją człowieka wobec zła jest mu ulec:
gdy się mu poddaje i gdy zaczyna się postępować tak, jak postępuje przeciwnik, jednym
słowem – gdy przejmuje się od niego metody walki. Tak zresztą bywa często i w życiu
codziennym, i w życiu wewnętrznym. Ale nasuwa się tu jeszcze inny problem: walczymy
ze złem, toczymy często walkę rozpaczliwą i nie możemy go pokonać, i w końcu stawiamy
sobie pytanie, czy jest sens walczyć ze złem. Warto, ale nie zapominając, że najskuteczniejszą
walką ze złem jest czynienie dobrze.
Zmaganie się ze złem może nas zmóc i w
końcu okaże się, że było ono bezskuteczne, natomiast pewnym jest skutek czynienia
dobra. Bo dobro ogranicza zło, eliminuje je, niszczy jego wewnętrzną siłę, tyle że
nie walką, lecz swoją wewnętrzną siłą. Tam bowiem, gdzie jest dobro, nie ma miejsca
dla zła. Zło próbuje wciągnąć człowieka na swoje pole, stara się, by człowiek przyjął
jego metody. Natomiast wobec dobra jest bezradne. I stąd dobro jest śmiertelnie niebezpieczne
dla zła.
Było tylu ludzi w czasie stanu wojennego, którzy organizowali manifestacje,
wygłaszali płomienne mowy, ale nie oni okazali się najbardziej niebezpieczni dla twórców
stanu wojennego. Niebezpiecznym był ks. Jerzy, który głosił zasadę zwalczania zła
dobrem. I dlatego on był naprawdę niebezpieczny, i dlatego jego trzeba było wyeliminować,
i dlatego go zabito; dodajmy, że zdawał sobie świetnie sprawę z niebezpieczeństwa
i był przygotowany na śmierć. Przegrał, ale ostatecznie to on zwyciężył przez dobro
wynikające z jego ofiary.