Mocą bowiem łaski, jaka została mi dana, mówię każdemu z was: Niech nikt nie ma
o sobie wyższego mniemania, niż należy, lecz niech sądzi o sobie trzeźwo – według
miary, jaką Bóg każdemu w wierze wyznaczył (Rz 12, 3) – pisał św. Paweł do chrześcijan
w Rzymie.
Jakże trudne zadanie stawia przed nami św. Paweł: osądzać trzeźwo,
obiektywnie samego siebie. Choć z pozoru to takie proste – niby znamy się doskonale,
obcujemy ze sobą dwadzieścia cztery godziny na dobę. A jednak nieustannie zadziwiamy
samych siebie: raz swoją dobrocią – jak to się stało, że potrafiłem być tak szlachetny,
tak pełen poświęcenia. Ale zaraz potem następuje inna niespodzianka: zastanawiamy
się, jak to się stało, że dokonaliśmy takiego świństwa czy podłości. I pytamy się
zdumieni: czy to naprawdę byłem ja? To zaś odnosi się do dwóch pytań: kim ja jestem?
i jakim ja jestem?
Kim ja jestem? – a więc jakimi zdolnościami obdarzył mnie
Pan? Do jakiej pracy się nadaję? I co mam wykonać? Są bowiem ludzie bogato od Boga
wyposażeni, którzy wśród licznych zdolności z trudem wybierają drogę życia. Inni,
bardziej jednostronnie utalentowani, mają łatwiejszy wybór, ale i oni nie zawsze umieją
się wstrzelić w swoją drogę i mówimy wtedy, że minęli się z powołaniem. Módlmy się
więc o wybór dobrej drogi życia i zawodu i starajmy się nie osądzać jej na podstawie
kasy, którą możemy zbić, ale przede wszystkim pytajmy, czy to jest droga, jaką nam
Pan wyznaczył.
Z tym wiąże się drugie pytanie: jakim ja jestem? Co jest we
mnie dobrego, a co złego? Na czym mogę polegać, a czego mam się obawiać ze strony
samego siebie? Często tworzymy sami o sobie mit: kłamczuch wierzy, że jest prawdomówny,
tchórz – bohaterem, grafoman uważa się za wieszcza, a nieznośny – za wzór pokory i
łagodności.
Do prawdy o sobie dochodzimy żmudną pracą odkrywania siebie poprzez
codzienny, bezlitośnie prawdziwy rachunek sumienia, obnażający prawdę o nas, a koronujemy
go spotkaniem z Chrystusem miłosiernym w sakramencie pokuty. I tak na ziemi szukamy
prawdy o sobie, uważając jednak, by te poszukiwania nie spowodowały skupienia całej
naszej uwagi na sobie z zapomnieniem o innych.
Tu na ziemi jednak nie dojdziemy
nigdy do pełnej prawdy. Kiedyś jednak, gdy staniemy twarzą w twarz z Bogiem, w jednej
chwili ujrzymy, kim naprawdę byliśmy. I to będzie wreszcie prawdziwy obraz samych
siebie w blasku Bożej miłości.