Gruzja: dyrektor Caritas o międzynarodowej pomocy uchodźcom
Armia rosyjska stopniowo wycofuje się z Gruzji. Jak poinformował Radio Watykańskie
dyrektor gruzińskiej Caritas, opierając się na doniesieniach naocznych świadków, w
piątek wieczorem „wojska rosyjskie z Gori i okolic Gori, dzięki Bogu, wreszcie się
wycofały. Mamy nadzieję, że prędko nie wrócą”. Rosjanie pozostawiają za sobą pogorzeliska.
„W wioskach gruzińskich między Gori a Cchinwali – twierdzi ks. Witold Szulczyński
– spalono około 60 proc. domów. Podpalano nie tylko pola, gdzie zboże jeszcze było
do zebrania, ale nawet same ścierniska”.
W sobotę popołudniu do Gori udał
się nuncjusz apostolski w towarzystwie ambasadorów Szwajcarii, Włoch, Iranu i Litwy.
Abp Gugerotti zabiega o to, by jak najprędzej można było otworzyć korytarz humanitarny
dla ludności gruzińskiej pozostałej w okolicach Osetii. Zdaniem dyrektora tamtejszej
Cairtas, pozostało jej tam niewiele: „Ludzie, którzy uciekli, mówili, że są to najwyżej
jacyś starcy albo chorzy”.
Uchodźcom i tym, którzy pozostali w swych domach,
pomaga m.in. Caritas. „Wszyscy robimy, co możemy – mówi jej dyrektor. – Sytuacja wciąż
jeszcze jest prawie krytyczna albo krytyczna. W okolicach Tbilisi uchodźcy zostali
ulokowani w ok. 500 miejscach, część z nich śpi na podłodze. 22 sierpnia byliśmy w
wiosce niedaleko Tbilisi, gdzie 200 osób spało na betonie (nawet desek tam nie było),
na jakichś kartonach – to wszystko, co mieli. Zawieźliśmy im 200 materacy. Tego samego
dnia w nocy wraz z pracownikami ambasady polskiej – którym jestem bardzo wdzięczny,
bo oni tu robią kawał dobrej roboty, w dzień i w nocy – żeśmy razem rozładowali samolot
z Polski. Było tam kilka ładnych ton pomocy od Caritas Polska, m.in. 200 łóżek rozkładanych
i 200 karimat dla ministerstwa ds. uchodźców. Myśmy dostali kilkaset koców i śpiworów,
400 kg jednorazowych materiałów medycznych i cztery respiratory. Dzisiaj to wszystko
liczymy, opisujemy i składamy w naszym magazynie. Jutro rano, a może już dzisiaj popołudniu
zaczniemy to rozdawać, bo są to rzeczy bardzo potrzebne, szczególnie śpiwory i koce.
Chociaż jest tu gorąco, to mimo wszystko ludzie mówią, że w nocy przydałoby się czymś
przykryć.
Włoski Czerwony Krzyż przysłał tu 20 pracowników, ale nie zdążyła
do nich jeszcze dojechać kuchnia polowa. Uzgodniliśmy zatem, że w naszej stołówce
dla biednych, która działa od czternastu czy trzynastu lat, będą od dzisiaj przygotowywać
trzy razy dziennie po 2 tys. posiłków dla uchodźców, którzy mieszkają w Isani. Jest
tam duży szpital wojskowy, a sytuacja beznadziejna: ludzie ciągle śpią na podłodze,
warunki sanitarne są koszmarne, strach mówić. Tylko czekać, aż wybuchnie jakaś epidemia,
bo upał sięga 40 stopni, a ludzie żyją w naprawdę strasznych warunkach.
Oczekujemy
prezydenta Caritas Europy i przedstawicieli Caritas niemieckiej, którzy przyjeżdżają
zobaczyć, jak to wszystko wygląda na miejscu. Muszę powiedzieć, że wciąż na nowo zaskakują
mnie ludzie, którzy nam rzeczywiście pomagają. W piątek przyleciał samolot z Polski
z pomocą od Caritas, wartą 260 tys. zł. Ksiądz dyrektor Caritas Polska powiedział
mi przez telefon, że wysłali nam już 30 tys. euro. Chciałbym, korzystając z okazji,
podziękować wszystkim Polakom, wszystkim ludziom, którzy czy to duchowo, czy materialnie
pomagają Gruzji i uchodźcom, bo rzeczywiście jest to pomoc bardzo potrzebna i praktycznie
prawie wszystko w tej chwili nam się przydaje. Mieliśmy już dwa samoloty wojskowe
z Polski: jeden, prezydencki, zabrał dzieci i przywiózł pomoc humanitarną, którą żeśmy
praktycznie rozdali. We wtorek ma być następny. Myślę, że Polacy w tej sytuacji wojny
w Gruzji, kiedy mamy tutaj dziesiątki czy setki tysięcy uchodźców, naprawdę pokazali
wielkie serce i olbrzymią ofiarność. Za to, w imieniu wszystkich ludzi, których spotykam,
naprawdę dziękuję.
Byliśmy w czwartek w Gori z transportem humanitarnym z Caritas.
Kupiliśmy w Tbilisi 16 ton jedzenia: mąkę, makaron, ziemniaki i konserwy. Po drodze
napotkaliśmy wiele trudności, bo wojska rosyjskie nie chciały nas przepuścić, ale
żeśmy trochę im poopowiadali o przyjaźni między Watykanem a Rosją, bo ja mam samochód
z numerami rejestracyjnymi nuncjatury apostolskiej, jako że tam pracuję, niby że to
od Watykanu itd. W końcu nas tam trochę po dobroci, trochę humorem, przepuścili i
żeśmy zawieźli tę pomoc. Dotarliśmy do tych ludzi, przede wszystkich starszych. Ich
liczbę szacuje się różnie: od 8 do 15 tys. Ludzie płakali i dziękowali Kościołowi
katolickiemu i Papieżowi za to, że w tych ciężkich chwilach Ojciec Święty o nich dwa
razy na Anioł Pański wspominał, że jesteśmy z nimi, że im pomagamy. Powiedzieli, że
Gruzini tego nigdy Polakom i katolikom nie zapomną. Byłem tam z nuncjuszem i z biskupem
prawosławnym. Dużo rozmawiałem z księżmi, którzy tam prowadzą stołówkę, punkt wydawania
pomocy humanitarnej, a także małą piekarnię. Myślę, że taka konkretna pomoc – czasami
nawet nie trzeba nic mówić – może znaczyć więcej niż wiele kazań i konferencji o ekumenizmie,
bo to są gesty, które naprawdę do ludzi przemawiają. Za to też wszystkim, którzy nam
pomagają, dziękuję”.