2008-08-23 17:29:59

Gruzja: dyrektor Caritas o międzynarodowej pomocy uchodźcom


Armia rosyjska stopniowo wycofuje się z Gruzji. Jak poinformował Radio Watykańskie dyrektor gruzińskiej Caritas, opierając się na doniesieniach naocznych świadków, w piątek wieczorem „wojska rosyjskie z Gori i okolic Gori, dzięki Bogu, wreszcie się wycofały. Mamy nadzieję, że prędko nie wrócą”. Rosjanie pozostawiają za sobą pogorzeliska. „W wioskach gruzińskich między Gori a Cchinwali – twierdzi ks. Witold Szulczyński – spalono około 60 proc. domów. Podpalano nie tylko pola, gdzie zboże jeszcze było do zebrania, ale nawet same ścierniska”.

W sobotę popołudniu do Gori udał się nuncjusz apostolski w towarzystwie ambasadorów Szwajcarii, Włoch, Iranu i Litwy. Abp Gugerotti zabiega o to, by jak najprędzej można było otworzyć korytarz humanitarny dla ludności gruzińskiej pozostałej w okolicach Osetii. Zdaniem dyrektora tamtejszej Cairtas, pozostało jej tam niewiele: „Ludzie, którzy uciekli, mówili, że są to najwyżej jacyś starcy albo chorzy”.

Uchodźcom i tym, którzy pozostali w swych domach, pomaga m.in. Caritas. „Wszyscy robimy, co możemy – mówi jej dyrektor. – Sytuacja wciąż jeszcze jest prawie krytyczna albo krytyczna. W okolicach Tbilisi uchodźcy zostali ulokowani w ok. 500 miejscach, część z nich śpi na podłodze. 22 sierpnia byliśmy w wiosce niedaleko Tbilisi, gdzie 200 osób spało na betonie (nawet desek tam nie było), na jakichś kartonach – to wszystko, co mieli. Zawieźliśmy im 200 materacy. Tego samego dnia w nocy wraz z pracownikami ambasady polskiej – którym jestem bardzo wdzięczny, bo oni tu robią kawał dobrej roboty, w dzień i w nocy – żeśmy razem rozładowali samolot z Polski. Było tam kilka ładnych ton pomocy od Caritas Polska, m.in. 200 łóżek rozkładanych i 200 karimat dla ministerstwa ds. uchodźców. Myśmy dostali kilkaset koców i śpiworów, 400 kg jednorazowych materiałów medycznych i cztery respiratory. Dzisiaj to wszystko liczymy, opisujemy i składamy w naszym magazynie. Jutro rano, a może już dzisiaj popołudniu zaczniemy to rozdawać, bo są to rzeczy bardzo potrzebne, szczególnie śpiwory i koce. Chociaż jest tu gorąco, to mimo wszystko ludzie mówią, że w nocy przydałoby się czymś przykryć.

Włoski Czerwony Krzyż przysłał tu 20 pracowników, ale nie zdążyła do nich jeszcze dojechać kuchnia polowa. Uzgodniliśmy zatem, że w naszej stołówce dla biednych, która działa od czternastu czy trzynastu lat, będą od dzisiaj przygotowywać trzy razy dziennie po 2 tys. posiłków dla uchodźców, którzy mieszkają w Isani. Jest tam duży szpital wojskowy, a sytuacja beznadziejna: ludzie ciągle śpią na podłodze, warunki sanitarne są koszmarne, strach mówić. Tylko czekać, aż wybuchnie jakaś epidemia, bo upał sięga 40 stopni, a ludzie żyją w naprawdę strasznych warunkach.

Oczekujemy prezydenta Caritas Europy i przedstawicieli Caritas niemieckiej, którzy przyjeżdżają zobaczyć, jak to wszystko wygląda na miejscu. Muszę powiedzieć, że wciąż na nowo zaskakują mnie ludzie, którzy nam rzeczywiście pomagają. W piątek przyleciał samolot z Polski z pomocą od Caritas, wartą 260 tys. zł. Ksiądz dyrektor Caritas Polska powiedział mi przez telefon, że wysłali nam już 30 tys. euro. Chciałbym, korzystając z okazji, podziękować wszystkim Polakom, wszystkim ludziom, którzy czy to duchowo, czy materialnie pomagają Gruzji i uchodźcom, bo rzeczywiście jest to pomoc bardzo potrzebna i praktycznie prawie wszystko w tej chwili nam się przydaje. Mieliśmy już dwa samoloty wojskowe z Polski: jeden, prezydencki, zabrał dzieci i przywiózł pomoc humanitarną, którą żeśmy praktycznie rozdali. We wtorek ma być następny. Myślę, że Polacy w tej sytuacji wojny w Gruzji, kiedy mamy tutaj dziesiątki czy setki tysięcy uchodźców, naprawdę pokazali wielkie serce i olbrzymią ofiarność. Za to, w imieniu wszystkich ludzi, których spotykam, naprawdę dziękuję.

Byliśmy w czwartek w Gori z transportem humanitarnym z Caritas. Kupiliśmy w Tbilisi 16 ton jedzenia: mąkę, makaron, ziemniaki i konserwy. Po drodze napotkaliśmy wiele trudności, bo wojska rosyjskie nie chciały nas przepuścić, ale żeśmy trochę im poopowiadali o przyjaźni między Watykanem a Rosją, bo ja mam samochód z numerami rejestracyjnymi nuncjatury apostolskiej, jako że tam pracuję, niby że to od Watykanu itd. W końcu nas tam trochę po dobroci, trochę humorem, przepuścili i żeśmy zawieźli tę pomoc. Dotarliśmy do tych ludzi, przede wszystkich starszych. Ich liczbę szacuje się różnie: od 8 do 15 tys. Ludzie płakali i dziękowali Kościołowi katolickiemu i Papieżowi za to, że w tych ciężkich chwilach Ojciec Święty o nich dwa razy na Anioł Pański wspominał, że jesteśmy z nimi, że im pomagamy. Powiedzieli, że Gruzini tego nigdy Polakom i katolikom nie zapomną. Byłem tam z nuncjuszem i z biskupem prawosławnym. Dużo rozmawiałem z księżmi, którzy tam prowadzą stołówkę, punkt wydawania pomocy humanitarnej, a także małą piekarnię. Myślę, że taka konkretna pomoc – czasami nawet nie trzeba nic mówić – może znaczyć więcej niż wiele kazań i konferencji o ekumenizmie, bo to są gesty, które naprawdę do ludzi przemawiają. Za to też wszystkim, którzy nam pomagają, dziękuję”.

jp/ rv







All the contents on this site are copyrighted ©.