Człowiecze! Kimże ty jesteś, byś mógł się spierać z Bogiem? Czyż może naczynie
gliniane zapytać tego, kto je ulepił: Dlaczego mnie takim uczyniłeś? Czyż garncarz
nie ma mocy nad gliną i nie może z tej samej zaprawy zrobić jednego naczynia ozdobnego,
drugiego zaś na użytek niezaszczytny? (Rz 9,20-21) – pisał św. Paweł do chrześcijan
w Rzymie.
W Księdze Rodzaju mamy plastyczny obraz tworzenia pierwszego człowieka,
dzieła rąk Bożych, ulepionego z mułu ziemi. Jest to obraz przenośny, ale wiele mówiący:
że, po pierwsze, człowiek jest dziełem Bożym i, po drugie, że ma tę samą naturę, co
całe stworzenie.
Bóg nas powołał do bytu, a więc od Niego zależymy i On ma
do nas prawo. Bóg jednak dał nam rozum i wolną wolę, a do natury istoty rozumnej należy
to, że stawia pytania. I człowiek ma prawo je stawiać, tak jak Maryja postawiła Bogu
pytanie zaskoczona propozycją przekazaną przez archanioła Gabriela. Ale czym innym
są pytania, a czym innym – pretensje. Na pytania Bóg odpowiada w różny sposób. Pretensji
natomiast jest wiele i ludzie lubią na Boga zwalać wszystko: i swoje błędy, i innych,
że to się tak stało, a to się nie stało, a to się stało inaczej... Te wszystkie pretensje,
gdy się zastanowimy, kim jest Bóg, a kim ja jestem, są po prostu śmieszne.
Ale
są sprawy niezależne od człowieka: choroba, straszliwy problem cierpienia dzieci...
I wtedy cisną się na usta słowa: Panie, dlaczego...? i pozostaje wielki żal.
Powiedzmy
jasno: na te pytania nie odpowiemy, bo chyba po prostu nie da się na nie odpowiedzieć,
przynajmniej tu – na świecie. I wtedy pozostaje wiara, że Ten, który nie zawahał się
za nas wydać swojego Syna, nie sprowadza na nas zła. Taka wiara bywa naprawdę trudna,
a wątpliwości mogą trwać nawet całe lata. I czasami dopiero w starości zaczynamy rozumieć
– w świetle całego swego życia – dziwną logikę Boża. A życie jest podobne do kilimu:
z jednej strony bezsensowna plątanina różnokolorowych nici, splątanych bez ładu i
składu, i zastanawiamy się, jaki głupiec to naplątał. Ale gdy przewrócimy kilim na
drugą stronę, widzimy cudny wzór mieniący się barwami. Taka niespodzianka spotka nas
chyba po śmierci, gdy spojrzymy na życie z drugiej strony życia i dostrzeżemy mądrą
i logiczną drogę, którą byliśmy prowadzeni do domu Ojca.
Niech więc człowiek,
gliniane naczynie, utworzone przez dobre ręce Ojca, nie wyciąga grożącej ręki przeciw
swemu Stwórcy, ale raczej, w chwilach zwątpienia, niech powie za św. Tomaszem Apostołem:
Pan mój i Bóg mój.