O politykę gościnności, a nie rozdmuchiwanie pozorów «kryzysu» czy «inwazji barbarzyńców»
apeluje do włoskich władz arcybiskup Agrygentu na Sycylii. W ostatnich tygodniach
na południe Włoch przybywają kolejne statki pełne nielegalnych imigrantów. W związku
z tym rząd Silvio Berlusconiego wprowadził w całym kraju stan kryzysowy. Abp Francesco
Montenegro nie podważa jego słuszności, przypomina jednak, że potrzeba konkretnych
strukturalnych działań, które sprawią, iż pokojowe współistnienie stanie się możliwe.
„Morze Śródziemne staje się «wodną trumną», w której trudno zliczyć śmiertelne
ofiary – powiedział metropolita Agrygentu. - Myślę, że trzeba kształtować sumienia
zdolne do „przyjęcie obcego”: nie możemy zamykać oczu. Gdyby istniała kultura otwartości,
może bylibyśmy w stanie inaczej odpowiedzieć na zaistniałą sytuację. Jedyną reakcją
nie może być działanie policji”. Abp Montenegro zauważył, że tylko 13 proc. wszystkich
imigrantów przybywa do Włoch łodziami, wiec nie ma mowy o „inwazji barbarzyńców”.
„To powinno nas skłonić do konstruktywnej refleksji. Nie powinniśmy niepotrzebnie
straszyć, ale sprawić by nasze współistnienie stało się możliwe. W tym celu poprawie
powinny ulec relacje między rządem a organizacjami pozarządowymi i wolontariuszami.
W przeciwnym wypadku wizja pomocy imigrantom zawsze będzie nas dzielić” – uważa sycylijski
hierarcha.
Tylko w nocy z 30 na 31 lipca na wyspę Lampedusa przybyło niemal
800 nielegalnych imigrantów, wśród nich kobiety i dzieci. Wyczerpującej podróży nie
przeżyło co najmniej 7 osób. Kilka dni temu Watykan wezwał rząd Włoch do przestrzegania
praw człowieka w stosunku do imigrantów.