.... nie mówiąc już o mojej codziennej udręce płynącej z troski o wszystkie Kościoły.
Któż odczuwa słabość, bym i ja nie czuł się słabym? Któż doznaje zgorszenia, żebym
i ja nie płonął? (2 Kor 11,28n.) – pisał św. Paweł w Drugim Liście do chrześcijan
w Koryncie .
Słowo „solidarność” zrobiło wielką karierę w ostatnich latach,
choć patrząc na życie nie wydaje się, by ludzie z jego treści konsekwentnie wyciągnęli
wnioski praktyczne.
Czytając Dzieje Apostolskie i Listy Pawłowe widzimy to,
co można by nazwać identyfikacją Pawła ze swoją pracą. Uderza nas jego konsekwencja:
nie tylko troszczy się o zakładanie Kościołów, ale on nimi i z nimi żyje. Założenie
Kościoła bowiem nie jest dla niego jakąś jednorazową akcją, ale czymś, co go wiąże
głęboko z tym Kościołem, i to na całe życie; on zaczyna żyć także jego życiem i jego
problemami: wybucha radością na wieść o jego sukcesach i gryzie się z powodu grzechów
w nim panujących. I nie tylko z Kościołem, ale z poszczególnymi jego członkami, jak
to widzieliśmy w jednej z poprzednich pogadanek. Bo wszędzie ma przyjaciół, ale i
nieprzyjaciół. Nikt jednak z członków założonych przez niego Kościołów nie jest mu
obojętny.
Myślę, że dla św. Pawła pojęcie akcji duszpasterskiej z jej sprawozdaniami
i statystykami byłoby czymś zupełnie niezrozumiałym. Pośród wielu swoich cierpień
fizycznych: więzień, kamienowań, chłost, rozbić statków i wielu innych, wylicza również
troskę o gminy, która stanowi jego codzienną udrękę: cierpi z cierpiącymi w niej,
odczuwa ich słabość.
Czy taki nie jest model rodziców czy wychowawców? Łatwiej
jest bowiem nakazywać, rządzić, gorzej jest utożsamiać się ze światem dzieci czy wychowanków,
z bólem pokrzywdzonego brzdąca czy odrzuconego młodego człowieka, z podeptaniem godności
dziewczyny, czy, w końcu, z opuszczeniem starego i chorego człowieka.
Jeden
z księży, gdy rozmawialiśmy o duszpasterstwie ludzi chorych, powiedział mi: Nie wygłaszaj
im długich mów o znaczeniu cierpienia czy starości. Bądź z nim po prostu, weź starą
wysuszoną rękę chorego czy starca w swoją młodą dłoń i bądź z nim: niech czuje ciepło
twojej miłości, a także ciepło twojej ręki. Czy więc czas poświęcony słuchaniu paplania
dziecka, chełpienia się chłopaka czy opowiadania o chorobach starego człowieka jest
zmarnowany? Na pewno nie, bo trzeba być z człowiekiem we wszystkich etapach i okolicznościach
jego życia. Być, jak umiał być św. Paweł.