Dalsze dzieje najpierw Szawła, a potem Pawła to dzieje jego miłości. On spotkał Pana,
poznał Jego miłosierdzie i zabrał się energicznie do głoszenia Jego Ewangelii; idzie
jak czołg i nic już ani nikt nie zdoła go z tej drogi zawrócić. Tysiące kilometrów
(o ile nie dziesiątki tysięcy kilometrów!) przebyte pieszo dla głoszenia Jezusa, długie
podróże morskie nieraz kończące się rozbiciem statków i porwaniem przez piratów, aresztowania
i pobyty w więzieniu, kamienowania, chłosty doznawane, i to wielokrotnie – oto materiał,
który nadawałby się na świetny film przygodowy. A do tego dochodziła walka o prawdę,
niezliczone dyskusje, obrona czystości nauki, nawet – trzeba było – wobec samego Księcia
Apostołów, Piotra, gdy ten pobłądził i któremu wygarnął to prosto w oczy – oto działalność
Pawła, kontynuująca pracę Szawła sprzed nawrócenia. Gdy sprawa tego wymaga, potrafi
stanąć przeciw urzędnikom rzymskim i żydowskim, przeciw filozofom greckim, gorliwym
żydom i judaizującym chrześcijanom, i przeciwko heretykom zmieniającym naukę Jezusa.
A równocześnie prowadzi pracę organizacyjną: zakłada coraz nowe gminy, troszczy się
o nie i czuwa nad nimi: chwali, karci, prostuje poglądy, a znamy tę pracę z jego listów,
z których zachowała się przecież tylko część. A wszystko to czyni w imię miłości Jezusa,
którego prześladował, a który mimo to powołał go do swojej służby.
Mówimy o
tym jego dynamizmie i aktywizmie, ale często przeoczamy jedno zdanie: po nawróceniu
udał się do Arabii, na pustynię, a przebywał tam kilka lat. Co tam robił? Były to
jego długie rekolekcje, spotkanie twarzą w twarz z Tym, który go powołał. I w świetle
tych rekolekcji rozumiemy lepiej jego dalszą działalność. Do działania bowiem, do
aktywności trzeba się przygotować, naładować się modlitwą i kontemplacją, i wtedy
dopiero można zaczynać głosić Boga. Tam, na pustyni, Paweł nauczył się z Nim obcować,
a potem już tylko niósł Tego, którego umiłował, i głosił Go aż do końca, do śmieci
męczeńskiej w Aquae Silvae, przy drodze wiodącej z Rzymu do Ostii.