Nie ustają wysiłki Kościoła na rzecz uwolnienia zakładników z rąk Rewolucyjnych Sił
Zbrojnych Kolumbii. Problemem wydaje się jednak niezdolność kierownictwa FARC do podjęcia
jakichkolwiek zwrotnych decyzji po licznych ciosach, jakie partyzanci otrzymali w
ostatnich miesiącach od wojsk rządowych. Ubolewanie z powodu zaistniałego impasu wyraził
nowy przewodniczący kolumbijskiego episkopatu. Jego zdaniem lewaccy rebelianci utracili
kontakt z rzeczywistością, która uległa radykalnej zmianie od czasu rewolucyjnych
nastrojów z lat 60. ubiegłego wieku. „To nie przemoc ma być sposobem przeprowadzania
dogłębnej odnowy społeczeństwa, ale sprawiedliwość i pokój – stwierdził w wywiadzie
radiowym abp Rubén Salazar Gómez. – Partyzantka powinna uznać, że nadszedł moment
uwolnienia wszystkich porwanych i przystąpienia do negocjacji”.
Bezpośrednią
drogę pomocy uprowadzonym zaproponowała katolicka organizacja o nazwie „Operacja Kolbe”.
Jej członkowie – zgodnie ze wzorem patrona, św. Maksymiliana – proponują siebie jako
dobrowolnych zakładników w zamian za uwolnienie osób dotychczas przetrzymywanych przez
rebeliantów. Celem „Operacji Kolbe” miałoby być ulżenie losowi porwanych i ich rodzin.
Oczywiście taka wymiana miałaby dokonać się za wyraźną zgodą dotychczasowych zakładników.
Oblicza się, że w rękach różnych ugrupowań zbrojnych w Kolumbii przetrzymywanych jest
ponad 4 tys. osób.