Maryja Wspomożycielka Wiernych jest patronką całej Australii. Jej wezwanie nosi największa
świątynia kraju, w której Papież w sobotę przed południem sprawował Eucharystię.
Oprócz biskupów zaproszono na nią ponad 3 tys. gości, w tym seminarzystów, nowicjuszki
i nowicjuszy oraz przedstawicieli każdej parafii, szkoły i instytucji prowadzonej
przez archidiecezję sydnejską. Na papieską Mszę przybyły także gubernator Nowej Południowej
Walii Marie Bashir oraz burmistrz Sydney Clover Moore.
„To jest żywy budynek
dla żywego Kościoła” – mówił witając Papieża kard. George Pell. Obecność seminarzystów
i młodych zakonników jest nadzieją naszego Kościoła – dodał gospodarz miejsca wyrażając
radość, że sam Papież konsekruje nowy ołtarz świątyni. „Modlimy się, aby przyszłe
pokolenia, które będą tu przechodzić (...) zdały sobie sprawę, że katedra istnieje
z uwagi na to, co dzieje się na ołtarzu. Zarówno ta katedra, jak i cały Kościół prawdziwe
siły do życia i misji czerpie z Najświętszej Ofiary Mszy”.
W homilii Benedykt
XVI nawiązał do znaczenia konsekracji: jak ołtarz, tak i ludzie chcący służyć Bogu
winni być gotowi na poświęcenie. To trudna droga, wymagająca nawrócenia i ofiarniczego
obumarcia dla samego siebie, które jest warunkiem całkowitej przynależności do Boga
oraz przemiany serca i umysłu otwierającej nowe przestrzenie wolności. Papież życzył,
by ta celebracja z Następcą Piotra naznaczyła odnowę całego Kościoła w Australii.
„Tutaj
chciałbym zatrzymać się i przyznać, że wszyscy wstydzimy się z powodu
nadużyć seksualnych, jakich dopuścili się niektórzy duchowni i zakonnicy w
tym kraju – powiedział Papież. – Jest mi naprawdę bardzo przykro
z powodu bólu i cierpień, jakich doznały ofiary tych nadużyć, i zapewniam, że jako
ich pasterz cierpię razem z nimi. Te karygodne czyny, które stanowią tak poważne nadużycie
zaufania, zasługują na jednoznaczne potępienie. Spowodowały wielkie ludzkie cierpienie
i wyrządziły szkodę świadectwu Kościoła. Proszę was wszystkich o pomoc i wsparcie
dla waszych biskupów oraz o współdziałanie z nimi w zwalczaniu tego zła. Ofiarom należy
się współczucie i pomoc, a winni tych czynów muszą być osądzeni. Pilne jest tworzenie
bezpieczniejszego i zdrowszego moralnie środowiska, szczególnie dla ludzi młodych.
Podczas obecnych obchodów Światowego Dnia Młodzieży pamiętamy, jak cennym skarbem
są powierzeni nam młodzi ludzie i jak wielka część misji Kościoła w tym kraju została
poświęcona ich wychowaniu i opiece nad nimi”.
Papież przypomniał, że „Kościół
w Australii nadal skutecznie realizuje w duchu Ewangelii to poważne zadanie duszpasterskie”.
Zapewnił o modlitwie, aby „ten czas oczyszczenia przyniósł zabliźnienie ran, pojednanie
i jeszcze większą wierność moralnym wymogom Ewangelii”. Zwracając się do obecnych
na Mszy seminarzystów oraz młodych sióstr i braci zakonnych, Benedykt XVI zachęcił
ich, by zaufali obietnicom Boga i prawdzie Jego Słowa. Należy dostrzegać oczyma wiary
niezawodne działanie Bożej łaski wokół nas, nawet wtedy, gdy wszelkie usiłowania zdają
się daremne. Nie trzeba się lękać, ale wierzyć w światłość, znosząc ciężar zmagań,
jakich wymaga niesienie proroczego świadectwa światu, który może zdawać się głuchy
na to, co mówi słowo Boże. Ojciec Święty wezwał seminarzystów i osoby konsekrowane
do wierności modlitwie osobistej i liturgicznej, karmionej medytacją nad Pismem Świętym.
Codzienna Eucharystia winna być centrum ich życia. Idąc drogą czystości, ubóstwa i
posłuszeństwa są “znakiem sprzeciwu” dla wielu we współczesnym świecie. Wzorując życie
na Jezusowej ofierze z samego siebie w posłuszeństwie woli Ojca, odkryją i radość,
które mogą przyciągnąć ludzi do Miłości przewyższającej każdą inną miłość.
Po
homilii odśpiewano litanię do wszystkich świętych. Benedykt XVI konsekrował nowy ołtarz
katedry z białego marmuru. Wyobrażono na nim postać Chrystusa złożonego w grobie –
symbol ofiary, która ponawiać się będzie w każdej Eucharystii.
Po Mszy Papież
zjadł obiad z 50-osobową grupą australijskich biskupów w Domu Katedralnym. Kard. Pell
natomiast podjął obiadem 350 kardynałów i biskupów przybyłych z zagranicy.
Tymczasem
młodzi pielgrzymi już od 5.00 rozpoczęli przemarsz z północnego Sydney
w kierunku hipodromu Randwick, na czuwanie z Papieżem. Po drodze
mijali siedem tzw. Stacji Mocy: mądrości, rozumu, rady, męstwa, umiejętności, pobożności
i bojaźni Bożej. Ich nazwy to siedem darów Ducha Świętego, jako że to właśnie trzecia
Osoba Boska jest głównym bohaterem tych Dni Młodzieży. Zdaniem jednego z uczestników
porannego marszu, Roberta z Krakowa, „ta pielgrzymka w tłumie to coś naprawdę fantastycznego,
to wspólne przeżywanie innymi...”. Z kolei ks. Arkadiusz Ćwikliński podkreślał, że
„w zasadzie nie czuje się różnorodności kultur i języków, czuje się jedność w mocy
Ducha Świętego”.
Nad barwnym korowodem pielgrzymów górowała plejada narodowych
flag ze wszystkich zakątków świata. Młodzi nieśli śpiwory, karimaty, ciepłe okrycia.
Także specjalnie przygotowane torby z prowiantem, który ma wystarczyć do jutra popołudnia,
jako że młodzi pielgrzymi noc spędzą, jak podkreślają z uśmiechem, „w hotelu pod gwiazdami”.
Na hipodromie od południa rozpoczął się blisko sześciogodzinny Festiwal Młodych.
Urodzona
w Łomży a mieszkająca w Melbourne Malwinka Gutowska: „Jest naprawdę super.
Jest bardzo dużo Polaków, czym bardzo się zdziwiłam, bo myślałam, że będzie niewielu.
Mnóstwo Polaków, cały czas do wszystkich mówię cześć! Wszyscy są szczęśliwi, wszystko
jest wspaniałe”.
Jakub Kalinowski z Auckland w Nowej Zelandii, urodzony
we Wrocławiu: „Bardzo mi się tu podoba. Nigdy nie widziałem tylu ludzi w jednym miejscu.
Jest tak spokojnie, każdy się cieszy i jest fajna zabawa, nawet policja nie musi nic
robić. Po prostu jest super”.
Michał Gutkowski, jezuita, harcmistrz
z ZHR: „Harcerze całego świata ze Związku Harcerstwa Polskiego poza granicami kraju
zorganizowali międzynarodowy zjazd wędrowników «Siła Ducha», który gromadzi harcerzy
– dzieci emigrantów z sześciu krajów: Argentyny, USA, Kanady, Wielkiej Brytanii, Polski
i Australii. Uczestnicy zjazdu przeszli 80 km do Sydney z plecakami, namiotami z prowiantem
żeby tu dojść tak, jak się idzie do Częstochowy. Jesteśmy męczeni, ale bardzo szczęśliwi,
że nie siedzieliśmy tutaj w mieście, tylko szliśmy przez piękne parki narodowe, by
wraz z Papieżem w czwartek dotrzeć do Sydney. Jesteśmy bardzo zmęczeni, mamy bąble
na nogach, ale w ten sposób chcieliśmy się modlić i przygotować do ŚDM. I bardzo się
cieszymy, że nam się to udało. Uczestnicy mają od 17 do dwudziestukilku lat. Jest
nas ok. 80 osób”.
Ireneusz ze Szczecina: „Jestem seminarzystą w seminarium
Redemptoris Mater w Namur w Belgii. Obecnie nasze seminarium przeżywa czas misji,
który nazywamy czasem wędrowania. Ja spędziłem rok w Izraelu, a tutaj jestem z grupą
z Meksyku, za którą jestem odpowiedzialny. To moje trzecie Światowe Dni Młodzieży.
Byłem
w Toronto na obchodach z udziałem Jana Pawła II. Tam naprawdę przeżyłem spotkanie
z Bogiem i odkryłem powołanie do kapłaństwa. Dzięki temu jestem teraz w seminarium,
a obecnie – na misji. Podobnie było w Kolonii – słowo Boga, które przyszło przez usta
Papieża, dotknęło mnie bardzo głęboko. Ono potwierdziło moje powołanie, dlatego jestem
teraz gotowy iść gdziekolwiek, dokąd Pan Bóg mnie posyła.
Młodzi z Meksyku
są bardzo ubodzy, ich domy też są ubogie, ale oni przez rok pracowali, sprzedając
na ulicach kanapki i lody albo myjąc samochody. Dzięki temu czasowi spędzonemu na
pracy, niekiedy wśród upokorzeń, teraz są w Sydney. Kontemplują tę rzekę ludzi idących
szukać Boga, szukać swojego powołania. Dlatego jestem szczęśliwy i zadowolony”.
W
drodze na spotkanie z młodzieżą Papież odwiedził kard. Edwarda Clancy’ego. 84-letni,
emerytowany arcybiskup Sydney, przebywa w domu seniora prowadzonym przez siostry zakonne
nieopodal Randwick. Benedykt XVI spotkał się tam również z dwoma innymi biskupami,
którzy są pensjonariuszami tego domu.
Wigilia czuwania rozpoczęła się
układem choreograficznym w półmroku rozpraszanym światłem paschału. Wniesiono krzyż
i ikonę światowych Dni Młodzieży. Benedykt XVI wszedł na podium niespodziewanie, od
tyłu, przy pewnym zaskoczeniu i entuzjazmie młodzieży. Dwoje animatorów powitało go
jako pielgrzyma i ojca. W czterech językach wybrzmiała modlitwa Zdrowaś Mario – w
nawiązaniu do postawy Apostołów trwających z Maryją w Wieczerniku przed zesłaniem
Ducha Świętego.
„Moi drodzy młodzi przyjaciele, jak dobrze być tu
z wami! – powitał zebranych Ojciec Święty. – Jak dobrze, że mogliśmy
tu się zgromadzić w modlitwie, by przygotować się na przyjęcie Ducha Świętego i Jego
darów. Bóg nie zawiedzie naszej nadziei! On jest obecny pośród was i bardzo pragnie
napełnić was Swoją miłością”.
Benedykt XVI światłem z paschału zapalił pochodnię
niesioną przez młodą Aborygenkę, która następnie przekazała ogień 12 pielgrzymom,
a ci całemu zgromadzeniu. Olbrzymi hipodrom, na którym zebrało się niemal 200 tys.
wiernych wolno zajaśniał blaskiem świec. Na scenę weszło 7 pielgrzymów składających
świadectwa. Po każdym następowały papieska modlitwa o kolejne dary Ducha Świętego
i hymn Światowych Dni Młodzieży.
Młoda Czeszka opowiedziała o odkrywaniu Boga
pośród rozczarowań. Zachęcała do patrzenia na wszystko oczyma Boga:
„Nazywam
się Marie Štěpánová i pochodzę z Czech – pięknego małego kraju w sercu Europy.
Mieszkam w diecezji, gdzie mamy jedyną w swoim rodzaju katedrę pod wezwaniem Ducha
Świętego. Jeśli spojrzycie na moją ojczyznę z perspektywy tylko ludzkiej mądrości,
możecie dojść do wniosku, że Ducha Świętego u nas nie ma, gdyż kraj ten jest uznawany
za jeden z najbardziej ateistycznych na świecie. Ale jeśli spojrzycie na ten kraj
oczami Boga, dostrzeżecie, że prawda jest zupełnie inna.
Bywały chwile, gdy
myślałam, że Boga nie ma w moim życiu. Myślałam tak wtedy, gdy nie dostałam tego,
o co prosiłam – pewnego doznania, relacji, okazji – jakoś nie udało mi się otrzymać
planu na życie od Boga. Myślałam, że kontroluję swoje życie i wiem, co dla mnie najlepsze.
Ale to właśnie w chwilach rozczarowania, gdy sprawy nie toczyły się według mego planu,
Bóg pokazywał mi, jak blisko mnie jest i nauczył mnie patrzeć na świat Swoimi oczami.
To, co początkowo było rozczarowaniem, okazało się dużo lepsze, dużo piękniejsze od
tego, na co miałam nadzieję.
Boża mądrość sięga dużo dalej, niż nasza własna,
dalej niż można to sobie wyobrazić. To, co zdaje się nieszczęściem w naszych oczach,
w Jego oczach może być błogosławieństwem. Miejsce, które może się zdawać przez Niego
opuszczonym może wręcz razić Jego obecnością. Co małe w naszych oczach, może być wielkie
w Jego oczach. A to naszym zadaniem jest prosić Go o Jego wzrok, Jego światło, byśmy
przejrzeli”. Tajlandczyk z Bangkoku mówił o przemianie, jaka dokonała się w jego
życiu na światowych dniach młodzieży w Rzymie. Zmuszony do radzenia sobie z materialną
biedą odkrył bogactwo duchowe:
„Nazywam się Vasin Manasurangul. Pochodzę
z diecezji Bangkok z Tajlandii. Kilka lat temu Tajlandia przeżywała wieki kryzys gospodarczy.
Wielu Tajlandczyków miało problemy finansowe, także moja rodzina. Nie rozumiałem,
czemu Bóg taką karę na nas zesłał. Nie wiedziałem, jak mam ufać Bogu, który sam o
sobie mówi, że jest samą Miłością, ale pozwala na takie cierpienie. Byłem nieszczęśliwy
z Bogiem i poskarżyłem Mu się.
Gdy zostałem wybrany, by reprezentować mój naród
w czasie Światowych Dni Młodzieży w Rzymie w roku 2000, wydawało się, jakby Bóg usłyszał
moje skargi. Na początku pielgrzymki nie rozumiałem, czemu tak wiele osób radowało
się z faktu, że zobaczyli Ojca Świętego Jana Pawła II. Zacząłem pytać Pana: «Boże,
czy posłałeś tego człowieka, by ukazać Twoją miłość do cierpiących?». Pomimo różnych
wątpliwości, w pewien sposób wiedziałem, że Chrystus jest głęboko obecny w Ojcu Świętym.
W czasie czuwania nocnego, słuchałem ponownie słów Ojca Świętego. Wydawało
mi się, jakby mówił wyłącznie do mnie: «nie lękaj się!», «ufaj Bogu w każdej chwili!».
Zanim czuwanie się zakończyło, Duch Święty napełnił mnie zrozumieniem dla prawd, których
nauczał Ojciec Święty. Prosiłem Boga o przebaczenie, że nie ufałem Jego miłości.
Po
Światowych Dniach Młodzieży w roku 2000 stałem się nowym Vasinem. Od tego czasu nigdy
nie wątpiłem w Boga. Ufam Mu i wierzę w Niego zawsze, nie ważne jak wielkie cierpienia
mogą przyjść. Ostatnie kilka lat poświęciłem na głębsze wyjaśnianie prawd Ewangelii
i Kościoła w moim kraju. Tłumaczę na tajski i publikuję wiadomości o Kościele, starając
się zawsze bronić go przed fałszywymi oskarżeniami.
Uwielbiam Boga za ponowne
przyprowadzenie mnie do Kościoła. Jestem wdzięczny Duchowi Świętemu za dar rozumu,
bez którego nic na koniec nie ma znaczenia czy motywu”.
Danni z Sydney
jest niesłysząca, jednak swą niepełnosprawność odbiera jako Boży dar. Młodych całego
świata zachęcała do cierpliwości i wrażliwości na potrzeby tych, których świat nie
ceni:
„Jako młoda osoba głucha, odbieram świat trochę inaczej, niż wielu moich
rówieśników. Niektórzy mogą myśleć, że bycie głuchym to życie w izolacji – coś, czego
należy współczuć. Wielu myśli, że osoba głucha nie może w pełni poznać świata i jego
piękna. Ja jednak doświadczam bycia głuchą jako daru – jako jednego z wielu darów,
które otrzymałam z rąk Boga.
Dar bycia głuchą pomógł mi poznać prawdę o tym,
że Bóg stworzył każdego z nas w swej wielkiej miłości, że różnorodność Jego dzieci
jest Jego rozkoszą i że każdego z nas powołuje na własną, niepowtarzalną drogę życia.
Przez bycie niesłyszącą, Bóg dał mi także głębokie poznanie tego, co to znaczy być
cierpliwym i uważnym na tych, którzy nie są uważani za ważnych w oczach świata. Otrzymałam
Chrystusową cierpliwość i uważną miłość i staram się ukazać tę cierpliwość i miłość
innym.
Bóg prosi nas o wypełnienie tylko tych zadań, co do których wie, że
będziemy je w stanie wykonać. Nigdy nie odmawiajcie przyjęcia daru od Boga i wiedzcie,
że posyła Ducha Świętego, by On pomógł nam w naszej wędrówce!”.
Z kolei Petar
z Serbii dzielił się pragnieniem życia wiarą w sytuacji gdzie katolicy są mniejszością,
a rany wojny jeszcze się nie zagoiły. Podkreślił, że ważne jest otwarcie na Boga i
szukanie Jego woli:
„Kilka lat temu zdawało się, że nic nie da się zrobić w
katolickiej wspólnocie w moim kraju. Mamy bogatą tradycję katolicką, ale staliśmy
się mniejszością. Żyliśmy w czasach pokoju, ale nasze serca wciąż nosiły rany wielu
lat wojny. Posiadaliśmy przesłanie Ewangelii, ale żyliśmy w strachu o to, co przyniesie
przyszłość.
Skoro świat «uodpornił się» na przesłanie Ewangelii, mogliśmy dojść
do wniosku, że nic nie da się zrobić, by zwiększyć plon wiary w naszym kraju. Ale
wiara i modlitwa zmieniły nasze patrzenie na nasz kraj. Rozpoznaliśmy, że Bóg jest
z nami i że nigdy by nie postawił nas w sytuacji, gdzie nie mamy możliwości służenia
Mu.
Zaczęliśmy prosić Ducha Świętego i pytać Go, co dalej czynić. Modliliśmy
się o Jego inspirację, uczyliśmy się rad, jakie dał pierwszym chrześcijanom i utwierdziliśmy
się w podążaniu za Jego kierownictwem i siłą. Ufaliśmy i nadal ufamy, że On sam wie,
jak pielęgnować wiarę w swoim ludzie.
Przez wiele lat użyźnialiśmy glebę pod
nowy zasiew wiary. Chrześcijanie różnych pokoleń przyłączyli się do pracy na naszym
polu. Zakorzeniliśmy się w nadziei Jego miłosierdzia i co dzień pytamy się, co Pan
chce abyśmy uczynili teraz. Błagamy Go o obfity plon w tym okresie zbiorów”.
José
z Chile, biorąc przykład z młodych spotkanych w Kolonii zrozumiał, że warto powalczyć
dla Chrystusa stawiając czoła przeciwnościom:
„Dziś spełnia się to, na co bardzo
czekaliśmy. Spełnienie wielu projektów, planów, wielu lat pracy i trudności. Spełnienie
nadziei, którą miało początkowo bardzo niewielu.
W czasie Światowych Dni Młodzieży
w Kolonii zrozumiałem, jak wielu młodych na całym świecie pragnie «oddać Mu pokłon»,
zrozumiałem, jak wielu młodych walczy o Chrystusa, szaleje za Nim. Pragnąłem to zabrać
ze sobą dla moich rodaków. Wróciłem do Chile z postanowieniem, że będę świadkiem tego,
co widziałem – świadkiem Chrystusa, świadkiem wiary, świadkiem młodzieży w Kościele
na całym świecie.
Było wiele trudności na mojej drodze nadziei. Ale z darem
męstwa od Ducha Świętego, mogłem podążać za nadzieją, którą w sobie nosiłem. Zauważyłem,
że to nie moja siła, ale siła Boga mnie napełniała, obmywała i pchała. Z tą siłą,
nauczyłem się pukać do drzwi. Prosić. Wypełniać zadania. Sprawiać, że pewne ideały
stawały się rzeczywistością. Moja wspólnota produkowała różańce dla pielgrzymów do
Santiago. Gdziekolwiek poszliśmy, w czasie trudności czy radości, nieśliśmy ze sobą
nasze oddanie Chrystusowi i nasze przekonanie o Jego obecności.
W końcu nasza
nadzieja stała się rzeczywistością, spełniła się. Mogę to jedynie wyrazić słowami
Chrystusa: «U ludzi to nie możliwe, ale u Boga wszystko jest możliwe».
Ta
noc to nie koniec. Nasz nadzieja się wypełniła, ale nie skończyła się. Duch daje nowy
początek przez wypełnienie nadziei. Nie pozwólcie, by wasza nadzieja zakończyła się
na tych Światowych Dniach Młodzieży. Nieważne, jakie trudności napotykacie w waszych
ojczyznach, wzywajcie zawsze Ducha Świętego, by On pomógł wam być świadkami Chrystusa.
Walczymy o Chrystusa. I dla Chrystusa warto to czynić”.
Carina z Austrii
dzieliła się radością świadczenia o Chrystusie w swym szkolnym środowisku:
„Wychowałam
się w rodzinie katolickiej i byłam nauczona kochać Boga i służyć Mu od najmłodszych
lat. Ale dopiero kilka lat temu zrozumiałam, jak mocno Bóg w nas działa, aby nam pomóc
odwzajemniać Jego miłość. Zaczęłam brać moją wiarę na serio i starać się kochać Go
we wszystkich sytuacjach – tak jak na to zasługuje – nie tylko wtedy, gdy to mi odpowiada.
Moi rówieśnicy w szkole zauważyli to i zaczęli ze mną dyskutować o nauce moralnej
Kościoła. Choć czasem miałam wielką ochotę zgodzić się z moimi przyjaciółmi, wiedziałam,
że obrona nauczania Kościoła jest aktem miłości i chciałam to ofiarować Bogu. Wiedziałam,
że ukazanie moim przyjaciołom prawdy i wolności nauki Chrystusowej przybliżyłoby ich
do Niego i zapragnęłam tego.
Byłam w trudnej sytuacji: wiedziałam, czego Chrystus
uczy i chciałam bronić nauki Kościoła, ale nie wiedziałam, co powiedzieć. Prosiłam
Ducha Świętego, by mi pomógł sobie służyć i dać moim przyjaciołom Go poznać. Gdy potem
znów zaczęła się dyskusja, zaskoczył mnie fakt, że słowa same wychodziły z moich ust
– słowa i pomysły, których nigdy wcześniej nie poznałam. Nie wiem, czy dzięki moim
słowom ktoś z moich przyjaciół zbliżył się do Pana, ale ufam, że On w nich działa.
I ufam, że Bóg raduje się z naszych prób bronienia Go i kochania Go, gdyż tylko On
zasługuje w pełni na miłość”.
Natomiast Sean ze Sri Lanki, mieszkający
w Australii, opowiedział jak od postawy idealnego chrześcijanina „na zewnątrz” dorastał
do wiary wewnętrznej:
„Od młodości moja rodzina uczyła mnie praktyk wiary.
Dzięki ich kierownictwu doszedłem do przyjmowania Komunii Świętej co dzień, służenia
przy ołtarzu i zaangażowania w parafii. Na zewnątrz byłem ideałem wierności. Wewnętrznie
byłem jednak daleko od Pana. Często byłem bardzo nieobecny robiąc święte rzeczy, bo
bałem się rozpoznania obecności Boga we mnie. Wielokrotnie po jakichś ważnych wydarzeniach
moja mama pytała: «Sean, czy odmówiłeś choć jedną modlitwę?».
Dopiero po przybyciu
do Australii – do tego Wielkiego Kraju Ducha Świętego – zacząłem dostrzegać Boga w
Jego wspaniałości. W czasie rekolekcji, które przeżywałem na studiach, stanąłem twarzą
w twarz z tym, czego najbardziej się obawiałem: z myślą o oddaniu mego życia w całości
na służbę Bogu. Mój lęk zamienił się w pokój, gdy poczułem kochającą, prowadzącą mnie
obecność Boga. Wspaniała miłość Boga to wszystko, co się liczy w życiu. Każda praca,
każdy uczynek wobec bliźniego jest piękny, gdy czynimy go z Bogiem i dla Boga, który
nas kocha.
Jestem napełniony bojaźnią Bożą i zadziwieniem nad tym, jakiego
człowieka Pan ze mnie uczynił. Wypełnia mnie bojaźń Boża na widok tego, jak przemienił
mój lęk w pokój. Ale nade wszystko wypełnia mnie bojaźń Boża i zadziwienie nad Nim
samym”.
Na świadectwa młodych Benedykt XVI odpowiedział gruntowną katechezą
o trzeciej Osobie Boskiej. Aby stać się świadkami trzeba poznać Ducha Świętego – podkreślił
Papież.
Ojciec Święty przypomniał, że chrześcijańskie świadectwo dajemy
światu podzielonemu. Jedność Bożego stworzenia osłabiają głębokie rany: rozpad relacji
społecznych, wyzysk i nadużycia, tłumienie duchowego wymiaru człowieka. Współczesne
społeczeństwo ulega rozbiciu spowodowanemu krótkowzrocznym sposobem myślenia, relatywizmem
pomijającym prawdę o Bogu i o nas samych. Jedności i pojednania nie osiągniemy jednak
naszym wysiłkiem. Tylko w Bogu i w Jego Kościele możemy znaleźć jedność, której szukamy.
To Duch Święty prowadzi Kościół do wszelkiej prawdy, jednoczy go we wspólnocie i posłudze.
On zaspokaja podstawowe pragnienie człowieka, by być jednością, by żyć we wspólnocie,
by wzrastać ku prawdzie. Ubogaceni darami Ducha Świętego możemy, wychodząc poza cząstkowe
wizje, poza pustą utopię, niestałość, konsekwentnie i z przekonaniem dawać chrześcijańskie
świadectwo.
„Duch Święty był Osobą Trójcy Przenajświętszej poniekąd niedostrzeganą
– mówił Benedykt XVI. – Pełne zrozumienie Go jest dla nas niemal niemożliwe. Jednak
kiedy byłem małym chłopcem, moi rodzice, podobnie jak wasi, nauczyli mnie żegnać się
znakiem krzyża, i wkrótce pojąłem, że jest jeden Bóg w trzech Osobach, i że Trójca
stanowi centrum naszej chrześcijańskiej wiary i życia. Kiedy podrosłem na tyle, by
mieć pewne pojęcie o Bogu Ojcu i Synu − wiele wyjaśniały już same imiona − moje pojmowanie
trzeciej Osoby Trójcy było nadal niepełne. Dlatego jako młody ksiądz wykładający teologię
postanowiłem studiować dzieła wybitnych świadków Ducha Świętego w historii Kościoła.
Wtedy zacząłem czytać, między innymi, wielkiego św. Augustyna”.
Benedykt XVI
zwrócił uwagę, że Augustyn do pojmowania Ducha Świętego dochodził stopniowo. Doświadczenie
miłości Boga obecnej w Kościele doprowadziło go do trzech szczególnych intuicji odnośnie
do Ducha Świętego jako więzi jedności wewnątrz Trójcy Przenajświętszej. Widział w
Nim jedność jako komunię, miłość i dar. Te trzy intuicje pomagają wyjaśnić, w jaki
sposób działa Duch Święty. Augustyn zauważył, że właściwością Ducha jest jedność Osób
pozostających ze sobą w stałej relacji wzajemnego obdarowywania się. „Prawdziwej jedności
– stwierdził Papież – nie można nigdy budować na relacjach, w których nie uznaje się
równej godności innych osób. Tylko życie w komunii umożliwia pełną realizację tożsamości
człowieka. Uznajemy wówczas wspólną potrzebę Boga i dajemy się sobie nawzajem, służąc
jedni drugim”.
Drugą intuicją Augustyna jest pojmowanie Ducha Świętego jako
miłości. Ojciec Święty przytoczył jego słowa: „To Duch Święty sprawia, że mieszkamy
w Bogu a Bóg w nas. Tego właśnie dokonuje miłość”. Oznacza to – wyjaśnił Papież –
że miłość to znak obecności Ducha Świętego. Jest daleka od wszelkiej pobłażliwości
i zmienności, trwała ze swej natury. Trzecia intuicja wielkiego Ojca Kościoła to natura
Ducha daru Boga, źródła wewnętrznego, które zaspokaja nasze najgłębsze pragnienie
i prowadzi do Ojca. „W świetle tego nieustającego daru – wskazał Benedykt XVI – zaczynamy
rozumieć, dlaczego pogoń za tym, co nowe, pozostawia w nas niedosyt i pragnienie czegoś
więcej. Szukamy daru wiecznego”. Ojciec Święty zachęcił młodzież, by inspirowana Augustynowymi
intuicjami uznała za swą miarę miłość jednocząca, za swe wyzwanie − miłość trwałą,
a za swą misję − miłość dająca siebie.
„Podobnie jak Kościół, który przemierza
tę samą drogę z całą ludzkością, wy jesteście wezwani, by korzystać z darów Ducha
w lepszych i gorszych chwilach codziennego życia – powiedział Papież. – Starajcie
się, by wasza wiara dojrzewała poprzez waszą naukę i pracę, poprzez sport, muzykę
i sztukę. Starajcie się wzmacniać ją modlitwą i żywić sakramentami, abyście byli natchnieniem
i wsparciem dla wszystkich, którzy są wokół was. Życie nie jest tylko gromadzeniem
dóbr. Jest też czymś więcej, niż osiąganiem sukcesów. Naprawdę żyć znaczy poddać się
przemianie wewnętrznej, być otwartym na moc Bożej miłości. Przyjmując moc Ducha Świętego,
wy także możecie przemienić wasze rodziny, wspólnoty, narody. Uwolnijcie te dary!
Niech mądrość, rozum, odwaga, bojaźń Boża i szacunek będą znakiem waszej wielkości!”.
Po
papieskiej katechezie na scenę weszło 24 młodych. Przedstawiono ich całemu zgromadzeniu,
gdyż następnego dnia Benedykt XVI udzieli im Sakramentu Bierzmowania.
I
chwila najważniejsza. Diakon wniósł Najświętszy Sakrament. Przygotowane w centrum
papieskiego podium promieniste koło spotęgowało rozmiary monstrancji, by mogła być
widoczna z daleka. To czas szczególnego wyciszenia i modlitwy. Kwadrans na adorację,
podczas której co jakiś czas czytano biblijne wersety. Młodzi będą mogli trwać na
modlitwie nawet w nocy. Benedykt XVI jednak, przed opuszczeniem hipodromu, pozdrowił
pielgrzymów w 6 językach. Znamienne, że oprócz włoskiego, francuskiego, niemieckiego,
hiszpańskiego, portugalskiego kilka słów powiedział również po chińsku.
Noc
Ojciec Święty spędza w Domu Katedralnym. Do młodych, którzy z radością w sercach pozostali
w dość chłodnym „hotelu pod gwiazdami” powróci jutro rano na Eucharystię.