2008-07-19 17:50:47

Benedykt XVI w Sydney: modlitewne czuwanie na Rendwick


Młodzi pielgrzymi już od 5.00 rano rozpoczęli przemarsz z północnego Sydney w kierunku hipodromu Randwick, na czuwanie z Papieżem. Po drodze mijali siedem tzw. Stacji Mocy: mądrości, rozumu, rady, męstwa, umiejętności, pobożności i bojaźni Bożej. Ich nazwy to siedem darów Ducha Świętego, jako że to właśnie trzecia Osoba Boska jest głównym bohaterem tych Dni Młodzieży. Zdaniem jednego z uczestników porannego marszu, Roberta z Krakowa, „ta pielgrzymka w tłumie to coś naprawdę fantastycznego, to wspólne przeżywanie z innymi...”. Z kolei ks. Arkadiusz Ćwikliński podkreślał, że „w zasadzie nie czuje się różnorodności kultur i języków, czuje się jedność w mocy Ducha Świętego”.

Nad barwnym korowodem pielgrzymów górowała plejada narodowych flag ze wszystkich zakątków świata. Młodzi nieśli śpiwory, karimaty, ciepłe okrycia. Także specjalnie przygotowane torby z prowiantem, który ma wystarczyć do jutra popołudnia, jako że młodzi pielgrzymi noc spędzą, jak podkreślają z uśmiechem, „w hotelu pod gwiazdami”. Na hipodromie od południa rozpoczął się blisko sześciogodzinny Festiwal Młodych.

Urodzona w Łomży, a mieszkająca w Melbourne, Malwinka Gutowska: „Jest naprawdę super. Jest bardzo dużo Polaków, czym bardzo się zdziwiłam, bo myślałam, że będzie niewielu. Mnóstwo Polaków, cały czas do wszystkich mówię cześć! Wszyscy są szczęśliwi, wszystko jest wspaniałe”.

Jakub Kalinowski z Auckland w Nowej Zelandii, urodzony we Wrocławiu: „Bardzo mi się tu podoba. Nigdy nie widziałem tylu ludzi w jednym miejscu. Jest tak spokojnie, każdy się cieszy i jest fajna zabawa, nawet policja nie musi nic robić. Po prostu jest super”.

Michał Gutkowski, jezuita, harcmistrz z ZHR: „Harcerze całego świata ze Związku Harcerstwa Polskiego poza granicami kraju zorganizowali międzynarodowy zjazd wędrowników «Siła Ducha», który gromadzi harcerzy – dzieci emigrantów z sześciu krajów: Argentyny, USA, Kanady, Wielkiej Brytanii, Polski i Australii. Uczestnicy zjazdu przeszli 80 km do Sydney z plecakami, namiotami z prowiantem żeby tu dojść tak, jak się idzie do Częstochowy. Jesteśmy męczeni, ale bardzo szczęśliwi, że nie siedzieliśmy tutaj w mieście, tylko szliśmy przez piękne parki narodowe, by wraz z Papieżem w czwartek dotrzeć do Sydney. Jesteśmy bardzo zmęczeni, mamy bąble na nogach, ale w ten sposób chcieliśmy się modlić i przygotować do ŚDM. I bardzo się cieszymy, że nam się to udało. Uczestnicy mają od 17 do dwudziestukilku lat. Jest nas ok. 80 osób”.

Ireneusz: „Pochodzę ze Szczecina. Jestem seminarzystą w seminarium «Redemptoris Mater» w Namur w Belgii. Obecnie nasze seminarium przeżywa czas misji, który nazywamy czasem wędrowania. Ja spędziłem rok w Izraelu, a tutaj jestem z grupą z Meksyku, za którą jestem odpowiedzialny. To moje trzecie Światowe Dni Młodzieży.

Byłem w Toronto na obchodach z udziałem Jana Pawła II. Tam naprawdę przeżyłem spotkanie z Bogiem i odkryłem powołanie do kapłaństwa. Dzięki temu jestem teraz w seminarium, a obecnie – na misji. Podobnie było w Kolonii – słowo Boga, które przyszło przez usta Papieża, dotknęło mnie bardzo głęboko. Ono potwierdziło moje powołanie, dlatego jestem teraz gotowy iść gdziekolwiek, dokąd Pan Bóg mnie posyła.

Młodzi z Meksyku są bardzo ubodzy, ich domy też są ubogie, ale oni przez rok pracowali, sprzedając na ulicach kanapki i lody albo myjąc samochody. Dzięki temu czasowi spędzonemu na pracy, niekiedy wśród upokorzeń, teraz są w Sydney. Kontemplują tę rzekę ludzi idących szukać Boga, szukać swojego powołania. Dlatego jestem szczęśliwy i zadowolony”.

W drodze na spotkanie z młodzieżą Papież odwiedził kard. Edwarda Clancy’ego. 84-letni, emerytowany arcybiskup Sydney, przebywa w domu seniora prowadzonym przez siostry zakonne nieopodal Randwick. Benedykt XVI spotkał się tam również z dwoma innymi biskupami, którzy są pensjonariuszami tego domu.

Wigilia czuwania rozpoczęła się układem choreograficznym w półmroku rozpraszanym światłem paschału. Wniesiono krzyż i ikonę światowych Dni Młodzieży. Benedykt XVI wszedł na podium niespodziewanie, przy pewnym zaskoczeniu i entuzjazmie młodzieży. Dwoje animatorów powitało go jako pielgrzyma i ojca. W czterech językach wybrzmiała modlitwa Zdrowaś Mario – w nawiązaniu do postawy Apostołów trwających z Maryją w Wieczerniku przed zesłaniem Ducha Świętego.

„Moi drodzy młodzi przyjaciele, jak dobrze być tu z wami! – powitał zebranych Ojciec Święty. – Jak dobrze, że mogliśmy tu się zgromadzić w modlitwie, by przygotować się na przyjęcie Ducha Świętego i Jego darów. Bóg nie zawiedzie naszej nadziei! On jest obecny pośród was i bardzo pragnie napełnić was Swoją miłością”.

Benedykt XVI światłem z paschału zapalił pochodnię niesioną przez młodą Aborygenkę, która następnie przekazała ogień 12 pielgrzymom, a ci – całemu zgromadzeniu. Olbrzymi hipodrom, na którym zebrało się niemal 200 tys. wiernych, wolno zajaśniał blaskiem świec. Na scenę weszło siedmiu pielgrzymów składających świadectwa. Po każdym następowały papieska modlitwa o kolejne dary Ducha Świętego i hymn Światowych Dni Młodzieży.

Młoda Czeszka opowiedziała o odkrywaniu Boga pośród rozczarowań. Zachęcała do patrzenia na wszystko oczyma Boga:

„Nazywam się Marie Štěpánová i pochodzę z Czech – pięknego małego kraju w sercu Europy. Mieszkam w diecezji, gdzie mamy jedyną w swoim rodzaju katedrę pod wezwaniem Ducha Świętego. Jeśli spojrzycie na moją ojczyznę z perspektywy tylko ludzkiej mądrości, możecie dojść do wniosku, że Ducha Świętego u nas nie ma, gdyż kraj ten jest uznawany za jeden z najbardziej ateistycznych na świecie. Ale jeśli spojrzycie na ten kraj oczami Boga, dostrzeżecie, że prawda jest zupełnie inna.

Bywały chwile, gdy myślałam, że Boga nie ma w moim życiu. Myślałam tak wtedy, gdy nie dostałam tego, o co prosiłam – pewnego doznania, relacji, okazji – jakoś nie udało mi się otrzymać planu na życie od Boga. Myślałam, że kontroluję swoje życie i wiem, co dla mnie najlepsze. Ale to właśnie w chwilach rozczarowania, gdy sprawy nie toczyły się według mego planu, Bóg pokazywał mi, jak blisko mnie jest i nauczył mnie patrzeć na świat Swoimi oczami. To, co początkowo było rozczarowaniem, okazało się dużo lepsze, dużo piękniejsze od tego, na co miałam nadzieję.

Boża mądrość sięga dużo dalej niż nasza własna, dalej niż można to sobie wyobrazić. To, co zdaje się nieszczęściem w naszych oczach, w Jego oczach może być błogosławieństwem. Miejsce, które może się zdawać przez Niego opuszczonym, może wręcz razić Jego obecnością. Co małe w naszych oczach, może być wielkie w Jego oczach. A to naszym zadaniem jest prosić Go o Jego wzrok, Jego światło, byśmy przejrzeli”.

Tajlandczyk z Bangkoku mówił o przemianie, jaka dokonała się w jego życiu na światowych dniach młodzieży w Rzymie. Zmuszony do radzenia sobie z materialną biedą odkrył bogactwo duchowe:

„Nazywam się Vasin Manasurangul. Pochodzę z diecezji Bangkok z Tajlandii. Kilka lat temu Tajlandia przeżywała wieki kryzys gospodarczy. Wielu Tajlandczyków miało problemy finansowe, także moja rodzina. Nie rozumiałem, czemu Bóg taką karę na nas zesłał. Nie wiedziałem, jak mam ufać Bogu, który sam o sobie mówi, że jest samą Miłością, ale pozwala na takie cierpienie. Byłem nieszczęśliwy z Bogiem i poskarżyłem Mu się.

Gdy zostałem wybrany, by reprezentować mój naród w czasie Światowych Dni Młodzieży w Rzymie w roku 2000, wydawało się, jakby Bóg usłyszał moje skargi. Na początku pielgrzymki nie rozumiałem, czemu tak wiele osób radowało się z faktu, że zobaczyli Ojca Świętego Jana Pawła II. Zacząłem pytać Pana: «Boże, czy posłałeś tego człowieka, by ukazać Twoją miłość do cierpiących?». Pomimo różnych wątpliwości, w pewien sposób wiedziałem, że Chrystus jest głęboko obecny w Ojcu Świętym.

W czasie czuwania nocnego słuchałem ponownie słów Ojca Świętego. Wydawało mi się, jakby mówił wyłącznie do mnie: «nie lękaj się!», «ufaj Bogu w każdej chwili!». Zanim czuwanie się zakończyło, Duch Święty napełnił mnie zrozumieniem dla prawd, których nauczał Ojciec Święty. Prosiłem Boga o przebaczenie, że nie ufałem Jego miłości.

Po Światowych Dniach Młodzieży w roku 2000 stałem się nowym Vasinem. Od tego czasu nigdy nie wątpiłem w Boga. Ufam Mu i wierzę w Niego zawsze, nieważne jak wielkie cierpienia mogą przyjść. Ostatnie kilka lat poświęciłem na głębsze wyjaśnianie prawd Ewangelii i Kościoła w moim kraju. Tłumaczę na tajski i publikuję wiadomości o Kościele, starając się zawsze bronić go przed fałszywymi oskarżeniami.

Uwielbiam Boga za ponowne przyprowadzenie mnie do Kościoła. Jestem wdzięczny Duchowi Świętemu za dar rozumu, bez którego nic na koniec nie ma znaczenia czy motywu”.

Danni z Sydney jest niesłysząca, jednak swą niepełnosprawność odbiera jako Boży dar. Młodych całego świata zachęcała do cierpliwości i wrażliwości na potrzeby tych, których świat nie ceni:

„Jako młoda osoba głucha, odbieram świat trochę inaczej, niż wielu moich rówieśników. Niektórzy mogą myśleć, że bycie głuchym to życie w izolacji – coś, czego należy współczuć. Wielu myśli, że osoba głucha nie może w pełni poznać świata i jego piękna. Ja jednak doświadczam bycia głuchą jako daru – jako jednego z wielu darów, które otrzymałam z rąk Boga.

Dar bycia głuchą pomógł mi poznać prawdę o tym, że Bóg stworzył każdego z nas w swej wielkiej miłości, że różnorodność Jego dzieci jest Jego rozkoszą i że każdego z nas powołuje na własną, niepowtarzalną drogę życia. Przez bycie niesłyszącą Bóg dał mi także głębokie poznanie tego, co to znaczy być cierpliwym i uważnym na tych, którzy nie są uważani za ważnych w oczach świata. Otrzymałam Chrystusową cierpliwość i uważną miłość i staram się ukazać tę cierpliwość i miłość innym.

Bóg prosi nas o wypełnienie tylko tych zadań, co do których wie, że będziemy je w stanie wykonać. Nigdy nie odmawiajcie przyjęcia daru od Boga i wiedzcie, że posyła Ducha Świętego, by On pomógł nam w naszej wędrówce!”.

Z kolei Petar z Serbii dzielił się pragnieniem życia wiarą w sytuacji, gdzie katolicy są mniejszością, a rany wojny jeszcze się nie zagoiły. Podkreślił, że ważne jest otwarcie na Boga i szukanie Jego woli:

„Kilka lat temu zdawało się, że nic nie da się zrobić w katolickiej wspólnocie w moim kraju. Mamy bogatą tradycję katolicką, ale staliśmy się mniejszością. Żyliśmy w czasach pokoju, ale nasze serca wciąż nosiły rany wielu lat wojny. Posiadaliśmy przesłanie Ewangelii, ale żyliśmy w strachu o to, co przyniesie przyszłość.

Skoro świat «uodpornił się» na przesłanie Ewangelii, mogliśmy dojść do wniosku, że nic nie da się zrobić, by zwiększyć plon wiary w naszym kraju. Ale wiara i modlitwa zmieniły nasze patrzenie na nasz kraj. Rozpoznaliśmy, że Bóg jest z nami i że nigdy by nie postawił nas w sytuacji, gdzie nie mamy możliwości służenia Mu.
  Zaczęliśmy prosić Ducha Świętego i pytać Go, co dalej czynić. Modliliśmy się o Jego inspirację, uczyliśmy się rad, jakie dał pierwszym chrześcijanom i utwierdziliśmy się w podążaniu za Jego kierownictwem i siłą. Ufaliśmy i nadal ufamy, że On sam wie, jak pielęgnować wiarę w swoim ludzie.

Przez wiele lat użyźnialiśmy glebę pod nowy zasiew wiary. Chrześcijanie różnych pokoleń przyłączyli się do pracy na naszym polu. Zakorzeniliśmy się w nadziei Jego miłosierdzia i co dzień pytamy się, co Pan chce, abyśmy uczynili teraz. Błagamy Go o obfity plon w tym okresie zbiorów”.

José z Chile, biorąc przykład z młodych spotkanych w Kolonii, zrozumiał, że warto powalczyć dla Chrystusa, stawiając czoła przeciwnościom:

„Dziś spełnia się to, na co bardzo czekaliśmy. Spełnienie wielu projektów, planów, wielu lat pracy i trudności. Spełnienie nadziei, którą miało początkowo bardzo niewielu.

W czasie Światowych Dni Młodzieży w Kolonii zrozumiałem, jak wielu młodych na całym świecie pragnie «oddać Mu pokłon», zrozumiałem, jak wielu młodych walczy o Chrystusa, szaleje za Nim. Pragnąłem to zabrać ze sobą dla moich rodaków. Wróciłem do Chile z postanowieniem, że będę świadkiem tego, co widziałem – świadkiem Chrystusa, świadkiem wiary, świadkiem młodzieży w Kościele na całym świecie.

Było wiele trudności na mojej drodze nadziei. Ale z darem męstwa od Ducha Świętego mogłem podążać za nadzieją, którą w sobie nosiłem. Zauważyłem, że to nie moja siła, ale siła Boga mnie napełniała, obmywała i pchała. Z tą siłą nauczyłem się pukać do drzwi. Prosić. Wypełniać zadania. Sprawiać, że pewne ideały stawały się rzeczywistością. Moja wspólnota produkowała różańce dla pielgrzymów do Santiago. Gdziekolwiek poszliśmy, w czasie trudności czy radości, nieśliśmy ze sobą nasze oddanie Chrystusowi i nasze przekonanie o Jego obecności.

W końcu nasza nadzieja stała się rzeczywistością, spełniła się. Mogę to jedynie wyrazić słowami Chrystusa: «U ludzi to nie możliwe, ale u Boga wszystko jest możliwe».

Ta noc to nie koniec. Nasza nadzieja się wypełniła, ale nie skończyła się. Duch daje nowy początek przez wypełnienie nadziei. Nie pozwólcie, by wasza nadzieja zakończyła się na tych Światowych Dniach Młodzieży. Nieważne, jakie trudności napotykacie w waszych ojczyznach, wzywajcie zawsze Ducha Świętego, by On pomógł wam być świadkami Chrystusa. Walczymy o Chrystusa. I dla Chrystusa warto to czynić”.

Carina z Austrii dzieliła się radością świadczenia o Chrystusie w swym szkolnym środowisku:

„Wychowałam się w rodzinie katolickiej i byłam nauczona kochać Boga i służyć Mu od najmłodszych lat. Ale dopiero kilka lat temu zrozumiałam, jak mocno Bóg w nas działa, aby nam pomóc odwzajemniać Jego miłość. Zaczęłam brać moją wiarę na serio i starać się kochać Go we wszystkich sytuacjach – tak jak na to zasługuje – nie tylko wtedy, gdy to mi odpowiada. Moi rówieśnicy w szkole zauważyli to i zaczęli ze mną dyskutować o nauce moralnej Kościoła. Choć czasem miałam wielką ochotę zgodzić się z moimi przyjaciółmi, wiedziałam, że obrona nauczania Kościoła jest aktem miłości i chciałam to ofiarować Bogu. Wiedziałam, że ukazanie moim przyjaciołom prawdy i wolności nauki Chrystusowej przybliżyłoby ich do Niego i zapragnęłam tego.

Byłam w trudnej sytuacji: wiedziałam, czego Chrystus uczy i chciałam bronić nauki Kościoła, ale nie wiedziałam, co powiedzieć. Prosiłam Ducha Świętego, by mi pomógł sobie służyć i dać moim przyjaciołom Go poznać. Gdy potem znów zaczęła się dyskusja, zaskoczył mnie fakt, że słowa same wychodziły z moich ust – słowa i pomysły, których nigdy wcześniej nie poznałam. Nie wiem, czy dzięki moim słowom ktoś z moich przyjaciół zbliżył się do Pana, ale ufam, że On w nich działa. I ufam, że Bóg raduje się z naszych prób bronienia Go i kochania Go, gdyż tylko On zasługuje w pełni na miłość”.

Natomiast Sean ze Sri Lanki, mieszkający w Australii, opowiedział, jak od postawy idealnego chrześcijanina „na zewnątrz” dorastał do wiary wewnętrznej:

„Od młodości moja rodzina uczyła mnie praktyk wiary. Dzięki ich kierownictwu doszedłem do przyjmowania Komunii Świętej co dzień, służenia przy ołtarzu i zaangażowania w parafii. Na zewnątrz byłem ideałem wierności. Wewnętrznie byłem jednak daleko od Pana. Często byłem bardzo nieobecny, robiąc święte rzeczy, bo bałem się rozpoznania obecności Boga we mnie. Wielokrotnie po jakichś ważnych wydarzeniach moja mama pytała: «Sean, czy odmówiłeś choć jedną modlitwę?».

Dopiero po przybyciu do Australii – do tego Wielkiego Kraju Ducha Świętego – zacząłem dostrzegać Boga w Jego wspaniałości. W czasie rekolekcji, które przeżywałem na studiach, stanąłem twarzą w twarz z tym, czego najbardziej się obawiałem: z myślą o oddaniu mego życia w całości na służbę Bogu. Mój lęk zamienił się w pokój, gdy poczułem kochającą, prowadzącą mnie obecność Boga. Wspaniała miłość Boga to wszystko, co się liczy w życiu. Każda praca, każdy uczynek wobec bliźniego jest piękny, gdy czynimy go z Bogiem i dla Boga, który nas kocha.

Jestem napełniony bojaźnią Bożą i zadziwieniem nad tym, jakiego człowieka Pan ze mnie uczynił. Wypełnia mnie bojaźń Boża na widok tego, jak przemienił mój lęk w pokój. Ale nade wszystko wypełnia mnie bojaźń Boża i zadziwienie nad Nim samym”.

Na świadectwa młodych Benedykt XVI odpowiedział gruntowną katechezą o trzeciej Osobie Boskiej. Aby stać się świadkami, trzeba poznać Ducha Świętego – podkreślił Papież.

Ojciec Święty przypomniał, że chrześcijańskie świadectwo dajemy światu podzielonemu. Jedność Bożego stworzenia osłabiają głębokie rany: rozpad relacji społecznych, wyzysk i nadużycia, tłumienie duchowego wymiaru człowieka. Współczesne społeczeństwo ulega rozbiciu spowodowanemu krótkowzrocznym sposobem myślenia, relatywizmem pomijającym prawdę o Bogu i o nas samych. Jedności i pojednania nie osiągniemy jednak naszym wysiłkiem. Tylko w Bogu i w Jego Kościele możemy znaleźć jedność, której szukamy. To Duch Święty prowadzi Kościół do wszelkiej prawdy, jednoczy go we wspólnocie i posłudze. On zaspokaja podstawowe pragnienie człowieka, by być jednością, by żyć we wspólnocie, by wzrastać ku prawdzie. Ubogaceni darami Ducha Świętego możemy, wychodząc poza cząstkowe wizje, poza pustą utopię, niestałość, konsekwentnie i z przekonaniem dawać chrześcijańskie świadectwo.

„Duch Święty był Osobą Trójcy Przenajświętszej poniekąd niedostrzeganą – mówił Benedykt XVI. – Pełne zrozumienie Go jest dla nas niemal niemożliwe. Jednak kiedy byłem małym chłopcem, moi rodzice, podobnie jak wasi, nauczyli mnie żegnać się znakiem krzyża, i wkrótce pojąłem, że jest jeden Bóg w trzech Osobach, i że Trójca stanowi centrum naszej chrześcijańskiej wiary i życia. Kiedy podrosłem na tyle, by mieć pewne pojęcie o Bogu Ojcu i Synu − wiele wyjaśniały już same imiona − moje pojmowanie trzeciej Osoby Trójcy było nadal niepełne. Dlatego jako młody ksiądz wykładający teologię postanowiłem studiować dzieła wybitnych świadków Ducha Świętego w historii Kościoła. Wtedy zacząłem czytać, między innymi, wielkiego św. Augustyna”.

Benedykt XVI zwrócił uwagę, że Augustyn do pojmowania Ducha Świętego dochodził stopniowo. Doświadczenie miłości Boga obecnej w Kościele doprowadziło go do trzech szczególnych intuicji odnośnie do Ducha Świętego jako więzi jedności wewnątrz Trójcy Przenajświętszej. Widział w Nim jedność jako komunię, miłość i dar. Te trzy intuicje pomagają wyjaśnić, w jaki sposób działa Duch Święty. Augustyn zauważył, że właściwością Ducha jest jedność Osób pozostających ze sobą w stałej relacji wzajemnego obdarowywania się. „Prawdziwej jedności – stwierdził Papież – nie można nigdy budować na relacjach, w których nie uznaje się równej godności innych osób. Tylko życie w komunii umożliwia pełną realizację tożsamości człowieka. Uznajemy wówczas wspólną potrzebę Boga i dajemy się sobie nawzajem, służąc jedni drugim”.

Drugą intuicją Augustyna jest pojmowanie Ducha Świętego jako miłości. Ojciec Święty przytoczył jego słowa: „To Duch Święty sprawia, że mieszkamy w Bogu, a Bóg w nas. Tego właśnie dokonuje miłość”. Oznacza to – wyjaśnił Papież – że miłość to znak obecności Ducha Świętego. Jest daleka od wszelkiej pobłażliwości i zmienności, trwała ze swej natury. Trzecia intuicja wielkiego Ojca Kościoła to natura Ducha, daru Boga, źródła wewnętrznego, które zaspokaja nasze najgłębsze pragnienie i prowadzi do Ojca. „W świetle tego nieustającego daru – wskazał Benedykt XVI – zaczynamy rozumieć, dlaczego pogoń za tym, co nowe, pozostawia w nas niedosyt i pragnienie czegoś więcej. Szukamy daru wiecznego”. Ojciec Święty zachęcił młodzież, by inspirowana Augustynowymi intuicjami uznała za swą miarę miłość jednocząca, za swe wyzwanie − miłość trwałą, a za swą misję − miłość dająca siebie.

„Podobnie jak Kościół, który przemierza tę samą drogę z całą ludzkością, wy jesteście wezwani, by korzystać z darów Ducha w lepszych i gorszych chwilach codziennego życia – powiedział Papież. – Starajcie się, by wasza wiara dojrzewała poprzez waszą naukę i pracę, poprzez sport, muzykę i sztukę. Starajcie się wzmacniać ją modlitwą i żywić sakramentami, abyście byli natchnieniem i wsparciem dla wszystkich, którzy są wokół was. Życie nie jest tylko gromadzeniem dóbr. Jest też czymś więcej niż osiąganiem sukcesów. Naprawdę żyć znaczy poddać się przemianie wewnętrznej, być otwartym na moc Bożej miłości. Przyjmując moc Ducha Świętego, wy także możecie przemienić wasze rodziny, wspólnoty, narody. Uwolnijcie te dary! Niech mądrość, rozum, odwaga, bojaźń Boża i szacunek będą znakiem waszej wielkości!”.

Po papieskiej katechezie na scenę weszło 24 młodych. Przedstawiono ich całemu zgromadzeniu, gdyż następnego dnia Benedykt XVI udzieli im Sakramentu Bierzmowania.

I chwila najważniejsza. Diakon wniósł Najświętszy Sakrament. Przygotowane w centrum papieskiego podium promieniste koło spotęgowało rozmiary monstrancji, by mogła być widoczna z daleka. To czas szczególnego wyciszenia i modlitwy. Kwadrans na adorację, podczas której co jakiś czas czytano biblijne wersety. Młodzi będą mogli trwać na modlitwie nawet w nocy. Benedykt XVI jednak, przed opuszczeniem hipodromu, pozdrowił pielgrzymów w sześciu językach. Znamienne, że oprócz włoskiego, francuskiego, niemieckiego, hiszpańskiego, portugalskiego kilka słów powiedział również po chińsku.

Noc Ojciec Święty spędzi w Domu Katedralnym. Do młodych, którzy z radością w sercach pozostali w dość chłodnym hotelu pod gwiazdami, powróci jutro rano na Eucharystię.

jp, ak/ rv







All the contents on this site are copyrighted ©.