Benedykt XVI w Sydney: modlitewne czuwanie na Rendwick
Młodzi pielgrzymi już od 5.00 rano rozpoczęli przemarsz z północnego Sydney w kierunku
hipodromu Randwick, na czuwanie z Papieżem. Po drodze mijali siedem tzw. Stacji Mocy:
mądrości, rozumu, rady, męstwa, umiejętności, pobożności i bojaźni Bożej. Ich nazwy
to siedem darów Ducha Świętego, jako że to właśnie trzecia Osoba Boska jest głównym
bohaterem tych Dni Młodzieży. Zdaniem jednego z uczestników porannego marszu, Roberta
z Krakowa, „ta pielgrzymka w tłumie to coś naprawdę fantastycznego, to wspólne przeżywanie
z innymi...”. Z kolei ks. Arkadiusz Ćwikliński podkreślał, że „w zasadzie nie czuje
się różnorodności kultur i języków, czuje się jedność w mocy Ducha Świętego”.
Nad
barwnym korowodem pielgrzymów górowała plejada narodowych flag ze wszystkich zakątków
świata. Młodzi nieśli śpiwory, karimaty, ciepłe okrycia. Także specjalnie przygotowane
torby z prowiantem, który ma wystarczyć do jutra popołudnia, jako że młodzi pielgrzymi
noc spędzą, jak podkreślają z uśmiechem, „w hotelu pod gwiazdami”. Na hipodromie od
południa rozpoczął się blisko sześciogodzinny Festiwal Młodych.
Urodzona w
Łomży, a mieszkająca w Melbourne, Malwinka Gutowska: „Jest naprawdę super.
Jest bardzo dużo Polaków, czym bardzo się zdziwiłam, bo myślałam, że będzie niewielu.
Mnóstwo Polaków, cały czas do wszystkich mówię cześć! Wszyscy są szczęśliwi, wszystko
jest wspaniałe”.
Jakub Kalinowski z Auckland w Nowej Zelandii, urodzony
we Wrocławiu: „Bardzo mi się tu podoba. Nigdy nie widziałem tylu ludzi w jednym miejscu.
Jest tak spokojnie, każdy się cieszy i jest fajna zabawa, nawet policja nie musi nic
robić. Po prostu jest super”.
Michał Gutkowski, jezuita, harcmistrz
z ZHR: „Harcerze całego świata ze Związku Harcerstwa Polskiego poza granicami kraju
zorganizowali międzynarodowy zjazd wędrowników «Siła Ducha», który gromadzi harcerzy
– dzieci emigrantów z sześciu krajów: Argentyny, USA, Kanady, Wielkiej Brytanii, Polski
i Australii. Uczestnicy zjazdu przeszli 80 km do Sydney z plecakami, namiotami z prowiantem
żeby tu dojść tak, jak się idzie do Częstochowy. Jesteśmy męczeni, ale bardzo szczęśliwi,
że nie siedzieliśmy tutaj w mieście, tylko szliśmy przez piękne parki narodowe, by
wraz z Papieżem w czwartek dotrzeć do Sydney. Jesteśmy bardzo zmęczeni, mamy bąble
na nogach, ale w ten sposób chcieliśmy się modlić i przygotować do ŚDM. I bardzo się
cieszymy, że nam się to udało. Uczestnicy mają od 17 do dwudziestukilku lat. Jest
nas ok. 80 osób”.
Ireneusz: „Pochodzę ze Szczecina. Jestem seminarzystą
w seminarium «Redemptoris Mater» w Namur w Belgii. Obecnie nasze seminarium przeżywa
czas misji, który nazywamy czasem wędrowania. Ja spędziłem rok w Izraelu, a tutaj
jestem z grupą z Meksyku, za którą jestem odpowiedzialny. To moje trzecie Światowe
Dni Młodzieży.
Byłem w Toronto na obchodach z udziałem Jana Pawła II. Tam naprawdę
przeżyłem spotkanie z Bogiem i odkryłem powołanie do kapłaństwa. Dzięki temu jestem
teraz w seminarium, a obecnie – na misji. Podobnie było w Kolonii – słowo Boga, które
przyszło przez usta Papieża, dotknęło mnie bardzo głęboko. Ono potwierdziło moje powołanie,
dlatego jestem teraz gotowy iść gdziekolwiek, dokąd Pan Bóg mnie posyła.
Młodzi
z Meksyku są bardzo ubodzy, ich domy też są ubogie, ale oni przez rok pracowali, sprzedając
na ulicach kanapki i lody albo myjąc samochody. Dzięki temu czasowi spędzonemu na
pracy, niekiedy wśród upokorzeń, teraz są w Sydney. Kontemplują tę rzekę ludzi idących
szukać Boga, szukać swojego powołania. Dlatego jestem szczęśliwy i zadowolony”.
W
drodze na spotkanie z młodzieżą Papież odwiedził kard. Edwarda Clancy’ego. 84-letni,
emerytowany arcybiskup Sydney, przebywa w domu seniora prowadzonym przez siostry zakonne
nieopodal Randwick. Benedykt XVI spotkał się tam również z dwoma innymi biskupami,
którzy są pensjonariuszami tego domu.
Wigilia czuwania rozpoczęła się układem
choreograficznym w półmroku rozpraszanym światłem paschału. Wniesiono krzyż i ikonę
światowych Dni Młodzieży. Benedykt XVI wszedł na podium niespodziewanie, przy pewnym
zaskoczeniu i entuzjazmie młodzieży. Dwoje animatorów powitało go jako pielgrzyma
i ojca. W czterech językach wybrzmiała modlitwa Zdrowaś Mario – w nawiązaniu do postawy
Apostołów trwających z Maryją w Wieczerniku przed zesłaniem Ducha Świętego.
„Moi
drodzy młodzi przyjaciele, jak dobrze być tu z wami! – powitał zebranych Ojciec Święty.
– Jak dobrze, że mogliśmy tu się zgromadzić w modlitwie, by przygotować się na przyjęcie
Ducha Świętego i Jego darów. Bóg nie zawiedzie naszej nadziei! On jest obecny pośród
was i bardzo pragnie napełnić was Swoją miłością”.
Benedykt XVI światłem z
paschału zapalił pochodnię niesioną przez młodą Aborygenkę, która następnie przekazała
ogień 12 pielgrzymom, a ci – całemu zgromadzeniu. Olbrzymi hipodrom, na którym zebrało
się niemal 200 tys. wiernych, wolno zajaśniał blaskiem świec. Na scenę weszło siedmiu
pielgrzymów składających świadectwa. Po każdym następowały papieska modlitwa o kolejne
dary Ducha Świętego i hymn Światowych Dni Młodzieży.
Młoda Czeszka opowiedziała
o odkrywaniu Boga pośród rozczarowań. Zachęcała do patrzenia na wszystko oczyma Boga:
„Nazywam
się Marie Štěpánová i pochodzę z Czech – pięknego małego kraju w sercu Europy.
Mieszkam w diecezji, gdzie mamy jedyną w swoim rodzaju katedrę pod wezwaniem Ducha
Świętego. Jeśli spojrzycie na moją ojczyznę z perspektywy tylko ludzkiej mądrości,
możecie dojść do wniosku, że Ducha Świętego u nas nie ma, gdyż kraj ten jest uznawany
za jeden z najbardziej ateistycznych na świecie. Ale jeśli spojrzycie na ten kraj
oczami Boga, dostrzeżecie, że prawda jest zupełnie inna.
Bywały chwile, gdy
myślałam, że Boga nie ma w moim życiu. Myślałam tak wtedy, gdy nie dostałam tego,
o co prosiłam – pewnego doznania, relacji, okazji – jakoś nie udało mi się otrzymać
planu na życie od Boga. Myślałam, że kontroluję swoje życie i wiem, co dla mnie najlepsze.
Ale to właśnie w chwilach rozczarowania, gdy sprawy nie toczyły się według mego planu,
Bóg pokazywał mi, jak blisko mnie jest i nauczył mnie patrzeć na świat Swoimi oczami.
To, co początkowo było rozczarowaniem, okazało się dużo lepsze, dużo piękniejsze od
tego, na co miałam nadzieję.
Boża mądrość sięga dużo dalej niż nasza własna,
dalej niż można to sobie wyobrazić. To, co zdaje się nieszczęściem w naszych oczach,
w Jego oczach może być błogosławieństwem. Miejsce, które może się zdawać przez Niego
opuszczonym, może wręcz razić Jego obecnością. Co małe w naszych oczach, może być
wielkie w Jego oczach. A to naszym zadaniem jest prosić Go o Jego wzrok, Jego światło,
byśmy przejrzeli”.
Tajlandczyk z Bangkoku mówił o przemianie, jaka dokonała
się w jego życiu na światowych dniach młodzieży w Rzymie. Zmuszony do radzenia sobie
z materialną biedą odkrył bogactwo duchowe:
„Nazywam się Vasin Manasurangul.
Pochodzę z diecezji Bangkok z Tajlandii. Kilka lat temu Tajlandia przeżywała wieki
kryzys gospodarczy. Wielu Tajlandczyków miało problemy finansowe, także moja rodzina.
Nie rozumiałem, czemu Bóg taką karę na nas zesłał. Nie wiedziałem, jak mam ufać Bogu,
który sam o sobie mówi, że jest samą Miłością, ale pozwala na takie cierpienie. Byłem
nieszczęśliwy z Bogiem i poskarżyłem Mu się.
Gdy zostałem wybrany, by reprezentować
mój naród w czasie Światowych Dni Młodzieży w Rzymie w roku 2000, wydawało się, jakby
Bóg usłyszał moje skargi. Na początku pielgrzymki nie rozumiałem, czemu tak wiele
osób radowało się z faktu, że zobaczyli Ojca Świętego Jana Pawła II. Zacząłem pytać
Pana: «Boże, czy posłałeś tego człowieka, by ukazać Twoją miłość do cierpiących?».
Pomimo różnych wątpliwości, w pewien sposób wiedziałem, że Chrystus jest głęboko obecny
w Ojcu Świętym.
W czasie czuwania nocnego słuchałem ponownie słów Ojca Świętego.
Wydawało mi się, jakby mówił wyłącznie do mnie: «nie lękaj się!», «ufaj Bogu w każdej
chwili!». Zanim czuwanie się zakończyło, Duch Święty napełnił mnie zrozumieniem dla
prawd, których nauczał Ojciec Święty. Prosiłem Boga o przebaczenie, że nie ufałem
Jego miłości.
Po Światowych Dniach Młodzieży w roku 2000 stałem się nowym Vasinem.
Od tego czasu nigdy nie wątpiłem w Boga. Ufam Mu i wierzę w Niego zawsze, nieważne
jak wielkie cierpienia mogą przyjść. Ostatnie kilka lat poświęciłem na głębsze wyjaśnianie
prawd Ewangelii i Kościoła w moim kraju. Tłumaczę na tajski i publikuję wiadomości
o Kościele, starając się zawsze bronić go przed fałszywymi oskarżeniami.
Uwielbiam
Boga za ponowne przyprowadzenie mnie do Kościoła. Jestem wdzięczny Duchowi Świętemu
za dar rozumu, bez którego nic na koniec nie ma znaczenia czy motywu”.
Danni
z Sydney jest niesłysząca, jednak swą niepełnosprawność odbiera jako Boży dar. Młodych
całego świata zachęcała do cierpliwości i wrażliwości na potrzeby tych, których świat
nie ceni:
„Jako młoda osoba głucha, odbieram świat trochę inaczej, niż wielu
moich rówieśników. Niektórzy mogą myśleć, że bycie głuchym to życie w izolacji – coś,
czego należy współczuć. Wielu myśli, że osoba głucha nie może w pełni poznać świata
i jego piękna. Ja jednak doświadczam bycia głuchą jako daru – jako jednego z wielu
darów, które otrzymałam z rąk Boga.
Dar bycia głuchą pomógł mi poznać prawdę
o tym, że Bóg stworzył każdego z nas w swej wielkiej miłości, że różnorodność Jego
dzieci jest Jego rozkoszą i że każdego z nas powołuje na własną, niepowtarzalną drogę
życia. Przez bycie niesłyszącą Bóg dał mi także głębokie poznanie tego, co to znaczy
być cierpliwym i uważnym na tych, którzy nie są uważani za ważnych w oczach świata.
Otrzymałam Chrystusową cierpliwość i uważną miłość i staram się ukazać tę cierpliwość
i miłość innym.
Bóg prosi nas o wypełnienie tylko tych zadań, co do których
wie, że będziemy je w stanie wykonać. Nigdy nie odmawiajcie przyjęcia daru od Boga
i wiedzcie, że posyła Ducha Świętego, by On pomógł nam w naszej wędrówce!”.
Z
kolei Petar z Serbii dzielił się pragnieniem życia wiarą w sytuacji, gdzie
katolicy są mniejszością, a rany wojny jeszcze się nie zagoiły. Podkreślił, że ważne
jest otwarcie na Boga i szukanie Jego woli:
„Kilka lat temu zdawało się, że
nic nie da się zrobić w katolickiej wspólnocie w moim kraju. Mamy bogatą tradycję
katolicką, ale staliśmy się mniejszością. Żyliśmy w czasach pokoju, ale nasze serca
wciąż nosiły rany wielu lat wojny. Posiadaliśmy przesłanie Ewangelii, ale żyliśmy
w strachu o to, co przyniesie przyszłość.
Skoro świat «uodpornił się» na przesłanie
Ewangelii, mogliśmy dojść do wniosku, że nic nie da się zrobić, by zwiększyć plon
wiary w naszym kraju. Ale wiara i modlitwa zmieniły nasze patrzenie na nasz kraj.
Rozpoznaliśmy, że Bóg jest z nami i że nigdy by nie postawił nas w sytuacji, gdzie
nie mamy możliwości służenia Mu. Zaczęliśmy prosić Ducha Świętego i pytać Go,
co dalej czynić. Modliliśmy się o Jego inspirację, uczyliśmy się rad, jakie dał pierwszym
chrześcijanom i utwierdziliśmy się w podążaniu za Jego kierownictwem i siłą. Ufaliśmy
i nadal ufamy, że On sam wie, jak pielęgnować wiarę w swoim ludzie.
Przez wiele
lat użyźnialiśmy glebę pod nowy zasiew wiary. Chrześcijanie różnych pokoleń przyłączyli
się do pracy na naszym polu. Zakorzeniliśmy się w nadziei Jego miłosierdzia i co dzień
pytamy się, co Pan chce, abyśmy uczynili teraz. Błagamy Go o obfity plon w tym okresie
zbiorów”.
José z Chile, biorąc przykład z młodych spotkanych w Kolonii,
zrozumiał, że warto powalczyć dla Chrystusa, stawiając czoła przeciwnościom:
„Dziś
spełnia się to, na co bardzo czekaliśmy. Spełnienie wielu projektów, planów, wielu
lat pracy i trudności. Spełnienie nadziei, którą miało początkowo bardzo niewielu.
W
czasie Światowych Dni Młodzieży w Kolonii zrozumiałem, jak wielu młodych na całym
świecie pragnie «oddać Mu pokłon», zrozumiałem, jak wielu młodych walczy o Chrystusa,
szaleje za Nim. Pragnąłem to zabrać ze sobą dla moich rodaków. Wróciłem do Chile z
postanowieniem, że będę świadkiem tego, co widziałem – świadkiem Chrystusa, świadkiem
wiary, świadkiem młodzieży w Kościele na całym świecie.
Było wiele trudności
na mojej drodze nadziei. Ale z darem męstwa od Ducha Świętego mogłem podążać za nadzieją,
którą w sobie nosiłem. Zauważyłem, że to nie moja siła, ale siła Boga mnie napełniała,
obmywała i pchała. Z tą siłą nauczyłem się pukać do drzwi. Prosić. Wypełniać zadania.
Sprawiać, że pewne ideały stawały się rzeczywistością. Moja wspólnota produkowała
różańce dla pielgrzymów do Santiago. Gdziekolwiek poszliśmy, w czasie trudności czy
radości, nieśliśmy ze sobą nasze oddanie Chrystusowi i nasze przekonanie o Jego obecności.
W
końcu nasza nadzieja stała się rzeczywistością, spełniła się. Mogę to jedynie wyrazić
słowami Chrystusa: «U ludzi to nie możliwe, ale u Boga wszystko jest możliwe».
Ta
noc to nie koniec. Nasza nadzieja się wypełniła, ale nie skończyła się. Duch daje
nowy początek przez wypełnienie nadziei. Nie pozwólcie, by wasza nadzieja zakończyła
się na tych Światowych Dniach Młodzieży. Nieważne, jakie trudności napotykacie w waszych
ojczyznach, wzywajcie zawsze Ducha Świętego, by On pomógł wam być świadkami Chrystusa.
Walczymy o Chrystusa. I dla Chrystusa warto to czynić”.
Carina z Austrii
dzieliła się radością świadczenia o Chrystusie w swym szkolnym środowisku:
„Wychowałam
się w rodzinie katolickiej i byłam nauczona kochać Boga i służyć Mu od najmłodszych
lat. Ale dopiero kilka lat temu zrozumiałam, jak mocno Bóg w nas działa, aby nam pomóc
odwzajemniać Jego miłość. Zaczęłam brać moją wiarę na serio i starać się kochać Go
we wszystkich sytuacjach – tak jak na to zasługuje – nie tylko wtedy, gdy to mi odpowiada.
Moi rówieśnicy w szkole zauważyli to i zaczęli ze mną dyskutować o nauce moralnej
Kościoła. Choć czasem miałam wielką ochotę zgodzić się z moimi przyjaciółmi, wiedziałam,
że obrona nauczania Kościoła jest aktem miłości i chciałam to ofiarować Bogu. Wiedziałam,
że ukazanie moim przyjaciołom prawdy i wolności nauki Chrystusowej przybliżyłoby ich
do Niego i zapragnęłam tego.
Byłam w trudnej sytuacji: wiedziałam, czego Chrystus
uczy i chciałam bronić nauki Kościoła, ale nie wiedziałam, co powiedzieć. Prosiłam
Ducha Świętego, by mi pomógł sobie służyć i dać moim przyjaciołom Go poznać. Gdy potem
znów zaczęła się dyskusja, zaskoczył mnie fakt, że słowa same wychodziły z moich ust
– słowa i pomysły, których nigdy wcześniej nie poznałam. Nie wiem, czy dzięki moim
słowom ktoś z moich przyjaciół zbliżył się do Pana, ale ufam, że On w nich działa.
I ufam, że Bóg raduje się z naszych prób bronienia Go i kochania Go, gdyż tylko On
zasługuje w pełni na miłość”.
Natomiast Sean ze Sri Lanki, mieszkający
w Australii, opowiedział, jak od postawy idealnego chrześcijanina „na zewnątrz” dorastał
do wiary wewnętrznej:
„Od młodości moja rodzina uczyła mnie praktyk wiary.
Dzięki ich kierownictwu doszedłem do przyjmowania Komunii Świętej co dzień, służenia
przy ołtarzu i zaangażowania w parafii. Na zewnątrz byłem ideałem wierności. Wewnętrznie
byłem jednak daleko od Pana. Często byłem bardzo nieobecny, robiąc święte rzeczy,
bo bałem się rozpoznania obecności Boga we mnie. Wielokrotnie po jakichś ważnych wydarzeniach
moja mama pytała: «Sean, czy odmówiłeś choć jedną modlitwę?».
Dopiero po przybyciu
do Australii – do tego Wielkiego Kraju Ducha Świętego – zacząłem dostrzegać Boga w
Jego wspaniałości. W czasie rekolekcji, które przeżywałem na studiach, stanąłem twarzą
w twarz z tym, czego najbardziej się obawiałem: z myślą o oddaniu mego życia w całości
na służbę Bogu. Mój lęk zamienił się w pokój, gdy poczułem kochającą, prowadzącą mnie
obecność Boga. Wspaniała miłość Boga to wszystko, co się liczy w życiu. Każda praca,
każdy uczynek wobec bliźniego jest piękny, gdy czynimy go z Bogiem i dla Boga, który
nas kocha.
Jestem napełniony bojaźnią Bożą i zadziwieniem nad tym, jakiego
człowieka Pan ze mnie uczynił. Wypełnia mnie bojaźń Boża na widok tego, jak przemienił
mój lęk w pokój. Ale nade wszystko wypełnia mnie bojaźń Boża i zadziwienie nad Nim
samym”.
Na świadectwa młodych Benedykt XVI odpowiedział gruntowną katechezą
o trzeciej Osobie Boskiej. Aby stać się świadkami, trzeba poznać Ducha Świętego –
podkreślił Papież.
Ojciec Święty przypomniał, że chrześcijańskie świadectwo
dajemy światu podzielonemu. Jedność Bożego stworzenia osłabiają głębokie rany: rozpad
relacji społecznych, wyzysk i nadużycia, tłumienie duchowego wymiaru człowieka. Współczesne
społeczeństwo ulega rozbiciu spowodowanemu krótkowzrocznym sposobem myślenia, relatywizmem
pomijającym prawdę o Bogu i o nas samych. Jedności i pojednania nie osiągniemy jednak
naszym wysiłkiem. Tylko w Bogu i w Jego Kościele możemy znaleźć jedność, której szukamy.
To Duch Święty prowadzi Kościół do wszelkiej prawdy, jednoczy go we wspólnocie i posłudze.
On zaspokaja podstawowe pragnienie człowieka, by być jednością, by żyć we wspólnocie,
by wzrastać ku prawdzie. Ubogaceni darami Ducha Świętego możemy, wychodząc poza cząstkowe
wizje, poza pustą utopię, niestałość, konsekwentnie i z przekonaniem dawać chrześcijańskie
świadectwo.
„Duch Święty był Osobą Trójcy Przenajświętszej poniekąd niedostrzeganą
– mówił Benedykt XVI. – Pełne zrozumienie Go jest dla nas niemal niemożliwe. Jednak
kiedy byłem małym chłopcem, moi rodzice, podobnie jak wasi, nauczyli mnie żegnać się
znakiem krzyża, i wkrótce pojąłem, że jest jeden Bóg w trzech Osobach, i że Trójca
stanowi centrum naszej chrześcijańskiej wiary i życia. Kiedy podrosłem na tyle, by
mieć pewne pojęcie o Bogu Ojcu i Synu − wiele wyjaśniały już same imiona − moje pojmowanie
trzeciej Osoby Trójcy było nadal niepełne. Dlatego jako młody ksiądz wykładający teologię
postanowiłem studiować dzieła wybitnych świadków Ducha Świętego w historii Kościoła.
Wtedy zacząłem czytać, między innymi, wielkiego św. Augustyna”.
Benedykt XVI
zwrócił uwagę, że Augustyn do pojmowania Ducha Świętego dochodził stopniowo. Doświadczenie
miłości Boga obecnej w Kościele doprowadziło go do trzech szczególnych intuicji odnośnie
do Ducha Świętego jako więzi jedności wewnątrz Trójcy Przenajświętszej. Widział w
Nim jedność jako komunię, miłość i dar. Te trzy intuicje pomagają wyjaśnić, w jaki
sposób działa Duch Święty. Augustyn zauważył, że właściwością Ducha jest jedność Osób
pozostających ze sobą w stałej relacji wzajemnego obdarowywania się. „Prawdziwej jedności
– stwierdził Papież – nie można nigdy budować na relacjach, w których nie uznaje się
równej godności innych osób. Tylko życie w komunii umożliwia pełną realizację tożsamości
człowieka. Uznajemy wówczas wspólną potrzebę Boga i dajemy się sobie nawzajem, służąc
jedni drugim”.
Drugą intuicją Augustyna jest pojmowanie Ducha Świętego jako
miłości. Ojciec Święty przytoczył jego słowa: „To Duch Święty sprawia, że mieszkamy
w Bogu, a Bóg w nas. Tego właśnie dokonuje miłość”. Oznacza to – wyjaśnił Papież –
że miłość to znak obecności Ducha Świętego. Jest daleka od wszelkiej pobłażliwości
i zmienności, trwała ze swej natury. Trzecia intuicja wielkiego Ojca Kościoła to natura
Ducha, daru Boga, źródła wewnętrznego, które zaspokaja nasze najgłębsze pragnienie
i prowadzi do Ojca. „W świetle tego nieustającego daru – wskazał Benedykt XVI – zaczynamy
rozumieć, dlaczego pogoń za tym, co nowe, pozostawia w nas niedosyt i pragnienie czegoś
więcej. Szukamy daru wiecznego”. Ojciec Święty zachęcił młodzież, by inspirowana Augustynowymi
intuicjami uznała za swą miarę miłość jednocząca, za swe wyzwanie − miłość trwałą,
a za swą misję − miłość dająca siebie.
„Podobnie jak Kościół, który przemierza
tę samą drogę z całą ludzkością, wy jesteście wezwani, by korzystać z darów Ducha
w lepszych i gorszych chwilach codziennego życia – powiedział Papież. – Starajcie
się, by wasza wiara dojrzewała poprzez waszą naukę i pracę, poprzez sport, muzykę
i sztukę. Starajcie się wzmacniać ją modlitwą i żywić sakramentami, abyście byli natchnieniem
i wsparciem dla wszystkich, którzy są wokół was. Życie nie jest tylko gromadzeniem
dóbr. Jest też czymś więcej niż osiąganiem sukcesów. Naprawdę żyć znaczy poddać się
przemianie wewnętrznej, być otwartym na moc Bożej miłości. Przyjmując moc Ducha Świętego,
wy także możecie przemienić wasze rodziny, wspólnoty, narody. Uwolnijcie te dary!
Niech mądrość, rozum, odwaga, bojaźń Boża i szacunek będą znakiem waszej wielkości!”.
Po
papieskiej katechezie na scenę weszło 24 młodych. Przedstawiono ich całemu zgromadzeniu,
gdyż następnego dnia Benedykt XVI udzieli im Sakramentu Bierzmowania.
I chwila
najważniejsza. Diakon wniósł Najświętszy Sakrament. Przygotowane w centrum papieskiego
podium promieniste koło spotęgowało rozmiary monstrancji, by mogła być widoczna z
daleka. To czas szczególnego wyciszenia i modlitwy. Kwadrans na adorację, podczas
której co jakiś czas czytano biblijne wersety. Młodzi będą mogli trwać na modlitwie
nawet w nocy. Benedykt XVI jednak, przed opuszczeniem hipodromu, pozdrowił pielgrzymów
w sześciu językach. Znamienne, że oprócz włoskiego, francuskiego, niemieckiego, hiszpańskiego,
portugalskiego kilka słów powiedział również po chińsku.
Noc Ojciec Święty
spędzi w Domu Katedralnym. Do młodych, którzy z radością w sercach pozostali w dość
chłodnym hotelu pod gwiazdami, powróci jutro rano na Eucharystię.