Islamscy fundamentaliści Hezbollahu przejęli kontrolę nad wieloma dzielnicami Bejrutu.
Sytuacja w Libanie coraz bardziej wymyka się spod jakiejkolwiek kontroli. Zamknięto
stołeczne lotnisko i uszczelniono granice. Pracujący w Bejrucie o. Paweł Bielecki-Kurysz
podkreśla, że istnieje realna obawa, iż trwający od końca 2006 r. kryzys rządowy przerodzi
się w kolejną wojnę domową.
„Wszyscy czekamy teraz na jakieś rozwiązania, tym
bardziej, że siły Hezbollahu, po wczorajszym przemówieniu swojego lidera Hasana Nasrallaha,
przejęły jedną z dzielnic w centrum Bejrutu i szykują się do przejęcia kolejnych dzielnic,
gdzie próbują zaprowadzić własne porządki z zupełnym pominięciem armii libańskiej.
Pozostaje ona bezradna i do tej pory nie ma żadnej reakcji. Wynika to pewnie z obawy
przed tym, o czym mówił wczoraj Hasan Nasrallah: „Jeżeli wy nas zaatakujecie, będziemy
odpowiadać bronią”. Wszyscy w Libanie doskonale wiedzą o przemycanej tam broni, co
dowodzi, jak wielką siłą jest tam Hezbollah”.
Niepokoi fakt, że większość liderów
chrześcijańskich, którzy planowali dialog, dziś się z tego wycofuje. Zdaniem o. Bieleckiego-Kurysza
powoduje to też dużą agresję wśród zwykłych Libańczyków. „Jest bardzo dużo wojska
na ulicach, lotnisko zostało odcięte, więc ci, którzy chcą przylecieć do Libanu albo
z niego odlecieć, nie mają na to żadnych szans, tym bardziej, że inne drogi też zostały
zamknięte – powiedział polski kapucyn. – Nie wiadomo jak długo to może potrwać, tym
bardziej, że również wśród chrześcijan i ich liderów mówi się o tym, że gdzieś tam
jest broń, można zawsze jej użyć. Zdaniem liderów chrześcijańskich byłaby to powtórka
wojny domowej, jaka już w Libanie była”.
Patriarcha Nasrallah Pierre Sfeir,
który jest teraz poza Libanem, obecnie w RPA, i podróżuje z apelem o pokój, sam nie
będzie też mógł wrócić do Libanu, bo po prostu nie ma takiej technicznej możliwości.
„Liban, zwłaszcza tamtejsi chrześcijanie muszą po raz kolejny radzić sobie sami –
przypomina o. Bielecki-Kurysz. – Boję się, że jeżeli armia libańska nie zajmie stanowiska,
na pewno zrobią to obywatele, a wtedy może dojść do ulicznych rozruchów. Jeżeli chodzi
o kontekst polityczny tego zamieszania, to wszystko bierze się z faktu, że odwołano
szefa lotniska w Bejrucie, który był popierany przez Hezbollah. Później były wielokrotne
oskarżenia wobec Hezbollahu skierowane przez liderów chrześcijańskich i druzyjskich.
W tej sytuacji Hasan Nasrallah uznał, że nadszedł jego czas, jego miejsce i to on
powinien prowadzić ten kraj w jakimś kierunku. W jakim? Tego jeszcze nie wiemy. Czy
grozi nam republika islamska? Jeżeli pójdzie tak dalej, to rzeczywiście tak może być,
tym bardziej, że siły chrześcijan są coraz mniejsze, jeżeli w ogóle można mówić o
jakiejś ich sile” – dodał polski kapucyn.
13 maja w Libanie miały się odbyć
odkładane od miesięcy wybory prezydenckie. W obecnej sytuacji wydają się one mało
realne. Sytuacja w Libanie oceniana jest jako najpoważniejsza od czasu wojny domowej
z lat 1975-1990.