2008-04-07 18:15:39

Trzeba dawać świadectwo o Chrystusie, bo po to jesteśmy. Rozmowa z biskupem polskiego pochodzenia z Bermudów, Robertem Kurtzem


- Wizyta ad limina jest zawsze wydarzeniem niezwykłym, a dla Księży Biskupów, którzy przybywacie z Antyli, jakie znaczenie ma to spotkanie z Ojcem Świętym, z przedstawicielami poszczególnych watykańskich dykasterii?
 
Bp R. Kurtz: Rzeczywiście jest to wielkie wydarzenie dla nas biskupów i dla wszystkich Kościołów z naszej Konferencji Episkopatu Antyli. Przed wyjazdem mieliśmy zebranie plenarne, żeby przygotować się do tego wydarzenia. Poruszyliśmy niektóre tematy dotyczące naszych problemów i szans na przyszłość naszego lokalnego Kościoła na Karaibach. Jednym z problemów jest brak księży, ponieważ nie mamy kandydatów do naszego regionalnego seminarium w Tunapuna Trinidad. Jest tam tylko 16 seminarzystów na 17 diecezji i to jest faktycznie wielki problem dla nas na przyszłość.

Ale równocześnie są też inne problemy. Jak w całym świecie, mamy u nas do czynienia z sekularyzacją: ludzie nie widzą wartości, nie interesują się życiem Kościoła, wiarą. Mimo to nie brakuje nam nadziei. Na posiedzeniu naszej konferencji episkopatu zatwierdziliśmy program włączenia się Karaibów w misję kontynentalną Kościoła Ameryki Łacińskiej uchwaloną w Aparecidzie. Jest to wielkie wydarzenie i potrzebne, bo widzimy, że straciliśmy ten zapał misyjny do niesienia prawdziwego świadectwa naszej wiary na zewnątrz, do innych. Jako biskup muszę szukać nowego języka, by trafić do młodych ludzi. Wielu z nich nie widzi wartości wiary. Czuję, że muszę znaleźć jakiś sposób przekazania tej wiary, świadectwa o Chrystusie i równocześnie wiary Kościoła w Chrystusie, który daje życie.

- Czy biskupi w tych działaniach ewangelizacyjnych mogą liczyć na wsparcie osób świeckich, laikatu?

Bp R. Kurtz: Oczywiście, gdyby nie było ludzi świeckich i ich świadectwa, to faktycznie Kościół umarłby. Pokładamy wielką nadzieję w odnowionej katechizacji, która nie jest tylko przekazaniem dogmatów, ale przekazaniem wiary. Dlatego tak ważne jest przygotowanie katechistów, aby ta nowa katechizacja, która faktycznie obejmuje całe rodziny, trwała przez całe życie. Jest to na pewno sposób nawrócenia się ku Bogu, bo jak mówił założyciel zmartwychwstańców Bogdan Jański, to jest „ciągłe nawracanie się do Boga, żeby żyć wiarą w naszym życiu i otaczającym nas świecie”.

- Na pewno jednym z wielkich problemów jest problem rodziny...

 
Bp R. Kurtz: Kiedy szukamy powołań widzimy, że nasze rodziny są rozbite. Często dzieci wychowuje samotna matka i brak jest tradycyjnej rodziny, która by formowała młodego człowieka. Ręce opadają, bo nie wiemy, co robić... Myślę, że tu właśnie mamy wielki wpływ sekularyzacji, stąd jako Kościół musimy jeszcze bardziej podtrzymywać nasze wartości, żeby pomagać naszym rodzinom iść do przodu i żyć wiarą w Chrystusa Pana.

- Czy istnieją jakieś formy pomocy socjalnej, czy Kościół stara się jakoś wychodzić naprzeciw również tym problemom społecznym?
 
Bp R. Kurtz: Wielkim problemem jest to, że w takiej sytuacji znajduje się faktycznie większość społeczeństwa. Po drugie, staramy się uratować katolickie szkolnictwo, bo w wielu przypadkach nasze szkoły trafiły w ręce przedstawicieli innych wyznań. To są dobrzy ludzie, ale nie są katolikami. Pracują, a nawet kierują szkołami katolickimi, ale my musimy dbać o jasną filozofię dla naszych szkół i o dobrze przygotowany personel. Istnieją też problemy ekonomiczne. Rządy w wielu krajach karaibskich chcą płacić nauczycielom pensje, ale praktyczny skutek jest taki, że ten, kto płaci ma prawo wprowadzać swoje zarządzenia. Jesteśmy tym trochę skrępowani, ale myślę, że szkoły też mogą pomagać naszym rodzinom.

- Jak w tej sytuacji Kościół stara dbać o swoją tożsamość z jednej strony, a z drugiej strony o współpracę ekumeniczną?
 
Bp R. Kurtz: Tożsamość jest wielką rzeczą i faktycznie musimy być wierni przede wszystkim naszej wierze. Próbujemy współpracować z innymi. Na przykład na Bermudach Kościół katolicki pod względem liczby wiernych jest na drugim miejscu, anglikański na pierwszym. Kraje po kolonizacji hiszpańskiej czy francuskiej w większości są katolickie, w innych przeważają protestanci, w niektórych są muzułmanie czy hinduiści; próbujemy z nimi współpracować. Muszę wyznać ze smutkiem, że ekumenizmem mało kto u nas się interesuje. Gdyby nie Kościół katolicki, który go popiera, to nie ma jakiegoś wspólnego języka czy współpracy. Próbujemy współpracować w wymiarze społecznym, ale dialog teologiczny dobrze się rozwija tylko na najwyższych szczeblach, a dla przeciętnego człowieka to jest wielka tajemnica. Ale próbujemy robić, co się da.

- Takim zjawiskiem stosunkowo nowym, czy może szczególnie niepokojącym są sekty, które wkraczają na ten teren z Ameryki Północnej. Często uprawiają to, co nazywamy prozelityzmem. Jak Kościół stara się na to wyzwanie odpowiedzieć?
 
Bp R. Kurtz: Są kościoły tak zwane bezwyznaniowe, które stanowią wielką atrakcję zwłaszcza dla ludzi młodych. Wielu młodych mówi, że są religijni, ale nie chcą być związani z Kościołem, nie uznają instytucji Kościoła. Myślę, że takie kościoły czy grupy mają większy wpływ niż sekty. Działają też fundamentaliści, którzy głośno krzyczą przeciw Kościołowi katolickiemu. Dla nich to jest wielki wróg, w którego można uderzyć, bo jest widoczny i mocny i dlatego Kościół katolicki trochę na tym cierpi.

- Czy wizyta ad limina i również to, że niebawem rozpocznie się Rok Świętego Pawła pomoże sprawie nowej ewangelizacji?

 
Bp R. Kurtz: Mam wielką nadzieję w związku z Rokiem Świętego Pawła. Najważniejsze chyba jest to, żeby ten nurt misyjny i charyzmat św. Pawła jakoś odnowił nasz Kościół. My wierzący powinniśmy nabrać zapału, by przekazać innym nasze świadectwo wiary w Chrystusa Zmartwychwstałego z pomocą Ducha Świętego. Bo przecież faktycznie po to jesteśmy...

Rozmawiał o. S.Tasiemski OP, RV 







All the contents on this site are copyrighted ©.