2008-03-22 10:46:22

Zamyślenia na Wielki Tydzień – 7


Wielka Sobota

Każde pokolenie zmierza się z doświadczeniem porażki, niepowodzenia. A największym wśród nich jest śmierć. Nikt nie rozwiązał problemu tej ostatecznej porażki człowieka. Ale zanim do niej dojdzie, człowiek poniesie wiele innych porażek, nie tylko w wymiarze osobistym. Porażki materialne, moralne, polityczne, społeczne, a także religijne. Nie ma zakątka ziemi, gdzie człowiek nie płacze, nie boi się przyszłości, gdzie struktury społeczne i polityczne nie gniotą milionów osób. Porażka towarzyszy także przedsięwzięciom dobrej woli i wielkoduszności, włączając w to religie i Kościół. Kościół, w którym pokolenia wiernych zmagać się muszą z prześladowaniami i męczeństwem. I zarazem ten sam Kościół stający się nieraz prześladowcą, odstępcą od Ewangelii, w postępowaniu swych członków. Kościół jest też świadomy, że także i dzisiaj olbrzymi jest dystans między głoszoną Ewangelią a brakami tych, którym Ewangelia została powierzona.

Zaczyna powstawać wątpliwość, czy historia jako historia nie jest wielkim niepowodzeniem, a przyszłość nie istnieje. Nie przeszkadza to jednak stałemu odnawianiu mitów i utopii sukcesu bazujących na wrodzonym pragnieniu człowieka, by problemów nie mieć, by żyć dostatnio i szczęśliwie. O sukcesie marzymy od kolebki.

A tymczasem postęp społeczny, sam w sobie, nigdy nie przyczynił się do zbudowania pokoju i braterstwa między ludźmi. Każde pokolenie, a w nim każdy człowiek skazany jest na porażkę, ale przyznać się do tego nie chce, a co więcej nie ma instrumentu intelektualnego i duchowego, by nadać sens temu doświadczeniu.

Chrześcijanie pokładają swą wiarę nie w nieśmiertelności, ale w zmartwychwstaniu. Jeśli mówimy, że pokładają wiarę, to nie znaczy, że tak jest zawsze w praktyce. Pan Jezus mówi, że żeby zachować życie, trzeba przejść przez śmierć. Kto poważnie traktuje to powiedzenie?

Czy jest dla nas wszystkich oczywiste, że Jezus Chrystus był na tej ziemi przegrany? I nie dlatego tylko, że umarł tragicznie. Był przegrany religijnie. Przyszedł, by nawrócić Izraela. Nie nawrócił nawet dwunastu Apostołów.

Tymczasem sens śmierci Chrystusa, tak wierzą chrześcijanie, jest różny od jakiejkolwiek innej śmierci. Stanowi plan Bożego zbawienia. Niepowodzenie nabiera innego znaczenia, staje się rzeczywistością, która leczy i zbawia. Krzyż staje się teofanią, objawieniem Bożej mocy i miłości. Mocy wskrzeszenia ciała Jezusa i mocy moralnego i ontycznego zmartwychwstania uczniów.

I zmartwychwstanie nie jest faktem, który zdarzył się raz i przeminął. Bóg wskrzesza Chrystusa i daje mu nowe życie poprzez nieustanne, codzienne działanie w Kościele. W chwili, gdy Bóg przestaje wymawiać słowo wskrzeszające Jezusa Chrystusa, Chrystus milknie.

Lecz Bóg nigdy nie cofa ręki, nigdy nie przerwie transmisji życia i nigdy nie przestanie powoływać Jezusa do życia. Ostatecznym fundamentem, samym korzeniem naszej wiary w zmartwychwstanie jest dobra wola Boga, jest dobra wola Kogoś, kto się zobowiązał wobec nas w sposób nieodwołalny. Wiara nie opiera się na naszej kalkulacji, opartej na badaniach historycznych, które zdołały udowodnić historyczność zmartwychwstania Jezusa, ani nie zależy od dowodów, które zdołały odeprzeć argumenty przeciwne Chrystusowemu zmartwychwstaniu. Wiara w zmartwychwstanie rodzi się z przyjacielskiego słowa Boga, wypowiedzianego dla naszego dobra, z doświadczenia egzystencjalnego zmartwychwstania. Wskrzeszając Jezusa spomiędzy umarłych, Bóg uświadomił nam, że realizuje się to, co wyglądało na niemożliwe, iż ze śmierci może zrodzić się życie. Z każdej śmierci, z tej ostatniej, z grobu, i z tej codziennej, z umierania w szarości życia.

L. Rynkiewicz SJ







All the contents on this site are copyrighted ©.