Sekularyzacja to nie historyczna konieczność - rozmowa z abp. Józefem Życińskim
Wyzwania sekularyzacji na Północy i Południu globu były przedmiotem obrad Papieskiej
Rady ds. Kultury. Zapytaliśmy o nie uczestnika sesji plenarnej, abp. Józefa
Życińskiego.
Abp Życiński: Rozmawialiśmy o tym, jak
przeciwdziałać procesowi postępującego zobojętnienia religijnego, który wyraźnie widać
w kulturze. Szukając odpowiedzi na to pytanie najpierw musieliśmy rozróżnić zupełnie
odmienne przejawy laicyzacji na półkuli południowej i północnej. 2/3 katolików mieszka
dziś na półkuli południowej. Problemy Afryki czy Ameryki Łacińskiej są zupełnie inne
niż problemy Szwecji czy Holandii.
- Świat Zachodni zaczyna
jednak dominować także półkulę południową. Media są wszechobecne...
Abp Życiński: ...z jednej strony media, a z
drugiej pewien rozwój gospodarczy niosący wyzwania, które Europa już przerabiała.
Np. kwestia Chin, o których za dużo nie wiemy, ale gdzie widać wyraźnie kapitalistyczny
styl pracy, o którym mówiliśmy negatywnie w przeszłości Europy. Pociąga to za sobą
cały szereg wyzwań. Poczynając od konsumpcji, a kończąc na pragmatyzmie.
-
O jakich największych zagrożeniach mówili przedstawiciele Południa?
Abp
Życiński: Ich wystąpienia były zdominowane przez tematykę sekt i biedy. Zagrożenia
ze strony sekt pojawiały się w wypowiedziach przedstawicieli zarówno Brazylii, jak
i wielu krajów afrykańskich. To nas, przedstawicieli półkuli północnej uczyło, by
w katolicyzmie nigdy nie naśladować stylu sekt. Motywowało do starań, żeby chrześcijaństwo
było religią piękna, pełną sensu, wartości, wolności i szacunku dla człowieka, a nigdy
nie zamykało się w getcie i tropiło wrogów, gdyż tego typu styl bardzo boleśnie podsumowywali
przedstawiciele wielu krajów.
- Paradoksalnie sekty są wyzwaniem,
ale niektóre ich metody mogą okazać się skuteczne także w duszpasterstwie katolickim.
Zwracali na to przedstawiciele Ameryki Łacińskiej mówiąc o owocności pracy małych
grup.
Abp Życiński: Tak, co do małych grup można by się wiele nauczyć,
pod warunkiem jednak, że ich styl byłby do pogodzenia z chrześcijańską wizją świata.
Tu pojawia się pytanie: jeśli będziemy tworzyć małe grupy, co chrześcijaństwo powinno
zaoferować? Przedstawiciel Australii z goryczą stwierdził: „Niektórym moim bliskim
to już Ewangelia niczego nie zaoferuje, bo oni chcą konsumować i są syci, zadowoleni
z siebie, samowystarczalni”. Ripostowaliśmy, że gdyby doszło do tego typu postawy,
to byłoby to zdradą ludzkich ideałów. Człowiek potrzebuje sensu, nadziei. Jeśli zrezygnowałby
z poszukiwania nadziei i z pytania o sens, byłoby to zdradą tego, co należy do istoty
człowieka. Nasz rozmówca z Australii zapytał na to: „A co robić, jeśli oni posłuchają
tego co mówię o sensie i wzruszą ramionami odpowiadając: nas to nie obchodzi, dla
nas ważniejszy jest sukces?”. Wtedy zauważyłem, że już św. Paweł przeszedł przez podobną
sytuację. Na Areopagu mówił o zmartwychwstaniu Jezusa, a jego słuchacze wzruszyli
ramionami i powiedzieli: «Posłuchamy cię innym razem». Dobrze, że się wtedy nie załamał.
Rok św. Pawła obchodzimy właśnie po to, by przywoływać ten styl Apostoła Narodów,
który dla naszego pokolenia też jest zobowiązaniem.
- Syta, samowystarczalna,
być może wzruszająca ramionami jest bogata Północ. Jak stawiać czoła
sekularyzacji w rzeczywistości, gdzie ludziom Pan Bóg wydaje się do
życia niepotrzebny, bo na pozór mają wszystko?
Abp
Życiński:Wątek ten podjął przedstawiciel Irlandii. Biskup Limmerick,gdzie mieszka ok. 6 tys. Polaków mówił, że irlandzkim katolikom najbardziej potrzeba
uświadomienia sobie kruchości bycia. Bo wtedy, kiedy człowiek stanie się samozadowolonym
i skoncentrowanym na sobie, kiedy nie widzi obok cierpiącego człowieka, a w swoim
życiu nie podejmuje nigdy wątku cierpienia, wtedy zaczyna się złudzenie samowystarczalności
i ktoś może egzystować złudzeniem jeśli nie bycia bogiem, to przynajmniej bożkiem.
Tu niezmiernie ważne jest kształtowanie poczucia solidarności z innymi i kształtowanie
doświadczenia własnej kruchości, jako nasza chrześcijańska odpowiedź.
-
Poczucie samowystarczalności potrafi wystarczać dopóty, dopóki człowiek
nie doświadcza fenomenu derealizacji, załamania się...
Abp
Życiński: Właśnie, na krótki dystans jest to skuteczna filozofia. Ale gdy przychodzi
śmierć kogoś, kogo kochaliśmy, gdy przychodzi cierpienie naszych bliskich - wtedy
wszystko wali się jak domek z kart. - To są sytuacje, w
które Kościół może wkraczać prowadząc bardzo skuteczną katechezę... Abp Życiński:Mówiliśmy o tym, że właśnie odwoływanie się do
ludzkiego doświadczeniajest czymś ogromnie ważnym po to, żebyśmy nie tylko
mówili, ale i byli rozumiani. Nieraz przedstawicielom Kościoła wystarczy, że sobie
pomówią i wygłoszą pewien tekst, a reakcja na ten tekst i jego odbiór już jest kładziona
jako negatyw po stronie słuchaczy: że oni nie są dostatecznie inteligentni żeby nas
zrozumieć. Tymczasem trzeba tak mówić, żeby po pierwsze, trafić do słuchacza, a po
drugie, nigdy nie wybierać środków, które są odległe od Ewangelii. Np. Chrystus nie
pozwala Piotrowi robić użytku z miecza w noc pojmania, tylko ukazuje inny styl. Ile
razy Kościół sięgał po siłę, po oddziaływanie administracyjne, tyle razy najczęściej
musieliśmy się za to wstydzić. W czasie spotkania mówiliśmy o sprawie Galileusza.
Wskazaliśmy, że ten jeden proces i ta jedna sprawa więcej zaszkodziły Kościołowi przez
wieki, niż cała krytyka Voltaire’a czy encyklopedystów Oświecenia. Bo z perspektywy
czasu Voltaire jawi się dziś jako naiwny, emocjonalny krytyk, którego zarzuty trącą
myszką. Natomiast o sprawie Galileusza wciąż się mówi jako o dramacie. Więc nigdy
nie wolno nie sięgać po tych, którzy mówią: musimy walczyć, musimy wytropić wroga.
Lepiej nie nawiązywać do ich stylu, tylko ukazywać chrześcijaństwo, gdzie Bóg jest
miłością, gdzie Bóg jest nadzieją. Redemptor hominis uczy szacunku dla człowieka,
a my przeżywamy przygodę wiary w kategoriach piękna, fascynacji, duchowej solidarności
z Bogiem i z człowiekiem.
- Galileusz na stosie nie spłonął,
jak niektórym do dziś się wydaje. Był jednak za swoje poglądy przez ostatnie 9 lat
życia więziony w domowym areszcie. Jan Paweł II oficjalnie go rehabilitował
w 1992 r. Obecnie zapowiedziano, że w Ogrodach Watykańskich stanie pomnik Galileusza
i to niedaleko od miejsca gdzie był przetrzymywany.
Abp Życiński:Na pewno działania podjęte w czasie pontyfikatu Jana Pawła II będą mieć swoje
konsekwencje w następnych pokoleniach i będziemy okazywać współtwórcy nauki nowożytnej
należną cześć, na którą zasługuje. Nie musielibyśmy jednak przepraszać, gdyby po drodze
znalazło się wystarczające grono osób odpowiedzialnych intelektualnie, które nie krytykowałyby
Galileusza w równie uproszczony sposób, jak to zrobili jego recenzenci w czasie procesu.
- Chciałbym wrócić jeszcze do tematu sesji plenarnej Papieskiej
Rady ds. Kultury. Niektórym się wydaje, że sekularyzacja jest procesem
nieodwołalnym i nieuchronnym. Mówią: ja, zwykły katolik,
przed takim procesem sam nie jestem się wstanie bronić. Czy takie podejście
jest usprawiedliwione?
Abp Życiński:Nie ma konieczności następowania pewnych procesów kulturowych. Koniecznością kulturową
straszyli swego czasu marksiści i jak widzimy, niewiele im wyszło z ich konieczności.
Tak samo my patrzymy na Europę. Te same realia dawnej Czechosłowacji przynosiły zupełnie
inne skutki laicyzacyjne w części czeskiej, a inne w słowackiej. I to jest dla nas
źródłem nadziei, że obojętnienie religijne nie jest czymś nieuniknionym, tylko zależy
od szeregu czynników. Np. od tradycji, której jesteśmy wierni, od naszej wrażliwości
na pewne wartości, od naszego kultywowania stylu Ewangelii i jej zasad. Także w warunkach
zlaicyzowanej Francji czy Holandii spotykamy dziś osoby o nadzwyczaj głębokiej duchowości,
które urzekają swoim świadectwem wiary. Spotykałam takich ludzi w ostatnich tygodniach
i w ich postawie odnajduję chrześcijański optymizm. Nie dramatyzujmy, że historia
musi nas usunąć na margines. Żadnej konieczności historycznej nie ma. Od naszej współpracy
z łaską Bożą zależy kształt chrześcijaństwa w Polsce, w Europie i na całej półkuli
północnej.
- Czyli zamiast narzekać, że jest ciemno
- szukajmy włącznika, by zapalić światło?
Abp Życiński:Ten włącznik jest określony przez Chrystusa, a my zróbmy wszystko, aby to światło
było światłem wskazującym na Tego, od którego pochodzi wszelka światłość. Rozm.
ks. Józef Polak SJ