W Watykanie zorganizowano kongres Papieskiej Akademii "Pro Vita". Obrady poświęcone
są tym razem osobom umierającym. O swym wystąpieniu oraz tematyce spotkania mówi prezes
Papieskiej Akademii Pro Vita, bp Elio Sgreccia.
Bp E. Sgreccia: W swoim
wystąpieniu podkreśliłem, że po raz trzeci Papieska Akademia „Pro Vita” podejmuje
problematykę pomocy osobie umierającej, kwestie potępienia eutanazji oraz norm obowiązujących
lekarzy wobec chorych w stanie terminalnym. Po raz pierwszy w 1999 roku zajęliśmy
się zarówno postawami, jak i psychologią współczesnego społeczeństwa, które niechętnie
myśli o śmierci, z trudem akceptuje osobę umierającą i jej pomaga, ponieważ jest całkowicie
nastawione na produktywność. Rozważaliśmy także wszelkie aspekty medyczne pomocy osobom
umierającym. W roku 2004 zastanawialiśmy się nad szczególną kategorią chorych, tzn.
na znajdujących się w trwałym stanie wegetatywnym. To właśnie w tych przypadkach,
kiedy doszło do zaburzeń świadomości z powodu uszkodzeń mózgu po raz pierwszy zaproponowano
eutanazję. Chodzi o osoby, które ponad rok nie mają świadomości i są traktowane jako
znajdujące się w stanie wegetatywnym, chociaż, jak wiadomo nimi nie są. Chcieliśmy
więc sprecyzować wszystkie zachodzące w tych przypadkach obowiązki. Obecnie pragniemy
przypatrzyć się bliżej ostatniej fazie życia na ziemi, to znaczy osobie nieuleczalnie
chorej i umierającej. Chodzi o najbardziej kruchą kategorię chorych, najboleśniej
doświadczających samotności, świadomych, że niebawem muszą umrzeć. Wybraliśmy tę kategorię
pacjentów, aby otrzymali z jednej strony wszelką możliwą pomoc płynącą z chrześcijańskiej
nadziei, z drugiej zaś strony, aby należną im pomoc medyczną. Zależy nam, aby w tej
najbardziej delikatnej, najboleśniejszej chwili samotności choremu spieszono z pomocą,
wykorzystując to, co najlepsze w medycynie, energię społeczną i siłę wiary.
Często
spotykamy się z opinią, że eutanazja jest najbardziej humanitarnym sposobem położenia
kresu cierpieniu. Co ksiądz biskup sądzi na ten temat?
Bp E. Sgreccia: Tak
się o tym kusząco mówi w społeczeństwie dobrobytu. W rzeczywistości chodzi o przyspieszenie
śmierci. Czyn ten wymierzony jest w dar życia, które nie jest niczyją własnością.
Również sam chory nie może arbitralnie zarządzać swym życiem. Wobec eutanazji nie
można ograniczać się do sprzeciwu. Chodzi o jedno z najpoważniejszych przestępstw,
znacznie groźniejsze od kary śmierci, którą usprawiedliwia się obroną społeczeństwa
przed najgroźniejszymi przestępcami. W tym przypadku fakt, że ktoś jest bliski śmierci
nie jest niczyją winą. Również nie spełnia się powinności wobec samego przygnębionego
pacjenta, choćby wcześniej prosił o śmierć. W takiej sytuacji powołaniem społeczeństwa
i medycyny jest zwrócenie szczególnej uwagi na te przypadki i działanie odpowiedzialne.
Czy eutanazja mogłaby stać się narzędziem eliminacji osób, których leczenie
jest kosztowne?
Bp E. Sgreccia: To fakt, że często nie mamy
odwagi, sił, ani chęci, aby zaangażować siły gospodarcze w leczenie przewlekle chorych.
Owszem, kosztuje to tych, którzy czują się dobrze, a powinni się nauczyć pomocy. Jeśli
nie zostanie zmobilizowana odpowiedzialność i solidarność, jeśli zgodzimy się, aby
zanikła solidarność z umierającym, jak ma to niestety miejsce w przypadku istot poczętych,
które chcą przyjść na świat, to społeczeństwo pogrąży się w otchłani, tracąc swe podstawowe
wartości i solidaryzm.