2008-01-27 16:55:07

Światowy Dzień Walki z Trądem: dlaczego choroba nie zanika?


Większość trędowatych żyje w krajach Trzeciego Świata, a opiekują się nimi głównie chrześcijańscy misjonarze. Od 19 lat Ośrodek Rehabilitacji Trędowatych Jeevodaya w Indiach prowadzi dr Helena Pyz.

„Choroba ciągle okalecza. Leczenie nie jest prowadzone systematycznie, a na pewno wyszukiwanie chorych na trąd nie jest prowadzone systematycznie i to jest właściwie klęska” – uważa dr Pyz. Jej zdaniem problem w tej chwili jest bardziej społeczny niż medyczny. „Mamy już skuteczne leczenie. Gdyby trąd wykrywać w porę i leczyć wystarczająco długo i systematycznie, to mógłby on zniknąć z powierzchni Ziemi – tłumaczy polska lekarka.

Światowa Organizacja Zdrowia WHO wspiera bodaj wszystkie akcje zwalczania chorób zakaźnych, również gruźlicy. W Indiach jednak problem jest wciąż spotęgowany kastowymi podziałami między ludźmi. „Człowiek chory na trąd znika ze społeczeństwa, jest wykluczony z niego, więc jest pozakastowy i nikt się nim nie zajmuje – mówi dr Pyz. – Chorzy żyją w koloniach, osobno poza miastem, w zupełnym oddzieleniu od społeczeństwa. W takich warunkach zwalczenie trądu jest bardzo trudne. Sam pacjent bardzo rzadko zgłasza się do lekarza, szczególnie państwowego, ponieważ łatwo wszyscy mogą się dowiedzieć, że korzysta z takiej poradni. Dlatego państwowe ośrodki nie mają tam tak dużo pacjentów jak te pozarządowe. Do tych drugich pacjent przychodzi z własnej woli i się nie boi. „Przyjmuję chorych z zewnątrz. Na ogół są to ludzie bardzo biedni, nie tylko chorzy na trąd, ale też tacy, których nie stać na leczenie dzieci czy ludzi starszych” – mówi lekarka, podkreślając, że byłoby bardzo dobrze, gdyby tych niepaństwowych ośrodków było znacznie więcej.

Drugą gałęzią działalności ośrodka Jeevodaya jest edukacja. Prowadzi się tam ją społecznie dlatego, że dzieci osób chorych na trąd z zamkniętych społeczności nie miałyby szansy na naukę w szkołach publicznych. „Nie byłyby przyjęte, inne dzieci nie siedziałyby z nimi. Tak jak lekarz hinduski nie dotyka trędowatego, tak samo dziecko z rodziny trędowatych nie mogłoby siedzieć w jednej ławce blisko innego dziecka” – tłumaczy dr Pyz. Dlatego utworzono szkołę. Zdaniem kierowniczki ośrodka najważniejszą sprawą jest „postawienie chorych na nogi”: by wyszli z kręgu ludzi odrzuconych, by mieli szansę nie tylko na późniejszą pomoc rodzicom czy choremu rodzeństwu, ale również, aby przełamywały bariery lęku przed trądem.

Więcej informacji na polskiej stronie www.jeevodaya.org


jp, mi/ rv







All the contents on this site are copyrighted ©.