Motywem terrorystów porywających katolickich duchownych w Iraku nie jest tylko chęć
otrzymania sowitego okupu. Ich główny cel to zastraszenie chrześcijan i zmuszenie
ich do opuszczenia kraju. Powiedział o tym, w opublikowanym 8 stycznia 2008 r. wywiadzie
dla agencji AsiaNews, ks. Hani Abel Ahad.
33-letni kapłan obrządku chaldejskiego
został 6 czerwca 2007 r. porwany w Bagdadzie. Był przetrzymywany przez 12 dni. Codziennie
go torturowano. Złamano mu nos i żebro. Równocześnie żądano od niego przejścia na
islam i kazano czytać na głos Koran. Powtarzano mu też stale nauki islamu. Porywacze
okazywali głęboką nienawiść wobec chrześcijan, oskarżając ich o sprzyjanie Stanom
Zjednoczonym. Kiedy 9 czerwca 2007 r. Papież przyjął na audiencji prezydenta George’a
Busha, księdza zaczęto torturować jeszcze okrutniej. Poddawano go terrorowi psychicznemu.
W jego obecności zabito innego zakładnika, oficera irackiej policji. Później grożono,
że i na niego został już wydany wyrok śmierci. Jeden z terrorystów powiedział, że
nie wykonano go tylko dlatego, by nie zanieczyścić chrześcijańską krwią domu, bo muzułmanie
nie mogliby się tam modlić.
Kiedy ks. Hani Abel Ahad został zwolniony, nakłoniono
go do wyjazdu z całą rodziną za granicę. Chodziło o zapewnienie bezpieczeństwa. Ojciec
księdza bardzo pragnął pozostać w Iraku, gdzie zajmował kierownicze stanowisko we
francuskiej firmie i nie chciał stać się uchodźcą zdanym na pomoc charytatywną. Chaldejski
kapłan jest obecnie duszpasterzem w miejscowości Sednaya koło Damaszku. Wraz z rodziną
czeka na wizę wjazdową USA lub Nowej Zelandii. Jak powiedział agencji AsiaNews, wszyscy
iraccy chrześcijanie przebywający w Syrii marzą o wyjeździe na Zachód. W ostatnich
miesiącach kilkadziesiąt tysięcy uchodźców powróciło wprawdzie do Iraku, ale byli
to głównie muzułmanie szyici.