2008-01-02 16:30:12

Kenia: setki zabitych, rośnie napięcie


Coraz bardziej pogarsza się sytuacja w Kenii. W wyniku zamieszek, do jakich dochodzi po wyborach, zginęło ponad 300 osób, a 75 tys. ze względów bezpieczeństwa opuściło swe domostwa. Nuncjusz apostolski w Kenii abp Alain Paul Lebeaupin donosi o rzeszach ludzi, którzy w obawie o swe życie chronią się w stołecznych parafiach. Niestety nawet kościoły są atakowane.

1 stycznia co najmniej 50 osób spłonęło żywcem w protestanckim kościele w Eldoret w zachodniej Kenii. Wśród ofiar są kobiety i dzieci, które schroniły się w świątyni. Kiedy napastnicy podkładali ogień, w kościele było ponad 200 osób. Części z nich udało się uciec. Większość ofiar to członkowie plemienia Kikuju, czyli tej samej grupy etnicznej, co kontestowany prezydent Mwai Kibaki. Obserwatorzy podkreślają, że konflikt, u którego podstaw leży walka o władzę i bogactwo, może przemienić się w wojnę plemienną. Wszyscy z niepokojem czekają na 3 stycznia, kiedy to w stolicy ma odbyć się antyrządowa manifestacja opozycji.

Jak informuje pracujący w Nairobi ks. Wacław Dominik ze Stowarzyszenia Misji Afrykańskich, oprócz ofiar w ludziach są też ogromne zniszczenia materialne powodowane przez podpalenia. W wielu miejscach, zwłaszcza w slumsach, brakuje żywności i wody. Wszystkie napływające informacje są bardzo niepokojące. „Jesteśmy w stanie ogromnego napięcia, czekamy na dalszy rozwój sytuacji. Dzień 3 stycznia może być krytyczny, jeśli chodzi o losy Kenii - dodaje ks. Dominik. - Może przynieść poprawę sytuacji, jeśli płynące z różnych stron nawoływania o pokój będą usłyszane przez osoby odpowiedzialne za obecny bieg wydarzeń. Niestety, bierzemy pod uwagę również, że konflikt może ulec zaognieniu, spodziewamy się nawet zamieszek w związku z wspomnianą demonstracją. Wszystko wskazuje, że jeśli się ona odbędzie, dojdzie do walki policji z manifestantami”. Do pokoju i zaprzestania działań, godzących w życie i własność, wzywają Kenijczyków wszystkie lokalne Kościoły, agencje międzynarodowe i rządy państw zachodnich. Jak dotąd apele te nie przynoszą oczekiwanego rezultatu.
 
Znawcy Afryki podkreślają, że Kenia do tej pory była jednym z najbezpieczniejszych i najspokojniejszych krajów Czarnego Lądu. Według twórcy misyjnej agencji informacyjnej MISNA o. Giulio Albanese dalszy konflikt nie doprowadzi do takiej masakry, jaka miała miejsce w Rwandzie w 1994 r. między Hutu i Tutsi. Misjonarz-kombonianin wyraża przekonanie, że Kenia pójdzie raczej śladem podzielonego na pół Wybrzeża Kości Słoniowej. Doprowadziłoby to do rządów prezydenta z plemienia Kikuju na wschodzie kraju, a na zachodzie do dominacji opozycji z plemienia Luo.


bz/rv







All the contents on this site are copyrighted ©.