Polityczny impas w Libanie sprawia, że mieszkańcy z coraz większą obawą spoglądają
w przyszłość. Po serii zamachów, która wstrząsnęła krajem w ubiegłym roku, dziś Libańczycy
życzą sobie przede wszystkim spokoju i przywrócenia nadziei na normalne życie. Jak
podkreśla pracujący w Bejrucie o. Paweł Bielecki-Kurysz OFMCap., z tego zapalnego
regionu płynie nieustanna modlitwa o pokój.
"Liban jest krajem, który pokoju
potrzebuje jak chleba, żeby żyć – powiedział misjonarz. – Nie jest łatwo, ale wszyscy
u progu Nowego Roku 2008 mają nadzieję, że będzie dobrze. Święta w Libanie przebiegły
spokojnie. Pomimo wojska na ulicach udało się obudzić atmosferę świąt.
Nowy
Rok to czas życzeń i obietnic. Miejmy nadzieję, że wszystko się spełni – dodaje o.
Bielecki-Kurysz. – Ekonomicznie, politycznie, społecznie i duchowo – ten kraj biblijnych
cedrów potrzebuje wiary, że można żyć lepiej i że się uda. Cały rok 2007 w Libanie
to czas zamachów bombowych, zabójstw na tle politycznym, a także trwający do dziś
kryzys prezydencki. Wszystko to osłabiło wielu ludzi, ale Libańczycy nauczeni są walczyć
i nie wątpię w to, że uda im się pewnego dnia zacząć żyć od nowa. Politycy, jeśli
chodzi o życzenia na przyszłość, na razie milczą i nie wiadomo, czego nam życzą. Kiedy
rozmawia się z Libańczykami, przechodzącymi obok, wszyscy chcieliby może nie tyle
samego pokoju, co spokoju. Miejmy nadzieję, że rozpoczęty rok przyniesie im właśnie
upragniony spokój". Warunkiem stabilizacji sytuacji w Libanie jest
przeprowadzenie wyborów prezydenckich. Po raz 11. ich termin został przesunięty. Obserwatorzy
wyrażają jednak obawy, że styczniowa data wyborów jest mało realna. Nie rokuje to
więc szans na szybki pokój w Libanie.