Proroctwa były formułowane w słowach,
czynach i wydarzeniach. Słowami formułowali je ci, którzy nie tylko przemawiali w
imię Boga, ale także widzieli to, czego inni nie widzieli, a przekazywali to w obrazach
często niejasnych, pełnych zagadek, ale na tyle jasnych, by móc w nich dostrzec istotę
– Mesjasza, który ma przyjść.
Ale Bóg sprawiał, że Jego przepowiednie były
przekazywane także przez ludzi, ich życie i czyny. Widzimy więc Melchizedeka, króla
Szalemu, który Abrahamowi złożył ofiarę z chleba i wina. Widzimy także Adama, ojca
ludzkości grzesznej, który wskazuje na nowego Adama, ojca ludzkości odkupionej, przy
nim zaś widzimy Ewę, matkę żyjących, prototyp Maryi, nowej Ewy, matki ludzi żyjących
w Chrystusie.
Widzimy w końcu szereg dzieci kobiet bezpłodnych, które, po zwiastowaniu
anioła, porodziły syna, jak Samson czy Samuel i w końcu tego, który stanowi łącznik
pomiędzy Starym a Nowym Testamentem – Jana Chrzciciela, ostatniego proroka Starego
Testamentu, a zarazem poprzednika przygotowującego drogę Jezusowi.
Piękny opis
zwiastowania narodzenia Jana jest jakże podobny, ale zarazem różny od opisu zwiastowania
Maryi. Zachariasz zwątpił, Maryja pytała, jak zwykł pytać człowiek obdarzony rozumem
i przyjęła z wiarą słowa anioła; jednak Zachariasz ukarany niemotą za swoją niewiarę
i wyzwolony z niej chwali Boga podobnie jak i Maryja: te dwa hymny od wieków odmawiamy
w brewiarzu: Hymn Zachariasza, „Benedictus” – rano, „Magnificat” Maryi – na zakończenie
dnia, w nieszporach, wielbiąc Pana za dzień spędzony.