Często słyszymy pełne goryczy
słowa: „Już nie mam siły żyć dalej w tym piekle domowym: mąż i synowie piją, wnuki
też już zaczynają. Synowe sobie poszły. Nie mam siły ani iść do kościoła, ani do spowiedzi”.
Nic bardziej błędnego – właśnie człowiek w takiej sytuacji najbardziej potrzebuje
Bożej pomocy i właśnie Bóg na niego czeka w szczególny sposób: „Ci, co zaufali Panu,
odzyskali siły” – woła Izajasz, a wtóruje mu Chrystus: „Pójdźcie do mnie wszyscy,
którzy jesteście utrudzeni i obciążeni, a ja was pokrzepię”.
Najpierw trzeba
uwierzyć Bogu, uwierzyć w Jego moc, że On jest ponad wszystkimi awanturami i piekłem
rodzinnym, a w tych, zda się, beznadziejnych sytuacjach tylko On może dopomóc. Czy
jednak On pomoże tak, jak byśmy chcieli – natychmiast zmieni serce męża i synów, to
inna sprawa. Jego plany mogą być inne, ale są zawsze nakierowane na dobro człowieka.
A
po drugie, tylko Bóg może dodać siły w takiej beznadziejnej sytuacji, w której sam
człowiek nie poradzi, a każda chwila modlitwy, każda komunia, dodają siły i energii.
I umacnia się świadomość, że w tym morzu zła On jest ponad wszystkimi: ponad mężem,
dziećmi, że On pragnie dobra wszystkich. A wszystkie te, zda się, beznadziejne chwile
można ofiarować Bogu, zanieść je przed Jego oblicze, a tam urastają one do rangi skarbów.
Bóg też dodaje nadziei. A ponadto rodzi się świadomość, że Ten, który ten świat umiłował
aż do końca, ocali i tych naszych zagubionych bliskich. A nasza miłość ku nim, nasza
cierpliwość, może stać się dla nich narzędziem ocalenia.