„Przygotujcie
drogi Panu, prostujcie ścieżki dla Niego”. Te słowa Ewangelia odnosi do Jana Chrzciciela.
Grecka liturgia nazywa go ho Prodromos – „idący przed”, czyli przygotowujący
drogę. Czy jednak odnosi się to tylko do Jana? Chrystus bowiem wzywa wszystkich, aby
gotowali drogę Panu i prostowali dla Niego ścieżki.
A więc najpierw naszą drogę.
Trzeba ją tak przygotować, by Pan mógł do nas przyjść, nas odnaleźć. Jak często na
tej drodze pozrywały się mosty, zablokowano drogę i zatrzaśnięto drzwi, tak, że Pan
nie może do nas dotrzeć. A dokonała to nasza złość, egoizm, wygoda, ambicje, itd.
itd. Czasem te zapory zbudowała nasza zła wola czy głupota, czasem jednak zaplątaliśmy
się na niej. A więc wyprostować drogę, by Pan mógł dojść do nas.
Bóg nas do
niczego nie zmusza, stoi i czeka cierpliwie. On, Pan wszechświata, stoi bezradny wobec
naszej złej woli.
Ale to przygotowanie drogi nie odnosi się tylko do nas.
Mamy bowiem, żyjąc w społeczeństwie Kościoła – przygotowywać również ścieżki innym
ludziom. „Jeden drugiego brzemiona noście” – przypomina św. Paweł. Dobre słowo, przykład
i wiele innych form pomocy duchowej i materialnej, mogą pomóc w odblokowaniu drogi
Pana do naszych bliźnich.
Jakże często drugi człowiek nie może sobie sam poradzić
i szuka pomocy u innych. Jeśli więc Bóg postawił nas na jego drodze, to właśnie po
to, byśmy mu dopomogli odnaleźć zarówno siebie, jak i drogę do Boga, a często nawet
doprowadzić go do Niego. Jeśli zaś tego nie uczynimy i człowiek się pogubi, my ponosimy
za niego odpowiedzialność w większym czy mniejszym stopniu.
Przygotujmy więc
drogę Panu, aby mógł przyjść do nas i do naszych bliźnich.