Jakże często ograniczamy zbawienie
do naszego indywidualnego, każdego z nas, a z oczu tracimy jego aspekt społeczny,
tak bardzo podkreślany przez Stary Testament.
Żyjemy w społeczeństwie, nie
jesteśmy – wedle słów poety – samotną wyspą, a więc jesteśmy odpowiedzialni, wprawdzie
po pierwsze za swoje zbawienie, ale także i za zbawienie innych, tych, z którymi żyjemy
blisko, tych dalszych, ale także i wszystkich ludzi na całym świecie. To są więzy
społeczne, które tworzy religia. Ale gdy wyrzucono ją z życia społecznego, powstały
społeczeństwa laickie bezradne wobec swoich problemów, które starają się zastąpić
więzy religijne nowymi: walki klasowej czy solidarności klasowej, wspólnymi interesami
gospodarczymi, czy nacjonalizmami, jakże często prowadzącymi do zbrodni. Państwa pozbawione
więzów religijnych, zbudowane na piasku ludzkich wymysłów, rozpaczliwie dryfują po
burzliwym morzu świata.
Wobec tego amalgamatu dość wątpliwych wartości Kościół
przypomina o mocy miłości Boga głoszonej przez proroków i wypełnionej w ofierze Chrystusa,
który z miłości ku ludziom złożył za nich swoje życie. I tylko to spoiwo miłości i
ofiary może stanowić nową siłę świata, który otrząsa się z koszmaru obozów koncentracyjnych
i totalitaryzmów XX w. W niej spoczywa nadzieja świata.
Trudno jest być prorokiem,
nie wiemy, jakim będzie wiek XXI, ale dotychczasowe doświadczenia wskazują, że jeśli
nie oprze się on na miłości i nie złoży swej nadziei w Panu, pogrąży się w chaosie
i zbrodni.