Ks. Andrzej Koprowski: nowa encyklika świadectwem bliskości Benedykta XVI i Jana Pawła
II
“Spe salvi facti sumus” – w nadziei jesteśmy już zbawieni – zdanie wzięte z listu
św. Pawła do Rzymian (8,24) wprowadza nas w nową encyklikę Benedykta XVI, w tekst
bogaty w treści. Jest bowiem i wykładem katechetycznym, ale i papieskim głosem w dyskusji
o wątkach kluczowych dla spojrzenia na świat, na sprawy kierunków rozwoju społeczeństw.
Najpierw
– wątki katechetyczne. A może więcej – sposób podejścia do „rzeczywistości wiary”…
„W nadziei bowiem już jesteśmy zbawieni”. Została nam dana nadzieja, mocą której możemy
stawić czoło współczesności; możemy lepiej i mądrzej kształtować współczesność. Ewangelia
nie jest tylko informacją o sprawach, które warto wiedzieć, ale jest formą komunikacji,
która zmienia życie, kształtuje czyny; która uświadamia człowiekowi sytuację, w jakiej
się znajduje – włącznie z obecnością Boga i Jego „miłością do końca” wobec człowieka
i ludzkich spraw, widoczną w osobie Jezusa Chrystusa. Jezus nie jest Spartakusem czy
jakimś działaczem politycznym, ale łączy nas z Żywym Bogiem, Panem Wieków i wprowadza
na drogę, która od wewnątrz przekształca życie świata dając nadzieję silniejszą niż
wszelkie zniewolenia codzienności.
Po długim i bardzo bogatym w treści i wydarzenia
Pontyfikacie Jana Pawła II, lekturze tekstów Benedykta XVI towarzyszy, nie zawsze
uświadomione, szukanie akcentów specyficznych dla TEGO Następcy Piotra. W porównaniu
z 26 latami Poprzednika, obecny pontyfikat na razie jest „krótki”, niespełna 3-letni,
jakby „na rozbiegu”. Ale są już wyraźne „punkty mocne”. „Wydarzenie chrześcijańskie”
Benedykt XVI konfrontuje z tendencjami myślowymi, które znaczyły historię (zwłaszcza
historię Europy) w minionych wiekach. Stara się znaleźć język skutecznego przekazu
„Rzeczywistości Boga, który objawił w Jezusie Chrystusie swoją miłosierną miłość wobec
człowieka”, Deus caritas est – Bóg jest miłością - i która to rzeczywistość jest
istotna dla całego naszego spojrzenia na siebie, na życie społeczne i kulturowe, za
które jesteśmy dziś współodpowiedzialni… „Wiara i rozum” jako dwie uzupełniające się,
współprzenikające się formy poznania, tworzące podstawę dla odpowiedzialnego, etycznego
działania człowieka, ludzkości. Papież stara się pobudzić do myślenia. Używaj rozumu,
nie działaj na oślep. Dozwól, by rozum oświecony wiarą przenikał głębiej i pokazywał
ci całą rzeczywistość. Byś to co widzisz „szkiełkiem i okiem”, choćby najbardziej
udoskonalonej technologii – sytuował w świetle Faktu, Rzeczywistości Boga. Jak magnes,
który skupia opiłki, z których składa się życie – w ten sposób będziesz tworzył sensownie,
będzie cię prowadziła nadzieja, której gwarantem jest Ukrzyżowany i Zmartwychwstały
Pan wieków..
Zaczynamy też poznawać głębszą więź duchową i intelektualną zarazem,
które łączyły Jana Pawła II z jednym z najbliższych współpracowników, ówczesnym kardynałem
Josefem Ratzingerem. Kilka razy słyszałem, że po różnych spotkaniach roboczych, w
których uczestniczyło grono współpracowników, Jan Paweł II mówił: trzeba sprawę jeszcze
przemyśleć, widać było, że kardynał Ratzinger nie jest do końca przekonany, że powiedziano
już wszystko… W encyklice Spes salvi Benedykt XVI przypomina: „mocą chrztu zostaliśmy
odrodzeni i napojeni tym samym Duchem oraz dostajemy wspólnie, jeden obok drugiego,
Ciało Pana. I chociaż struktury zewnętrzne pozostają takie same, ten fakt zmienia
społeczeństwo od wnętrza… Społeczność dzisiejsza była rozpoznawana przez chrześcijan
jako nie ta” (improprio); mieli świadomość, że przynależą do społeczności nowej, ku
której znajdują drogę, i która dzięki ich staraniom, już się rozpoczyna, kształtuje
(anticipata). Przypomina się to, co Jan Paweł II mówił o znaczeniu sakramentu chrztu
w „zrozumieniu tajemnicy dziejów człowieka, każdego i wszystkich”, „chrzest, czyli
zanurzenie w żywym Bogu, w Tym, który Jest, w Tym, który był i Który przychodzi. Chrzest,
czyli początek spotkania, obcowania, zjednoczenia, do którego całe życie doczesne
jest tylko wstępem i wprowadzeniem, a spełnienie i pełnia należy do wieczności. „Przemija
postać świata”, więc musimy znaleźć się „w świecie Boga”, aby dojść do pełni życia
i powołania człowieka” (Kraków, 10.06.1979).
Benedykt XVI szkicuje drogę, jaką
przeszła ludzkość od pierwszych gmin chrześcijańskich, od czasów, kiedy miano filozofa
nie przypisywano do dyscypliny naukowej jak dziś, ale charakteryzowało człowieka,
który potrafił przekazać istotną treść – sztukę bycia człowiekiem prawym, sztukę godnego
życia i godnego umierania. Pokrótce analizuje etapy myśli i historii Europy, pokazuje
jak rozerwanie więzi między rozumem i wiarą rzutowało na linie rozwoju, jak ograniczyło
horyzont nadziei, angażowało siły dla budowy „raju ziemskiego”. „Wiara nie została
zanegowana, ale zepchnięta na inną płaszczyznę, do spraw wyłącznie prywatnych i pozaziemskich,
stając się czymś mało znaczącym dla świata. Została zastąpiona przez coś, co można
określić mianem „wiary w postęp jako taki”.
Ojciec św. przypomina plusy i minusy
oraz uwarunkowania społeczne i kulturowe Oświecenia, Rewolucji Francuskiej, nowej
sytuacji społecznej XIX wieku – z tragicznymi warunkami życia „proletariatu przemysłowego”,
uwarunkowania pism Engelsa i Marksa, Rewolucji mieszczańskiej 1789 roku i potem proletariackiej.
Dobre intencje, ale zawężone spojrzenie i złudna nadzieja pokładana w możliwościach
człowieka oderwanego od rzeczywistości Boga.
Czytając tekst encykliki widać
ogromne pokrewieństwo myślowe i duchowe, tożsamość przekonania o niezbędności fundamentu
rozumu i wiary z Autorem „Pamięć i tożsamość” oraz encyklik całego pontyfikatu Jana
Pawła II; wspólnego Obydwom szacunku dla wszelkich wysiłków poprawienia sytuacji człowieka;
ale i przekonania, że odsunięcie rzeczywistości Boga na margines pozbawia ludzkość
twórczej nadziei i owocuje dramatem zła, aż po „epokę pieców”…
Czytając nową
encyklikę radzę zwrócić szczególną uwagę także na rozdział mówiący o autentycznej
fizjonomii, autentycznej treści chrześcijańskiej nadziei. Każde pokolenie musi wnieść
swój wkład w kształtowanie przekonujących i owocnych dla przyszłości, relacji między
wolnością a dobrem. Właściwe struktury pomagają, ale same nie wystarczą… Wiedza może
pomóc w czynieniu świata bardziej „dla człowieka”, ale też może być wykorzystana dla
zniszczenia i człowieka, i świata… Trzeba otwarcie przyznać, mówi Papież, że nurty
współczesnego chrześcijaństwa, wobec sukcesów nauki w stopniowym opanowywaniu świata,
zbyt jednostronnie skupiły się na jednostce i jej zbawieniu. To zawęziło horyzont
nadziei. A przecież nie wiedza zbawia człowieka. Zbawia go miłość. Miłość jest krucha,
może być zniszczona przez zło, niewierność, przez śmierć. Człowiek potrzebuje miłości
bezwarunkowej, takiej, jaką Ojciec objawił w Krzyżu i w mocy Zmartwychwstania Jezusa
Chrystusa. Papież odwołuje się do św. Pawła: „odnosimy pełne zwycięstwo dzięki Temu,
który nas umiłował. ...Ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani zwierzchności, ani
rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani co wysokie, ani co głębokie, ani jakiekolwiek
inne stworzenie nie jest w stanie odłączyć na s od miłości Boga, która jest w Jezusie
Chrystusie, Panu naszym.”(p.27). Benedykt XVI podprowadza nas do szczegółowych zachowań
dla umocnienia się w tej chrześcijańskiej nadziei. Są nimi: modlitwa, konkretne działanie
i postawa współczucia – ta jedna z istotnych miar człowieczeństwa…; wreszcie – perspektywa
Sądu Ostatecznego.
Ojciec Święty nie tuszuje trudności. „W epoce współczesnej
idea Sądu Ostatecznego wyblakła: wiara chrześcijańska została zindywidualizowana i
ukierunkowana przede wszystkim na osobiste zbawienie duszy; podczas gdy refleksja
o historii powszechnej w dużej mierze została zdominowana przez ideę postępu. Ateizm
XIX i XX wieku u swoich korzeni i swej celowości jest rodzajem moralizmu; protestem
przeciw niesprawiedliwościom, przeciwko Bogu jako odpowiedzialnemu za zło świata.
Nie przeszkadza temu nawet fakt, że odrzucenie Boga zaowocowało największymi okrucieństwami
i pogwałceniem wszelkich zasad sprawiedliwości. Gdy się chce samemu stworzyć świat
z jego sprawiedliwością, tworzy się świat pozbawiony nadziei. Nikt nie jest wtedy
odpowiedzialny za cierpienia innych, całych narodów. Nikt nie jest w stanie zagwarantować,
że cynizm władzy – pod jakąkolwiek barwą ideologii zapanuje – nie będzie dalej ubezwłasnowolniał
świata. W tym kontekście Ojciec Święty stawia obraz Chrystusa Ukrzyżowanego jako skrajne
zaprzeczenie fałszywych obrazów Boga. Cierpienia innych wziął na siebie i stał się
nadzieją i pewnością. Sobą pokazał, że Bóg istnieje, że jest w stanie zapewnić sprawiedliwość
i że poprzez wiarę jesteśmy w stanie w tym uczestniczyć. Sąd Ostateczny jest obrazem,
który wyzwala poczucie odpowiedzialności. I idzie wraz z mocą Łaski, jak to widzimy
spoglądając na ukrzyżowanego i zmartwychwstałego Chrystusa. Łaska nie eliminuje sprawiedliwości.
Nie zmazuje win przeszłości. Wraz ze śmiercią wybór dokonany za życia zostaje utrwalony.
W rozważaniu Ojciec Święty mówi: możemy wyobrazić sobie osoby, które zniszczyły całkowicie
w sobie pragnienie prawdy i wrażliwość na miłość. Osoby, dla których wszystko było
fałszem; które zionęły nienawiścią i w samych sobie zabiły miłość. Tam, gdzie nie
ma nic, co mogłoby być odkupione; gdzie destrukcja dobra stała się trwała – mówimy
o piekle…
Przeciwieństwem są osoby, które całkowicie dały się przeniknąć Bogu
i w konsekwencji były całkowicie ukierunkowane życzliwie na innych ludzi… W większości
wypadków możemy przypuszczać, mówi Benedykt XVI, przetrwało choćby w głębinach duszy,
otwarcie na prawdę, na miłość, na Boga. W konkretnych wyborach życiowych szli na kompromisy
ze złem, nagromadziło się wiele brudu, ale u podstaw zostało pragnienie dobra, ostał
się fundament, a jest nim Jezus Chrystus. Ten fundament, jak mówił już św. Paweł,
nie może być zniszczony nawet przez śmierć. W końcowej części encykliki raz jeszcze
wraca Papież do tego, że chrześcijańska nadzieja jest zawsze w istotny sposób nadzieją
także dla innych; a dopiero wtedy staje się realną nadzieją i dla mnie samego…
Wspomniałem
o duchowym i intelektualnym pokrewieństwie Benedykta XVI i Jana Pawła II. Bo fundamentem
Obydwu jest On, Jezus Chrystus… Refleksja Benedykta XVI w encyklice o nadziei przywodzi
na myśl słowa Jana Pawła II z Placu Zwycięstwa. Nie tylko te tyczące przeszłości,
ale budzące nadzieję i poczucie odpowiedzialności za dziś i za jutro… „Trzeba iść
po śladach tego, czym - a raczej Kim – na przestrzeni pokoleń był Chrystus dla synów
i córek tej ziemi. I to nie tylko dla tych, którzy jawnie Weń wierzyli, którzy Go
wyznawali wiarą Kościoła. Ale także dla tych, pozornie stojących opodal, poza Kościołem.
Dla tych, wątpiących, dla tych sprzeciwiających się… Dzieje narodu zasługują na właściwą
ocenę wedle tego, co wniósł on w rozwój człowieka i człowieczeństwa, w jego świadomość,
sumienie, serce… Tego nie sposób ocenić bez Chrystusa". (Jan Paweł II, Plac Zwycięstwa,
2.06.1979).
A. Koprowski SJ dyrektor programowy Radia Watykańskiego