2007-11-30 16:31:28

Ks. Andrzej Koprowski: nowa encyklika świadectwem bliskości Benedykta XVI i Jana Pawła II


“Spe salvi facti sumus” – w nadziei jesteśmy już zbawieni – zdanie wzięte z listu św. Pawła do Rzymian (8,24) wprowadza nas w nową encyklikę Benedykta XVI, w tekst bogaty w treści. Jest bowiem i wykładem katechetycznym, ale i papieskim głosem w dyskusji o wątkach kluczowych dla spojrzenia na świat, na sprawy kierunków rozwoju społeczeństw.

Najpierw – wątki katechetyczne. A może więcej – sposób podejścia do „rzeczywistości wiary”… „W nadziei bowiem już jesteśmy zbawieni”. Została nam dana nadzieja, mocą której możemy stawić czoło współczesności; możemy lepiej i mądrzej kształtować współczesność. Ewangelia nie jest tylko informacją o sprawach, które warto wiedzieć, ale jest formą komunikacji, która zmienia życie, kształtuje czyny; która uświadamia człowiekowi sytuację, w jakiej się znajduje – włącznie z obecnością Boga i Jego „miłością do końca” wobec człowieka i ludzkich spraw, widoczną w osobie Jezusa Chrystusa. Jezus nie jest Spartakusem czy jakimś działaczem politycznym, ale łączy nas z Żywym Bogiem, Panem Wieków i wprowadza na drogę, która od wewnątrz przekształca życie świata dając nadzieję silniejszą niż wszelkie zniewolenia codzienności.

Po długim i bardzo bogatym w treści i wydarzenia Pontyfikacie Jana Pawła II, lekturze tekstów Benedykta XVI towarzyszy, nie zawsze uświadomione, szukanie akcentów specyficznych dla TEGO Następcy Piotra. W porównaniu z 26 latami Poprzednika, obecny pontyfikat na razie jest „krótki”, niespełna 3-letni, jakby „na rozbiegu”. Ale są już wyraźne „punkty mocne”. „Wydarzenie chrześcijańskie” Benedykt XVI konfrontuje z tendencjami myślowymi, które znaczyły historię (zwłaszcza historię Europy) w minionych wiekach. Stara się znaleźć język skutecznego przekazu „Rzeczywistości Boga, który objawił w Jezusie Chrystusie swoją miłosierną miłość wobec człowieka”, Deus caritas est – Bóg jest miłością - i która to rzeczywistość jest istotna dla całego naszego spojrzenia na siebie, na życie społeczne i kulturowe, za które jesteśmy dziś współodpowiedzialni… „Wiara i rozum” jako dwie uzupełniające się, współprzenikające się formy poznania, tworzące podstawę dla odpowiedzialnego, etycznego działania człowieka, ludzkości. Papież stara się pobudzić do myślenia. Używaj rozumu, nie działaj na oślep. Dozwól, by rozum oświecony wiarą przenikał głębiej i pokazywał ci całą rzeczywistość. Byś to co widzisz „szkiełkiem i okiem”, choćby najbardziej udoskonalonej technologii – sytuował w świetle Faktu, Rzeczywistości Boga. Jak magnes, który skupia opiłki, z których składa się życie – w ten sposób będziesz tworzył sensownie, będzie cię prowadziła nadzieja, której gwarantem jest Ukrzyżowany i Zmartwychwstały Pan wieków..

Zaczynamy też poznawać głębszą więź duchową i intelektualną zarazem, które łączyły Jana Pawła II z jednym z najbliższych współpracowników, ówczesnym kardynałem Josefem Ratzingerem. Kilka razy słyszałem, że po różnych spotkaniach roboczych, w których uczestniczyło grono współpracowników, Jan Paweł II mówił: trzeba sprawę jeszcze przemyśleć, widać było, że kardynał Ratzinger nie jest do końca przekonany, że powiedziano już wszystko… W encyklice Spes salvi Benedykt XVI przypomina: „mocą chrztu zostaliśmy odrodzeni i napojeni tym samym Duchem oraz dostajemy wspólnie, jeden obok drugiego, Ciało Pana. I chociaż struktury zewnętrzne pozostają takie same, ten fakt zmienia społeczeństwo od wnętrza… Społeczność dzisiejsza była rozpoznawana przez chrześcijan jako nie ta” (improprio); mieli świadomość, że przynależą do społeczności nowej, ku której znajdują drogę, i która dzięki ich staraniom, już się rozpoczyna, kształtuje (anticipata). Przypomina się to, co Jan Paweł II mówił o znaczeniu sakramentu chrztu w „zrozumieniu tajemnicy dziejów człowieka, każdego i wszystkich”, „chrzest, czyli zanurzenie w żywym Bogu, w Tym, który Jest, w Tym, który był i Który przychodzi. Chrzest, czyli początek spotkania, obcowania, zjednoczenia, do którego całe życie doczesne jest tylko wstępem i wprowadzeniem, a spełnienie i pełnia należy do wieczności. „Przemija postać świata”, więc musimy znaleźć się „w świecie Boga”, aby dojść do pełni życia i powołania człowieka” (Kraków, 10.06.1979).

Benedykt XVI szkicuje drogę, jaką przeszła ludzkość od pierwszych gmin chrześcijańskich, od czasów, kiedy miano filozofa nie przypisywano do dyscypliny naukowej jak dziś, ale charakteryzowało człowieka, który potrafił przekazać istotną treść – sztukę bycia człowiekiem prawym, sztukę godnego życia i godnego umierania. Pokrótce analizuje etapy myśli i historii Europy, pokazuje jak rozerwanie więzi między rozumem i wiarą rzutowało na linie rozwoju, jak ograniczyło horyzont nadziei, angażowało siły dla budowy „raju ziemskiego”. „Wiara nie została zanegowana, ale zepchnięta na inną płaszczyznę, do spraw wyłącznie prywatnych i pozaziemskich, stając się czymś mało znaczącym dla świata. Została zastąpiona przez coś, co można określić mianem „wiary w postęp jako taki”.

Ojciec św. przypomina plusy i minusy oraz uwarunkowania społeczne i kulturowe Oświecenia, Rewolucji Francuskiej, nowej sytuacji społecznej XIX wieku – z tragicznymi warunkami życia „proletariatu przemysłowego”, uwarunkowania pism Engelsa i Marksa, Rewolucji mieszczańskiej 1789 roku i potem proletariackiej. Dobre intencje, ale zawężone spojrzenie i złudna nadzieja pokładana w możliwościach człowieka oderwanego od rzeczywistości Boga.

Czytając tekst encykliki widać ogromne pokrewieństwo myślowe i duchowe, tożsamość przekonania o niezbędności fundamentu rozumu i wiary z Autorem „Pamięć i tożsamość” oraz encyklik całego pontyfikatu Jana Pawła II; wspólnego Obydwom szacunku dla wszelkich wysiłków poprawienia sytuacji człowieka; ale i przekonania, że odsunięcie rzeczywistości Boga na margines pozbawia ludzkość twórczej nadziei i owocuje dramatem zła, aż po „epokę pieców”…

Czytając nową encyklikę radzę zwrócić szczególną uwagę także na rozdział mówiący o autentycznej fizjonomii, autentycznej treści chrześcijańskiej nadziei. Każde pokolenie musi wnieść swój wkład w kształtowanie przekonujących i owocnych dla przyszłości, relacji między wolnością a dobrem. Właściwe struktury pomagają, ale same nie wystarczą… Wiedza może pomóc w czynieniu świata bardziej „dla człowieka”, ale też może być wykorzystana dla zniszczenia i człowieka, i świata… Trzeba otwarcie przyznać, mówi Papież, że nurty współczesnego chrześcijaństwa, wobec sukcesów nauki w stopniowym opanowywaniu świata, zbyt jednostronnie skupiły się na jednostce i jej zbawieniu. To zawęziło horyzont nadziei. A przecież nie wiedza zbawia człowieka. Zbawia go miłość. Miłość jest krucha, może być zniszczona przez zło, niewierność, przez śmierć. Człowiek potrzebuje miłości bezwarunkowej, takiej, jaką Ojciec objawił w Krzyżu i w mocy Zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. Papież odwołuje się do św. Pawła: „odnosimy pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował. ...Ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani zwierzchności, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani co wysokie, ani co głębokie, ani jakiekolwiek inne stworzenie nie jest w stanie odłączyć na s od miłości Boga, która jest w Jezusie Chrystusie, Panu naszym.”(p.27). Benedykt XVI podprowadza nas do szczegółowych zachowań dla umocnienia się w tej chrześcijańskiej nadziei. Są nimi: modlitwa, konkretne działanie i postawa współczucia – ta jedna z istotnych miar człowieczeństwa…; wreszcie – perspektywa Sądu Ostatecznego.

Ojciec Święty nie tuszuje trudności. „W epoce współczesnej idea Sądu Ostatecznego wyblakła: wiara chrześcijańska została zindywidualizowana i ukierunkowana przede wszystkim na osobiste zbawienie duszy; podczas gdy refleksja o historii powszechnej w dużej mierze została zdominowana przez ideę postępu. Ateizm XIX i XX wieku u swoich korzeni i swej celowości jest rodzajem moralizmu; protestem przeciw niesprawiedliwościom, przeciwko Bogu jako odpowiedzialnemu za zło świata. Nie przeszkadza temu nawet fakt, że odrzucenie Boga zaowocowało największymi okrucieństwami i pogwałceniem wszelkich zasad sprawiedliwości. Gdy się chce samemu stworzyć świat z jego sprawiedliwością, tworzy się świat pozbawiony nadziei. Nikt nie jest wtedy odpowiedzialny za cierpienia innych, całych narodów. Nikt nie jest w stanie zagwarantować, że cynizm władzy – pod jakąkolwiek barwą ideologii zapanuje – nie będzie dalej ubezwłasnowolniał świata. W tym kontekście Ojciec Święty stawia obraz Chrystusa Ukrzyżowanego jako skrajne zaprzeczenie fałszywych obrazów Boga. Cierpienia innych wziął na siebie i stał się nadzieją i pewnością. Sobą pokazał, że Bóg istnieje, że jest w stanie zapewnić sprawiedliwość i że poprzez wiarę jesteśmy w stanie w tym uczestniczyć. Sąd Ostateczny jest obrazem, który wyzwala poczucie odpowiedzialności. I idzie wraz z mocą Łaski, jak to widzimy spoglądając na ukrzyżowanego i zmartwychwstałego Chrystusa. Łaska nie eliminuje sprawiedliwości. Nie zmazuje win przeszłości. Wraz ze śmiercią wybór dokonany za życia zostaje utrwalony. W rozważaniu Ojciec Święty mówi: możemy wyobrazić sobie osoby, które zniszczyły całkowicie w sobie pragnienie prawdy i wrażliwość na miłość. Osoby, dla których wszystko było fałszem; które zionęły nienawiścią i w samych sobie zabiły miłość. Tam, gdzie nie ma nic, co mogłoby być odkupione; gdzie destrukcja dobra stała się trwała – mówimy o piekle…

Przeciwieństwem są osoby, które całkowicie dały się przeniknąć Bogu i w konsekwencji były całkowicie ukierunkowane życzliwie na innych ludzi… W większości wypadków możemy przypuszczać, mówi Benedykt XVI, przetrwało choćby w głębinach duszy, otwarcie na prawdę, na miłość, na Boga. W konkretnych wyborach życiowych szli na kompromisy ze złem, nagromadziło się wiele brudu, ale u podstaw zostało pragnienie dobra, ostał się fundament, a jest nim Jezus Chrystus. Ten fundament, jak mówił już św. Paweł, nie może być zniszczony nawet przez śmierć. W końcowej części encykliki raz jeszcze wraca Papież do tego, że chrześcijańska nadzieja jest zawsze w istotny sposób nadzieją także dla innych; a dopiero wtedy staje się realną nadzieją i dla mnie samego…

Wspomniałem o duchowym i intelektualnym pokrewieństwie Benedykta XVI i Jana Pawła II. Bo fundamentem Obydwu jest On, Jezus Chrystus… Refleksja Benedykta XVI w encyklice o nadziei przywodzi na myśl słowa Jana Pawła II z Placu Zwycięstwa. Nie tylko te tyczące przeszłości, ale budzące nadzieję i poczucie odpowiedzialności za dziś i za jutro… „Trzeba iść po śladach tego, czym - a raczej Kim – na przestrzeni pokoleń był Chrystus dla synów i córek tej ziemi. I to nie tylko dla tych, którzy jawnie Weń wierzyli, którzy Go wyznawali wiarą Kościoła. Ale także dla tych, pozornie stojących opodal, poza Kościołem. Dla tych, wątpiących, dla tych sprzeciwiających się… Dzieje narodu zasługują na właściwą ocenę wedle tego, co wniósł on w rozwój człowieka i człowieczeństwa, w jego świadomość, sumienie, serce… Tego nie sposób ocenić bez Chrystusa". (Jan Paweł II, Plac Zwycięstwa, 2.06.1979).

A. Koprowski SJ
dyrektor programowy Radia Watykańskiego







All the contents on this site are copyrighted ©.