"Dla dzieci trzeba pisać lepiej" - 80 lat Małego Gościa
Dzieci są bardzo wymagającym czytelnikiem. Trzeba dla nich pisać tak samo jak dla
dorosłych, tylko lepiej. Przekonana jest o tym redaktor naczelna „Małego Gościa Niedzielnego”.
Ten rozchodzący się w nakładzie ok. 100 tys egzemplarzy miesięcznik, kończy właśnie
80 lat. Z redaktor naczelną Gabrysią Szulik rozmawiała Beata Zajączkowska
RV:
Czy pismo dla dzieci robi się inaczej niż dla dorosłych? G. Szulik: To pytanie zadaje sobie każdy, kto próbuje napisać coś dla
naszego miesięcznika. Często się zdarza, że kiedy proszę o napisanie tekstu, odpowiadają
mi, że nie potrafią pisać językiem dla dzieci. Bardzo mi się spodobało to, co kiedyś
powiedział jeden z moich kolegów: dla dzieci pisze się tak samo jak dla dorosłych,
tylko lepiej. Na pewno nie można pisać do dzieci językiem infantylnym. Trzeba pisać
tak jak się z nimi rozmawia.
RV: Czyli dzieci są bardzo wymagającym
czytelnikiem?
G. Szulik: Są niezwykle wymagające.
Oczekują też tego, żeby traktować je serio i poważnie. Dlatego też w „Małym Gościu”
staramy się pozyskiwać materiał zawsze u źródła. Nie powielamy i nie przedrukowujemy
tego, co już ktoś kiedyś napisał. Staramy się szukać u źródła, rozmawiać z ludźmi,
o których piszemy, czy przeprowadzać wywiady z bohaterami, o których chcemy żeby powstał
tekst.
RV: Czy dzieci przyczyniają się do tworzenia „Małego Gościa”? G.
Szulik: Dzieci bardzo chcą żeby ich prace – to co napiszą czy narysują - było
opublikowane w „Małym Gościu”. My stawiamy sobie jednak pytanie, czy ich rówieśnik
chce odbierać to, co napisze jego kolega? Znaleźliśmy na to sposób. Od roku mamy własną
stronę internetową www.malygosc.pl gdzie publikujemy też całą twórczość naszych
dzieci. Są to wierszyki, opowiadania, rysunki. Również w papierowym „Małym Gościu”
są strony tworzone dzięki naszym czytelnikom. Np. tak zwany „kubek śmiechu”, czyli
historie, które przysyłają nam rodzice i katecheci. Opowiadają one śmieszne historie,
które wydarzyły się w domu czy szkole. Publikujemy niektóre listy przychodzące do
Izy Paszkowskiej prowadzącej rubrykę „Darmowe korepetycje”. Pamiętam, że kiedy zaczynaliśmy
tworzyć „Małego Gościa” w grupie obecnych redaktorów, marzyliśmy o tym, żeby dzieci
chciały pisać do nas o swoich problemach. W tej chwili Iza, która odpowiada na listy
czytelników - jest to nauczycielka oraz mama z wieloletnim już doświadczeniem - odpisuje
czasem na 300 listów miesięcznie! Oczywiście do „Małego Gościa” trafia tylko kilka
listów, pozostałe są umieszczane na stronie internetowej.
RV: O czym dzieci
piszą i o co najczęściej pytają? G. Szulik: Pytają
naprawdę o wszystko. Piszą o swoich problemach szkolnych, o tym co dzieje się w rodzinie,
dzielą się nawet sprawami wiary, choć ten temat podejmujemy w rubryce tak zwanego
„Mędrca dyżurnego”. Ostatnio napisały do nas dziewczynki, że nie mogą sobie poradzić
z tym, że ich nauczyciel wulgarnie się wyraża. Próbowały mu zwrócić uwagę, a kiedy
to nie przyniosło rezultatu, rozmawiać z rodzicami. W końcu z prośbą o pomoc napisały
do nas. Udało się sprawę pomyślnie rozwiązać. Wzruszający był list przysłany nam na
koniec roku szkolnego przez dziewczynę kończącą gimnazjum. Napisała, że dziękuje „Małemu
Gościowi”, bo dzięki temu, że przez kilka lat go czytała inaczej niż jej koleżanki
patrzy na życie, na świat i na sprawy wiary. To są właściwie najlepsze dowody tego,
że to, co robimy ma sens.
RV: Podejmujecie bardzo ambitne tematy.
Niektóre wydają się nawet za trudne by mówić o nich dzieciom. Numer październikowy
wyszedł pod hasłem „Uratuj grzesznika”. Piszecie o ludobójstwie w Rwandzie
i o piekle.
G. Szulik: Inspiracją było dla nas
90-lecie Objawień Fatimskich. To był punkt wyjścia. Kiedy pisaliśmy o tym pięć lat
wcześniej podkreśliliśmy element znaczenia samej modlitwy różańcowej, teraz uwypuklamy
drugi element: módlcie się za grzeszników. Pamiętam, że jak czytałam tekst objawień
niesamowite wrażenie zrobił na mnie fragment, w którym Łucja opisuje piekło, które
dzieci widziały. Zresztą sama Łucja odpowiada w jakiś sposób, na to pytanie o trudne
tematy. Pisze, że „czasem dorośli zastanawiają się, po co mówić dzieciom o piekle.
Przecież są na to małe”. Łucja stwierdza: „Bóg nie zawahał się, żeby nam, takim małym
dzieciom, pokazać piekło”. Więc trzeba o tym mówić. Nie można mówić, że piekła nie
ma. Trzeba wskazywać na miłosierdzie Boga, ale zarazem przypominać, że On szanuje
wolę człowieka, ale tym, kto wybiera jaką drogą iść, jest każdy z nas. To właśnie
chcieliśmy pokazać dzieciom. Nie chodzi nam o straszenie dzieci, ale o to, żeby były
świadome, że Bóg daje nam możliwość wyboru, a to my decydujemy..
RV: „Mały
Gość” bardzo często wydaje materiały duszpasterskie. W październiku
zorganizowaliście nawet konkretną akcję „Remontuj szkołę w Rwandzie”.
G.
Szulik: Ta akcja jest doskonałym uzupełnieniem tego, o czym mówiłam wcześniej.
Zależało nam na tym by konkretnie zaangażować dzieci. Dlatego też, kiedy zwrócono
się do nas z pytaniem czy chcemy się włączyć ugodziliśmy się natychmiast, stawiając
tylko jeden warunek: żeby był konkretny cel i konkretna osoba, która będzie za to
odpowiedzialna. No, i tak się stało. Okazało się, że w Rwandzie jest do wyremontowania
szkoła, że pracuje tam ojciec Ryszard Kusy. Jest on marianinem od wielu lat pomagającym
tamtejszym dzieciom. Zaproponowaliśmy akcję naszym dzieciom i okazało się, że był
to strzał dziesiątkę! Dzieci bardzo ofiarnie zbierają grosiki i akcja nabiera coraz
większego rozmachu. RV: To jest takie fantastyczne zaangażowanie
dzieci w solidarność, uwrażliwianie na to, że komuś może być gorzej i że trzeba mu
pomóc...
G. Szulik: Jestem głęboko przekonana,
że dzieci bardzo chętnie pomagają. Trzeba im tylko jasno powiedzieć, o co chodzi i
potem się przed nimi „rozliczyć”. Dlatego też wyremontowaną przez polskie dzieci szkołę
pokażemy w styczniowym lub lutowym numerze „Małego Gościa”. Nasi czytelnicy zawsze
bardzo chętnie włączają się we wszystkie akcje, nigdy nie zawodzą. Tak było, kiedy
np. pisaliśmy listy do misjonarzy na całym świecie. Podobnie jest i tym razem. Wierzę,
że wyremontujemy nie tylko kilka klas, ale całą szkołę w Rwandzie.
RV: Polskie
dzieci zbierają grosiki, dzieci z Rwandy modlą się codziennie
za swych rówieśników w Polsce. Wspaniały łańcuch solidarności.
G.
Szulik: Kiedy dostałam list w którym o. Kusy pisał, że rwandyjskie dzieci codziennie
po szkole modlą się za swych polskich kolegów, byłam bardzo wzruszona. Myślę, że taka
postawa jest spełnieniem wszystkiego.
RV: Dzieci piszą też
o swoich motywacjach. Jeden z chłopców napisał, że chcenazbierać
chociaż na kawałek ławki. Przecież możliwości dzieci nie są duże. G.
Szulik: To jest wspaniałe, że jak są małe parafie to nie wstydzą się tego, że
nazbierają w ciągu tygodnia 20 złotych. Piszą, że to jest na ten kawałek ławki czy
okna do szkoły. Nie jest ważne ile nazbierają poszczególne szkoły. Tu nie chodzi o
niezdrową rywalizację, kto dał więcej. Liczy się gest serca i to, że chce się komuś
pomóc. To jest istota całej tej akcji.
RV: Czy planujecie kolejne akcje
duszpasterskie?
G. Szulik: Najbliższa związana
jest z materiałami, które przygotowaliśmy na roraty. W tym roku zaproponowaliśmy temat:
„Odbuduj mój Kościół”. Nawiązujemy do słów, które św. Franciszek usłyszał w kościele
Św. Damiana. Chcieliśmy zwrócić szczególną uwagę na Biedaczynę z Asyżu, ponieważ przypada
800 lat od jego nawrócenia. Drugi powód jest bardzo mocno związane z Bożym Narodzeniem.
Św. Franciszek jest twórcą pierwszej szopki, stąd ten pomysł. Przy okazji dzieci poznają
jego historię, a także dowiedzą się dlaczego w domach i kościołach każdego roku budujemy
bożonarodzeniowe stajenki.
RV: „Mały Gość” jest najbardziej czytanym
w Polsce pismem dla dzieci. Co decyduje o tym sukcesie?
G.
Szulik: Praca całego zespołu. Myślę jednak, że motorem sukcesu jest wciąż ks.
Marek Gancarczyk. Kiedy dziesięć lat temu zmienił format i styl pisma, nakład wzrósł
z 30 tys. egzemplarzy do ok. 100 tys. Największym naszym sukcesem są jednak wierni
czytelnicy!
RV: Czy ma Pani jakieś szczególne marzenia, gdy chodzi
o przyszłość„Małego Gościa”?
G. Szulik: Bardzo
bym chciała, żeby trafił do wszystkich diecezji w całej Polsce.