Stabilizacja i pogłębianie wiary - priorytety Kościoła katolickiego
na Ukrainie – rozmowa z bp. Marcjanem Trofimiakiem ordynariuszem łuckim, wiceprzewodniczącym
Episkopatu Ukrainy
Księże Biskupie, ostatnia wizyta „ad limina Apostolorum” była 8
lat temu. Co się w tym czasie zmieniło w diecezji Księdza Biskupa, co się zmieniło
w Kościele na Ukrainie?
Bp M. Trofimiak: Na pewno
ten termin jest dosyć długi i oczywiście są zmiany. W tamtych latach Kościół się rozszerzał,
staraliśmy się odzyskać świątynie, organizować nowe placówki. Teraz też się staramy,
ale ten okres między naszymi wizytami „ad limina” nazwałbym okresem pogłębienia życia
religijnego. Pamiętajmy, że życie religijne na tamtych terenach praktycznie zupełnie
zamarło i o ile w Galicji jako tako przetrwało, to w innych regionach wszystko trzeba
było budować na nowo. I nic dziwnego, że wierni przychodzili, zachwycali się, niczym
to ziarno rzucone na grunt skalisty, a potem tak samo szybko odchodzili. Gdzieś może
szukają innych wartości - nie wiemy. W każdym razie, dużo osób przewinęło się przez
Kościół, ale jednak tylko przejściowo. Teraz już wszędzie widzimy stabilizację. Formują
się parafie. Już widać bardzo wyraźnie ich trzon: już są wierni, na których możemy
liczyć, którzy są zawsze w kościele.
To jest taki okres pogłębiania życia
religijnego. Nie chodzi tylko o tworzenie struktur parafialnych, ale o pogłębianie
życia religijnego. Już rośnie pokolenie, które zaczęliśmy katechizować jako dzieci.
W tej chwili to są już dorośli: młodzieńcy, dziewczęta, i to nowe pokolenie jest już
zupełnie inne. Otwarte na wartości religijne i takie bardzo prężne, bardzo ciekawe.
Cieszymy się, bo widzimy w tym wspaniałą przyszłość Kościoła. Może jestem tu niepoprawnym
optymistą, ale tak mi lżej żyć i przecież taka jest prawda - wszyscy to potwierdzają.
Wszędzie zauważalny jest wzrost obecności wiernych w kościele. Może nie taki, jak
by się chciało, ale trudno marzyć o jakiejś eksplozji, bo tak nie bywa. Ale ten wzrost
jest stabilny. Może mało zauważalny, ale stabilny. Coraz więcej mamy inteligencji:
nauczycieli, lekarzy. Wydaje się, że przemawia tu i nasz obrządek, a Kościół katolicki
całym swoim bogactwem, doświadczeniem służy ludziom i w związku z tym jest to zainteresowanie.
Nie uprawiamy prozelityzmu, choć nieraz nas o to oskarżają. Absolutnie, nie. Nie robimy
tego. Uważamy, że każdy powinien sam wybrać sobie sposób, w jaki najbardziej mu odpowiada
chwalić Pana Boga, ale jednocześnie nie zamykamy drzwi przed nikim. Staramy się służyć
wszystkim.
Kontekstem, w którym działa Kościół rzymskokatolicki
na Ukrainie jest prawosławie podzielone na różne jurysdykcje,
jest również działalności Kościoła greckokatolickiego. Jak te relacje
można by dzisiaj scharakteryzować? Bp M. Trofimiak: Cerkiew
prawosławna jest rzeczywiście podzielona trzy główne odłamy, ale są i drobniejsze.
Jedna część jest wierna Moskwie. Istnieje Cerkiew patriarchatu kijowskiego, na czele
której stoi patriarcha Filaret oraz Cerkiew autokefaliczna. Relacje układają się różnie.
Dużo zależy od regionu. Ukraina jest zróżnicowanym krajem, ale generalnie relacje
z Patriarchatem Moskiewskim są najsłabsze i to nie z naszej woli. Chcemy, bardzo chcemy
mieć kontakty. Szukamy, idziemy na wszelkie możliwe zbliżenie, ale Patriarchat Moskiewski
raczej z rezerwą i niestety, nie zawsze życzliwie odnosi się do Kościoła katolickiego.
Niektóre publikacje trochę nas smucą, ale trudno.
Jeżeli chodzi o patriarchat
kijowski to mamy bardzo dobre relacje. Osobiście biorę udział we wszystkich spotkaniach
w Kijowie. Tak się stało, że reprezentuję nasz Kościół na zewnątrz, na wszystkich
spotkaniach czy to w ramach Rady Kościołów, czy to z prezydentem, bądź z innymi działaczami
różnych ugrupowań politycznych. Bardzo często spotykamy się z patriarchą Filaretem.
Jesteśmy właściwie, jeżeli tak można powiedzieć, przyjaciółmi, choć on jest starszy
i rangą, i wiekiem, ale pracujemy razem i właściwie prawie nigdy nie mieliśmy sporów.
Nieraz zdarzało się, że on miał swoje zdanie, a ja swoje, ale zawsze dochodzimy do
jakiegoś wspólnego wniosku. Trzeba podkreślić, że w parafiach, tam gdzie są księża
patriarchatu kijowskiego, wszędzie są dobre układy. Przychodzą do nas na nabożeństwa,
my, to znaczy nasi księża, idziemy do nich. To tworzy klimat spokoju. Ludzie sobie
to bardzo cenią. Natomiast, jeśli chodzi o Cerkiew autokefaliczną, to ona jest bardziej
zajęta sobą. Nie ma patriarchy, wciąż istnieją pewne wewnętrzne kontrowersje i za
bardzo nie można się udzielać. Jeśli jednak mamy kontakty, to są one spokojne, dobre,
tyle, że może słabsze niż z patriarchatem kijowskim.
Z kolei Kościół greckokatolicki,
po wyjściu z podziemia, też musi znaleźć swoje miejsce pod słońcem. To nie jest takie
proste, rozumiemy doskonale, i tam mają swoje problemy, ale staramy się na wszelkie
możliwe sposoby pokazać, że jesteśmy jednym Kościołem. Z tym, że te stosunki bywają
nieraz różne. Inaczej to wygląda na przykład w województwie lwowskim, w Galicji, gdzie
grekokatolicy są większością, zupełnie inaczej na przykład u mnie na Wołyniu, gdzie
grekokatolików jest mniej niż rzymskich katolików, a jeszcze inaczej w centralnej
czy wschodniej Ukrainie. W każdym razie staramy się ze wszystkich sił pokazać, że
jednak ten Kościół jest jeden, a może przemawiać dwoma obrządkami. Wiadomo, że w historii
różnie bywało, bo i między braćmi, i w rodzinie też różnie bywa, ale staramy się ze
wszystkich sił pokazać, że Kościół ten jest jeden. Nie tylko dlatego, że o to tak
bardzo prosił Jan Paweł II, szczególnie gdy był we Lwowie. Benedykt XVI też prosił,
żebyśmy byli jednym Kościołem, i nie tylko byli, ale żebyśmy pokazali tę jedność.
I ja myślę, że w końcu końca tak będzie, że świat będzie chwalił Pana Boga jednym
sercem i jednymi ustami.
Ukraina przeżywała w ostatnim okresie różne napięcia
społeczne, polityczne i zapewne na relacje między Kościołami nakładają
się te różne opcje. Czy te sytuacje społeczne, napięcia polityczne wpływają na życie
Kościoła? Bp M. Trofimiak: Z tym jest taka dziwna sprawa.
Właśnie mimo tych wszystkich wahań politycznych, których amplituda jest nieraz bardzo
wielka, mamy tu pewną jednomyślność, jedno zdanie, jakąś jedną linię. Na Ukrainie
istnieje Ogólnoukraińska Rada Kościołów i Organizacji Religijnych, która zrzesza główne
wyznania chrześcijańskie oraz żydów i muzułmanów. Co ciekawe, praktycznie prawie zawsze
dochodzimy do konsensusu. Ostatnio w tych radach i wydawaniu dokumentów nie biorą
udziału prawosławni Patriarchatu Moskiewskiego, ale oni sami jakoś się tak oddzielili.
Natomiast pozostali, mimo istniejących różnic, wciąż się zjeżdżają: Cerkwie prawosławne
różnych odłamów, Kościoły katolickie różnych obrządków, Kościoły protestanckie, takie
jak baptyści, zielonoświątkowcy, adwentyści, luteranie niemieccy i ukraińscy, Kościół
reformowany z Zakarpacia, osobno muzułmanie z Ukrainy i z Krymu, a także rabin, który
jest zawsze. Podpisywaliśmy wiele odezw odnośnie do sytuacji politycznej. Oczywiście
nie stoimy po żadnej stronie, tylko prosimy o rozwagę, o umiar, a teraz przed wyborami
też była taka odezwa podpisana. Jedynie prosiliśmy, żeby ludzie brali udział w wyborach,
żeby głosowali według swego sumienia na tych, których uważają za godnych. To ciekawe,
że tu dochodzimy do konsensusu i wydaje się, że ta sytuacja polityczna raczej nas
łączy.
Księże Biskupie, czy można też mówić o wyraźniejszej obecności ukraińskiego
Kościoła w mediach? Czy głos Kościoła istotnie kształtuje opinię społeczeństwa?
Bp
M. Trofimiak: Trudno byłoby mi określić na ile, ale na pewno ten głos jest słyszalny.
Mogę powiedzieć ze swoich obserwacji, że jeżeli chodzi o Kościół rzymskokatolicki,
to cieszy się on coraz większym szacunkiem władz, tak lokalnych, jak i centralnych.
Mamy naprawdę dobre relacje. Owszem, regionalnie bywają jeszcze pewne kłopoty. Trudno
mówić o bardzo dobrych kontaktach we Lwowie. Wiadomo, jak tam było z Cmentarzem Orląt
itd. To się gdzieś odbija i na Kościele, ale generalnie, powiedziałbym, że ten głos
jest naprawdę słyszalny i widzę, że inne Kościoły też z powagą odnoszą się do Kościoła
łacińskiego. Mimo tego, że na Ukrainie jesteśmy mniejszością, to jednak doskonale
zdają sobie one sprawę, że w świecie jesteśmy większością i to wpływa na te stosunki.
Jakie priorytety stawia sobie dzisiaj Kościół na Ukrainie? Jakie
priorytety stawia sobie w swojej działalności Ksiądz Biskup? Bp
M. Trofimiak: Tych priorytetów naprawdę jest tak dużo, że trudno wybrać główny.
Przede wszystkim potrzebujemy księży. Owszem, mamy powołania, kształcimy kleryków.
Procentowo to nawet wygląda bardzo optymistycznie i zachęcająco, ale liczby są wciąż
jeszcze za małe. Nie idziemy jednak na łatwiznę, nie skracamy studiów. Odwrotnie,
dodaliśmy jeden rok do studiów zasadniczych. Jest bardzo różny stopień przygotowania
przyszłych kleryków, a więc rok propedeutyczny jest bardzo potrzebny. Dlatego też
u nas klerycy studiują nie sześć, ale siedem lat. Bardzo potrzebujemy księży, ale
chcemy żeby jednak oni byli naprawdę, na miarę naszych możliwości, dobrze wykształceni.
\
To jest jeden priorytet. Drugi to ten, że chcąc nie chcąc, musimy się ciągle
zajmować odbudową kościołów, remontami. To starczy jeszcze na pewno i na nasze życie
i jeszcze na życie może przyszłego pokolenia, dopóki nie wyremontujemy wszystkiego,
co się da. Budowa domów parafialnych, których praktycznie niewiele zostało, a bez
tego trudno mówić o jakimś normalnym istnieniu Kościoła... Musimy gdzieś prowadzić
katechizację, uczyć religii itd. Owszem, chcemy mieć klasztory, bo to jest bardzo
potrzebne. Marzymy o klasztorach kontemplacyjnych, bo odczuwamy ogromną potrzebę modlitwy.
Działamy w bardzo różnych kierunkach i to są wszystko praktycznie priorytety.
Kościół
działa też na płaszczyźnie charytatywnej. Ludzie i władze coraz bardziej doceniają
tę rolę Kościoła, który na różne możliwe sposoby służy biednym, opuszczonym, samotnym,
chorym. Ostatnio zauważono też kulturotwórczą rolę Kościoła. Przecież organizujemy
koncerty muzyki sakralnej, czy organowej, chóralnej, nieraz z udziałem orkiestry.
Staramy się zaprezentować ludziom tę wspaniałą spuściznę muzyki sakralnej tradycji
zachodniej. Ona tu praktycznie była zupełnie nieznana. Działamy więc we wszystkich
tych kierunkach, a ja bym powiedział, że są to nasze priorytety.