2007-09-08 20:02:12

Perspektywy Kościoła w Austrii - wywiad


Pobożność polska i austriacka, Kościół w Austrii i formacja kapłanów, co może wnieść obecna pielgrzymka? M.in. o tym ks. Tadeusz Cieślak SJ rozmawia z Elżbietą Schleicher, psycholog pracującą w Wiedniu, od blisko 30 lat przebywającą w Austrii.

 

 
Mariazell jest sanktuarium szczególnym dla Austriaków, ale nie tylko. Jak można by opisać przeżycie kogoś, kto tam przyjeżdża z pielgrzymką?

E. Schleicher: To jest wspaniałe uczucie, zwłaszcza teraz, po renowacji bazyliki, bo jak wiadomo jest to sanktuarium bardzo stare. Oczywiście dla wszystkich, również dla Słowian, jest to miejsce modlitewne. Wiadomo, że każdy musi tam pojechać. Musieli pojechać moi rodzice, moje rodzeństwo i ja także, już jako studentka tam wędrowałam, i w dalszym ciągu jeżdżę tam bardzo chętnie.

Zatem jest już perspektywa, z której można by dokonać pewnej oceny, patrząc na sanktuarium w Mariazell. Jaka jest różnica między pobożnością polską a austriacką lub też, bardziej ogólnie, między pobożnością słowiańską a tą bardziej zachodnią?

E. Schleicher: Myślę, że takiej różnicy nie ma. Powiedziałabym, ze sanktuarium zmusza do pobożności. Jeśli ktoś naprawdę wie co Maryja znaczy dla katolika, to nie będzie różnicy między Polakiem a Austriakiem.

Niemniej jednak Kościół austriacki przeżywa kryzys i, jak wielu wskazuje, jest to kryzys wiary, a także kryzys pobożności.

E. Schleicher: Trudno mi powiedzieć, czy akurat tak jest. Ja jestem w parafii, która mimo różnych sytuacji z księżmi, które nie były najpiękniejsze, w dalszym ciągu bardzo aktywnie pracuje. Mam wrażenie, że tutaj ludzie chcą dużo więcej pracować w Kościele. Być może jest to praca mechaniczna, trochę na powierzchni, ale jednocześnie u nas w parafii, na przykład, odbywa się comiesięczna adoracja Najświętszego Sakramentu, całą noc trwa modlitwa. Sama również korzystam z tej możliwości. Poza tym istnieje bardzo dużo chórów, które śpiewają w czasie Mszy. Ludzie organizują pielgrzymki. Co roku w końcu sierpnia odbywa się pielgrzymka naszej parafii i bierze w niej udział dużo ludzi. Są oni bardzo aktywni. Ogólnie rzecz ujmując, może jest mniej wiernych, ale oni są również pobożni i na swój sposób chcą służyć Kościołowi.

Czy wizyta Benedykta XVI może być punktem zwrotnym dla miejscowego Kościoła, dla aktywności wiernych i księży?

E. Schleicher: Uważam, że każda taka wizyta niesie ze sobą także elementy nadprzyrodzone. Jeśli spojrzeć na to, co działo się wczoraj, gdzie ludzie stali w ogromnej ulewie kilka godzin tylko po to, żeby zobaczyć Papieża przez kwadrans czy pół godziny, jest to jakimś potwierdzeniem i świadectwem tego, że on jest dla nas ważny, że Kościół jest dla nas ważny. I jeśli było tam tyle młodych ludzi, to na pewno jest duża nadzieja w tym. A księża też mogą się czegoś od młodych ludzi nauczyć.

Pani pracuje w seminarium jako psycholog. Jacy są ci przyszli księża, którzy przychodzą do seminarium, zgłaszają się by podjąć formację ku kapłaństwu?

E. Schleicher: Osobowościowo są bardzo różni, ale potrzeba służenia Bogu jest tak samo mocna u wszystkich.

Kiedy już mówimy o Mariazell i o pogodzie, która w trudny sposób towarzyszy tej pielgrzymce, czy można opisać uczucia pielgrzyma stojącego w strugach deszczu właśnie tam, w tym górskim sanktuarium?

E. Schleicher: Mam nadzieję, że on nie zacznie się zastanawiać: po co ja tu przyjechałem? Dla mnie czymś niesamowitym jest to, że w takim strasznym deszczu, gdzie czasami fizyczne możliwości człowieka się kończą, jednak jest coś takiego, co daje dużą radość. Mam nadzieję, że takie uczucia będą mieli.

Kościół austriacki, podobnie jak niemiecki, jest mocno zaangażowany społecznie. Może być to wzór dla Kościoła polskiego czy może powinniśmy z pewną ostrożnością podchodzić do takiego wzoru?

E. Schleicher: Myślę, że to jest kwestia złotego środka. Czasami mam wrażenie, że ludzie robią tak dużo społecznych rzeczy, że zapominają o modlitwie. Najlepsze byłoby oczywiście powiązanie pracy i aktywności związanej z ludźmi z modlitwą, bo jedno buduje drugie.

Czasem mówi się, że ta aktywność kościelna i społeczna ludzi świeckich często wypycha samych duchownych z parafii lub działalności duszpasterskiej. Czy nowi księża, którzy wchodzą w duszpasterstwo, nie czują się może trochę zepchnięci?

E. Schleicher: Myślę, że to ma na pewno duży związek z osobowością samego księdza. Prawdą jest, że ludzie uważają, że mają też coś do powiedzenia. Jest to chyba trochę podobne do sytuacji w protestantyzmie, gdzie wierni sami wybierają swojego pastora. Mam ciągle nadzieję, że księża na tyle będą szkoleni, iż będą wiedzieli, jaką mają wartość i jakie jest ich stanowisko, że faktycznie są głową Kościoła.

Zatem chodzi o to, żeby sami utwierdzali swoją tożsamość...

E. Schleicher: Tak jest. Bo czasami, jeżeli ksiądz jest słaby, ludzie uważają, że właściwie nie potrafi niczego zrobić, to oni sami muszą przejąć kierownictwo Kościoła czy danej gminy.

W tej chwili te krytyki pod adresem Papieża, które można czasem wyczytać w austriackich gazetach, idą właśnie w tym kierunku, że uważają, iż „góra” Kościoła – hierarchia, zbyt mocno oddziałuje na „dół”, tzn. zbyt mocno trzyma w garści całą strukturę Kościoła. Czy takie wrażenie rzeczywiście można odnieść?

E. Schleicher: Niestety tak. Chociaż wiem, że są również grupy w Kościele katolickim, także w Austrii, które murem stoją za Benedyktem XVI. Ja należę do tego „zgrupowania”, które oczywiście nie jest żadnym zgrupowaniem formalnym. Osobiście uważam, że jego styl jest jak najbardziej przyjazny. My potrzebujemy pewnego rodzaju matrycy, która mówi: róbcie tak, a nie inaczej. To, że ludzie i tak będą inaczej robili, to jest inny rozdział, ale ważne jest, żeby ktoś nam powiedział, jak mniej więcej powinniśmy działać. Patrząc na styl Papieża, jego mądrość, widać, że on faktycznie nauczał, również na uniwersytecie. Bardzo mi się podoba jego język niemiecki, jest bardzo klarowny, kwiecisty, dlatego chętnie go słucham, bardzo chętnie czytam jego pisma.

Jednakże laicyzacja postąpiła, te ostatnie lata trudności w Kościele katolickim położyły się trochę cieniem na ludzi w Austrii, ale wiemy, że dużo więcej ludzi powraca do Kościoła niż od niego odchodzi. Dużo też robi się dla młodzieży i mamy nadzieję, że to będzie ta przyszłość.

Ojciec Święty wiele mówi o racjonalności wiary, o tym, że wiara nie jest skokiem w nieznane, ale wnioskiem wyciągniętym z otaczającej nas rzeczywistości, dostrzeżeniem Bożej miłości istniejącej w przyrodzie, wśród ludzi. Czy taka argumentacja przemawia do współczesnego człowieka, zwłaszcza młodego?

E. Schleicher: Wczoraj właśnie na spotkaniu z rządem Papież mówił o tym, że wiara to jest to, co stoi przed oczami i trudno to ominąć. Biorąc pod uwagę, że nasz prezydent jest agnostykiem, bardzo by mnie ciekawiło, jak on to przyjął.

Wiadomo, że na skutek skandali i laicyzacji austriacki Kościół jest dość głęboko podzielony, może nie Kościół sam w sobie, natomiast wielu katolików reprezentuje różne poglądy i grupy formalne czy nieformalne. Czy jest szansa na pojednanie w tym Kościele?

E. Schleicher: Absolutnie. Ja wierzę w dobre działanie Ducha Świętego i dlatego musi być pojednanie. Dobrze Ksiądz zauważył, że jest wśród katolików pewnego rodzaju rozłam, formułowane są pytania o celibat, o to, żeby kobiety przejęły różne urzędy w Kościele, żeby również mogły być kapłankami itd. Te pytania ciągle są stawiane. Mam nawet wrażenie, że to oddziaływanie przybiera na sile, że wzrasta presja na duchowych zwierzchników Kościoła w Austrii. Wiem jednocześnie, że kard. Schönborn ma bardzo klarowne zdanie na ten temat i uważam, że nic z nadziei tych ugrupowań nie będzie.

W sytuacji rozłamu wśród katolików bardzo dużo może wnieść działalność wspólnot neokatechumenalnych. Wiem, że wielu młodych ludzi bierze w tym udział i nawet do naszego seminarium zgłosił się jeden młody człowiek, który wywodzi się z neokatechumentatu.

Czyli jest szansa na lepszą przyszłość dla Kościoła w Austrii...

E. Schleicher: To byłaby wielka radość dla mnie.

 
Rozmawiał ks. Tadeusz Cieślak SJ 







All the contents on this site are copyrighted ©.