Wśród wyzwań, przed jakimi staje współczesny Kościół i jego duszpasterstwo coraz częściej
pojawia się sprawa wciąż większej obecności na terenach tradycyjnie katolickich wyznawców
innych religii. Wśród pytań zadanych Benedyktowi XVI w Auronzo 24 lipca przez księży
z diecezji Treviso i Belluno-Feltre nie zabrakło więc tak aktualnej kwestii dialogu
międzyreligijnego.
Ojcze Święty, region wenecki to ziemia imigracji ze szczególnie
widoczną obecnością niechrześcijan. Ta sytuacja stawia nasze diecezje wobec nowego
wyzwania ewangelizacyjnego w samym ich obrębie. Pozostaje jednak pewna trudność, jaką
jest pogodzenie wymogu głoszenia Ewangelii z pełnym szacunku dialogiem z innymi religiami.
Jakie wskazania mógłby nam dać Ojciec Święty w tej dziedzinie?
„Oczywiście
wy stoicie bliżej tej sytuacji. I dlatego pewnie nie mogę dać zbyt wielu praktycznych
rad. Ale mogę powiedzieć, że podczas wszystkich wizyt ad limina, czy to gdy
chodzi o biskupów z Azji, Afryki, Ameryki Łacińskiej, czy z samych Włoch, staję wobec
takich sytuacji. Nie mamy już do czynienia z jednolitym światem. Szczególnie na naszym
Zachodzie mamy obecne wszystkie inne kontynenty, religie, odmienne sposoby życia człowieka.
Przeżywamy nieustanne spotkanie, które zapewne przypomina trochę Kościół starożytny,
gdzie przeżywano podobną sytuację. Chrześcijanie byli niewielką mniejszością, takim
ziarnkiem gorczycy, które zaczynało wzrastać w otoczeniu niezliczonych religii i sposobów
życia. A zatem powinniśmy powtórnie uczyć się tego, czego doświadczyły pierwsze pokolenia
chrześcijan. Św. Piotr w swym pierwszym liście, w trzecim rozdziale rzecze: «Bądźcie
zawsze gotowi do obrony wobec każdego, kto domaga się od was uzasadnienia tej nadziei,
która w was jest». W ten sposób wyraził on na użytek zwykłego człowieka tamtych czasów,
zwykłego chrześcijanina, konieczność powiązania głoszenia z dialogiem. Nie powiedział
wprost: «Głoście każdemu Ewangelię». Powiedział: «Bądźcie gotowi, zdolni uzasadnić
nadzieję, która w was jest». Wydaje mi się, że stanowi to konieczną syntezę dialogu
i głoszenia. Pierwszy warunek to ten, że w nas samych powinna być zawsze obecna racja
naszej nadziei. Musimy żyć naszą wiarą i myśleć jej kategoriami, znać ją dogłębnie.
W ten sposób w nas samych wiara stanie się racją, stanie się rozumna. Rozmyślanie
nad Ewangelią oraz głoszenie, homilia, katecheza, by uczynić zdolnymi do myślenia
wiarą – to podstawowe elementy tego splotu dialogu z głoszeniem. My sami musimy myśleć
wiarą, żyć wiarą, a jako kapłani musimy znajdować różne sposoby, by ją uobecniać,
dzięki czemu nasi wierni mogliby odnaleźć wewnętrzną pewność, gotowość i zdolność,
aby uzasadnić swą wiarę.
To głoszenie, które niesie wiarę współczesnej świadomości
musi mieć różnorakie formy. Bez wątpienia homilia i katecheza to dwie zasadnicze formy.
Ale jest jeszcze wiele innych sposobów spotkania: seminaria, ruchy świeckich itd.,
gdzie mówi się o wierze i uczy się wiary. To wszystko uzdalnia nas przede wszystkim
do życia z niechrześcijanami naprawdę jak z sąsiadami. Przeważnie mamy tu do czynienia
z chrześcijanami prawosławnymi, protestantami, a dopiero potem z przedstawicielami
innych religii, z muzułmanami i innymi. Pierwszym aspektem tego sąsiedztwa jest życie
z nimi, w uznaniu ich za bliźnich, za naszych bliźnich. A zatem chodzi o przeżywanie
w pierwszym rzędzie miłości bliźniego jako o wyraz naszej wiary. Myślę, że już samo
to byłoby mocnym świadectwem i jakąś formą głoszenia: rzeczywiście żyć z drugimi miłością
bliźniego, uznać w nich bliźniego tak, żeby mogli zobaczyć: ta «miłość bliźniego»
jest przeznaczona dla mnie. Jeśli to się stanie, łatwiej będziemy mogli wyjaśnić źródło
tego naszego postępowania, to znaczy, że miłość bliźniego jest wyrazem naszej wiary.
W dialogu bowiem nie da się szybko przejść do wielkich tajemnic wiary, chociaż muzułmanie
mają pewną wiedzę o Chrystusie, która neguje Jego boskość, ale przynajmniej uznaje
w Nim wielkiego proroka. Miłują Maryję. A zatem są elementy wspólne, także gdy chodzi
o wiarę, które są punktem wyjścia dla dialogu.
Jest do zrealizowania jedna
rzecz praktyczna, a niezbędna, mianowicie znalezienie fundamentalnego porozumienia
w sprawie wartości. Także tu mamy sporo wspólnego, ponieważ muzułmanie pochodzą od
religii Abrahamowej, zreinterpretowanej, przeżytej w inny sposób, który należy poznać
i na który musimy w końcu odpowiedzieć. Ale wielkie doświadczenie bazowe, czyli Dziesięć
Przykazań, jest tu obecne i jest to według mnie do pogłębienia. Przejście do wielkich
tajemnic wydaje mi się niełatwe, bo nie da się tego zrobić podczas wielkich spotkań.
Ziarno pewnie musi zapaść w serce, tak, by odpowiedź wiary w dialogu bardziej szczegółowym
mogła tu i tam kiełkować. Ale to, co możemy i powinniśmy robić, to poszukiwać zgody,
gdy chodzi o wartości podstawowe, wyrażone w Dziesięciu Przykazaniach, streszczone
w przykazaniu miłości Boga i bliźniego i możliwe do zastosowania w wielu wymiarach
życia. Stoimy przynajmniej na wspólnej drodze prowadzącej ku Bogu Abrahama, Izaaka
i Jakuba, ku Bogu o ostatecznie ludzkim obliczu, ku Bogu obecnym w Jezusie Chrystusie.
I o ile ten ostateczny krok da się zrobić raczej na spotkaniach głębokich, osobistych,
albo w wąskim gronie, to droga ku Bogu, od którego pochodzą te wartości, które czynią
możliwym wspólne życie, wydaje mi się możliwa nawet na szerszych spotkaniach. Myślę,
że tu dokonuje się pewien rodzaj głoszenia pokornego, cierpliwego, które czeka, ale
i czyni już konkretnym nasze życie zgodne z sumieniem oświeconym przez Boga”.