O Bogu, o Kościele, o współczesnej ludzkości – 10 pytań i 10 odpowiedzi padło wczoraj
na spotkaniu Benedykta XVI z duchowieństwem diecezji Belluno-Feltre i Treviso. Odbyło
się ono w kościele św. Justyny niedaleko Lorenzago di Cadore, gdzie Papież spędza
wakacje. Choć było zamknięte dla dziennikarzy dziś udostępniono zapis dźwiękowy tego
wydarzenia. Do poszczególnych tematów spotkania w Auronzo powracać będziemy w kolejnych
programach. Jedno z pytań dotyczyło kwestii, która często się pojawia, szczególnie
w czasie wakacji: kontemplacja czy aktywność?
Ojcze Święty, wierni oczekują
od księży tylko jednej rzeczy: aby byli specjalistami od spotkania człowieka z Bogiem.
To nie są moje słowa, ale Waszej Świątobliwości ze spotkania z duchowieństwem [w Warszawie].
Mój ojciec duchowny w seminarium, podczas mozolnych spotkań w ramach kierownictwa
duchowego, powiadał: „Lorenzino, po ludzku sądząc jest w porządku,
ale...” i kiedy mówił „ale” chciał powiedzieć, że bardziej lubiłem grać w piłkę
niż iść na adorację eucharystyczną. A to nie służyło mojemu powołaniu, bo nieładnie
było opuszczać wykłady z teologii moralnej i prawa, bo przecież profesorowie więcej
wiedzieli odemnie. I to „ale” mogło mieć jeszcze jakieś inne znaczenia.
Teraz myślę, że jest w niebie i odmawiam za niego „Wieczny odpoczynek”. Jestem
księdzem od 34 lat i nawet jestem szczęśliwy: cudów nie zdziałałem, ale katastrofy
też nie, przynajmniej żadnej znanej. „Po ludzku sądząc jest w porządku”. To dla mnie
wielki komplement. Czyż przybliżanie człowieka do Boga, a Boga do człowieka
nie dokonuje się głównie przez to, co nazywamy człowieczeństwem, czyli tym, co niezbywalne
nawet dla nas, księży?
Dziękuję. Odpowiedziałbym po prostu „tak” jeśli
chodzi o to, co ksiądz powiedział na koniec. Trochę upraszczając można powiedzieć,
że katolicyzm był zawsze uważany za religię wielkiego et, et – „i, i”, a więc
nie za religię wielkich ekskluzywizmów, ale syntez. „Katolicki” znaczy właśnie łączny.
Dlatego byłbym przeciwny stawianiu alternatywy: albo grać w piłkę, albo studiować
Pismo św. czy prawo kanoniczne. Róbmy obie te rzeczy. Sport jest piękny. Sam nie jestem
wielkim sportowcem, ale czasem lubiłem chodzić w góry, kiedy byłem młodszy. Teraz
chodzę na znacznie łatwiejsze spacery, ale zawsze znajduję dużo piękna mogąc stąpać
po tej pięknej ziemi, którą Bóg nam dał. A zatem nie da się zawsze żyć w „górnych
rejestrach medytacji”. Być może jakiś święty, na ostatnim stopniu swej ziemskiej drogi,
jest w stanie to osiągnąć, ale normalnie żyjemy stojąc na ziemi, a patrząc w niebo.
Obie te rzeczy zostały nam dane przez Pana, a zatem umiłowanie rzeczy ludzkich, piękna
ziemi, nie jest tylko bardzo ludzkie, ale także bardzo chrześcijańskie, właśnie katolickie.
Powiedziałbym, iż do dobrego i rzeczywiście katolickiego duszpasterstwa należy także
i ten aspekt: życie w owym et, et „i, i”, życie człowieczeństwem i humanizmem
ludzkim, wszystkimi darami, jakie Bóg nam powierzył i które rozwinęliśmy, a jednocześnie
nie zapominanie o Bogu. Ostatecznie wielkie światło przychodzi od Boga i tylko od
niego pochodzi to światło, które daje radość z wszystkich rzeczy. A zatem chciałbym
po prostu zaangażować się na rzecz wielkiej katolickiej syntezy, na rzecz owego et,
et „i, i”, być prawdziwie człowiekiem wg jego darów i zgodnie z charyzmatem kochać
ziemię i te piękne rzeczy, które Bóg nam dał. A z drugiej strony trzeba być wdzięcznym,
bo ziemia rozbłyska Bożym światłem, które wszystkiemu nadaje blasku i piękna. W tym
sensie żyjmy radośnie katolickością. To byłaby moja odpowiedź.