São Paulo jest piątą metropolią świata. Jej korzenie od początku związane są z chrześcijaństwem.
25 stycznia 1554 r. założyli ją jezuici pracujący wśród Indian. Rektorem tamtejszej
szkoły i uniwersytetu św. Alojzego Gonzagi jest polski jezuita, ks. Mieczysław Smyda.
RV: Jaką Brazylię zastał Benedykt XVI?
Ks. M. Smyda SJ:
Mieszkam w Brazylii 23 lata i widzę jak ogromne zmiany zaszły w tym kraju. Ale to,
co się nadal spotyka w Brazylii to ludzie wiary. To jest naród wierzący. Niemniej
jest to wiara często wymieszana z różnymi wierzeniami. My Europejczycy nie możemy
zrozumieć jak te dwie rzeczy można łączyć. Brazylijczycy są ludźmi całkowicie oddanymi
wierze i Bogu. Potrzebują jednak konkretnych sygnałów, jakby rytuałów. Muszą dotykać,
całować, są bardzo wylewni i uczuciowi. I dlatego też niejednokrotnie uciekają się
do magii, afrykańskich rytuałów czy obrzędów Indian, którzy byli animistami. Według
nas te dwie rzeczy są nie do pogodzenia, dla nich są czymś normalnym i nie stanowią
konfliktu sumienia.
RV: Trudno jest zrozumieć „brazylijską duszę”?
Ks. M. Smyda SJ: Nie jest to prosta sprawa. Tym bardziej, że śmiało
można powiedzieć, że ten kraj to jest praktycznie kontynent i nie można już mówić
tylko ściśle o Brazylijczykach. To jest wiele Brazylii. São Paulo jest jedną z lepiej
rozwiniętych części kraju. Ten region przoduje w rozwoju technicznym, technologicznym
i kulturalnym. Nie mniej i tu wciąż napływają ludzie z innych zakątków Brazylii, a
nawet innych krajów. Bardzo dużo jest Boliwijczyków szukających pracy. Mieszkają tu
ludzie, którzy mogą dosłownie spełnić każdą ich zachciankę i ci którzy żyją za 1 jednego
dolara dziennie. Papież przyjechał więc do miasta bardzo podzielonego. Ludzie biedni
dosłownie walczą tu o przeżycie. Często nie mają wody, energii elektrycznej, a nawet
domu. Wtedy skupiają się w grupach, w których czują się bezpieczniej. Benedykt XVI
spotka też naród bardzo uczuciowy. Przyjęliśmy go otwartym gorącym sercem. Chcemy
pokazać, że potrafimy być ludźmi wiary i modlitwy. Uważam, że będzie to dobre spotkanie.
Nie można się jednak łudzić, że wizyta Ojca Świętego rozwiąże wszystkie tutejsze problemy
RV:
A czy Brazylijczycy czekali na tę wizytę?
Ks. M. Smyda SJ: Część z nich
na pewno tak. Czekali głównie ludzie prości, biedni. Ludzie bardziej wykształceni,
a co za tym idzie nieraz bardziej zlaicyzowani czekali może trochę mniej. Wszyscy
jednak wsłuchują się w słowa Papieża. Pragną może nie tyle kazań, ile medytacji. Czekają,
że przywróci im nadzieję na lepszą przyszłość, której wszyscy pragną. Obecnie, po
latach dyktatury ludzie zachwyceni są wolnością. Niemniej nie zawsze wiedzą, dokąd
iść, jaką drogę obrać. Myślę, że słowa Papieża pomogą nam budować lepszą przyszłość.