Sumienie? A co to właściwe jest? - rozważania o sumieniu
Ludzie zawsze grzeszyli. Czy dzisiaj grzeszą więcej niż dawniej? Chyba nie w tym rzecz.
Przemiana dokonująca się na naszych oczach polega raczej na rozmazywaniu granic między
dobrem i złem. Znika poczucie wstydu z powodu zła. Grzechu nie nazywa się już grzechem,
ale błędem czy słabością.
Przykładów znieczulonego sumienia można podawać
wiele. Jan Paweł II wołał w Skoczowie w 1995 r.: „Kiedy zmagacie się o przyszły kształt
życia społecznego i państwowego, pamiętajcie, iż zależy on przede wszystkim od tego,
jaki będzie człowiek – jakie będzie jego sumienie”. Nie ma lepszego czasu na budzenie
sumienia niż Wielki Post.
Zacznijmy od pytania, czym właściwie jest sumienie.
Skąd pochodzi ten głos, który nas często niepokoi lub oskarża… Pytając o sumienie,
pytamy w gruncie rzeczy o to, jak żyć? Nie chodzi więc o jakąś czysto teoretyczną
wiedzę. Gra toczy się o najwyższą stawkę, o jakość mojego życia.
Jeśli coś
ukradłem, to wiem, że powinien to zwrócić. Jeśli ktoś woła na ulicy: „ratunku!”, to
wtedy wiem, że powinienem mu pomóc, choć akurat bardzo mi się spieszy. Jeśli…, to
powinienem… itd. Przykładów tego typu można podawać nieskończenie wiele. Każdy człowiek
słyszy ten głos. Jedni głośniej, inni ciszej, niektórzy udają, że nie słyszą lub świadomie
go zagłuszają. Ten głos wciąż podpowiada, co należy czynić, a czego unikać. To przeżycie
powinności, której nikt z zewnątrz mi nie narzuca. Ten głos dociera do człowieka gdzieś
z wewnątrz. Mówimy, to sumienie. No dobrze, ale czym ono właściwie jest? Jak działa?
Czy to głos rozumu, serca, intuicji, psychiki…? A może Boga?
Sumienie można
porównać do okrętowej busoli. Ten instrument pokazując kierunki świata, pozwala kapitanowi
obrać właściwy kurs. Kompas nie kieruje okrętem. To człowiek trzyma ster w swoim ręku,
on podejmuje decyzje. Busola działa niezależnie od steru. Kierunki świata są niezmienne
i nie zależą od tego dokąd, kto płynie. Podobnie jest w życiu. Dobro i zło – dwa możliwe
kierunki ludzkiej wędrówki, pozostają zawsze w „tym samym miejscu”. Człowiek rozstrzyga
jedynie o tym, w którą stronę idzie, w stronę dobra czy zła.
Najważniejszą
wskazówką kompasu sumienia jest wezwanie: czyń dobrze, zła unikaj. Etycy i teologowie
nazywają to proste zdanie prasumieniem. Sumienie nie tylko pokazuje, co jest dobre,
a co złe. Ono także zobowiązuje, wzywa, skłania do dobrego wyboru. Jego głos mówi
„to jest złe, dlatego nie wolno ci tego robić” albo „to jest dobre, powinieneś to
zrobić”. Rzecz jasna, ta ogólna zasada przekłada się na konkrety życia.
Zasada
prasumienia nie jest (niestety!) dla wszystkich ludzi busolą przy podejmowaniu codziennych
wyborów. Wielu ludzi kieruje się innymi kompasami: np. zasadą przyjemności „rób to
co, ci sprawia przyjemność, unikaj tego, co nieprzyjemne”, zasadą korzyści „rób to
co da ci maksymalną korzyść, unikaj tego co przynosi stratę” albo zasadą „rób co chcesz,
byłeś się nie dał się złapać”. Te mechanizmy są w każdym z nas. Ale rozwój człowieka
polega na przezwyciężaniu tych prymitywnych motywacji i kierowaniu się w życiu wyborem
dobra, także wtedy kiedy ten wybór okazuje się trudny. Kierując się sumieniem często
ponosi się po ludzku raczej stratę niż odnosi korzyść. Wierność sumieniu pozwala ocalić
człowiekowi coś najcenniejszego: swoje człowieczeństwo! Ks. Tischner pisał: „w każdym
cichym »powinienem« brzmi zniewalające zaproszenie, abyśmy uwolnili się od tego, co
nieludzkie, a stali się pełnymi ludźmi. Po prostu prawdziwymi ludźmi”. Czyż tego nie
pragniemy?
Zapyta ktoś: czy sumienie to głos Boga czy tylko człowieka?
To ważne pytanie. Chrześcijanin odpowie: sumienie to i człowiek, i Bóg.
Sumienie
jest działaniem ludzkiego rozumu, który ma zdolność rozróżniania dobra od zła i potrafi
ocenić po tym kątem własne działanie. Sumienie nie jest czymś wyjątkowym, nie jest
darem dla wybranych. Erich Fromm powiedział, że „w niewielu ludzkich twierdzeniach,
które człowiek zwykł głosić, kryje się tyle osobistej dumy, co w tym, gdy mówi: postępuję
zgodnie z sumieniem”. Sumienie jest bez wątpienia dowodem, że człowiek przekracza
świat biologii i przynależy także do świata ducha.
W sumieniu można jednak
rozpoznać także głos samego Boga. To nie tylko zjawisko psychologiczne czy etyczne,
ale i na wskroś religijne. Sobór Watykański II zapisał: „Sumienie jest najtajniejszym
ośrodkiem i sanktuarium człowieka, gdzie przebywa on sam z Bogiem, którego głos w
jego wnętrzu rozbrzmiewa” (KDK 16). Definicja piękna, porównanie wzniosłe. Pobożne
zwroty mają jednak to do siebie, że łatwo myślimy sobie: „to nie dla mnie” lub „to
nie o mnie”. A przecież cały sęk w tym, że ów głos Boga dociera do nas nie poprzez
jakieś szepty aniołów, cudowne interwencje, ale całkiem zwyczajnie poprzez ludzki
rozum, a czasem też przez emocje. Ten głos słychać zawsze, odzywa się w prozie naszego
życia. „Sanktuarium” sumienia nie stoi na jakiejś odległej górze, ale w samym środku
pola bitwy, zwanej życiem. Problem, w tym, czy człowiek dopuszcza do siebie ten głos.