W duchu pokornej ufności i głębokiej wiary abp Kazimierz Nycz przyjął swą nominację
na metropolitę warszawskiego. Nowy ordynariusz stolicy ma świadomość, że nie będzie
to zadanie łatwe. Wiernych archidiecezji warszawskiej poprosił o modlitwę w swojej
intencji, aby mógł „choćby w części sprostać ich oczekiwaniom”. Wyraził również nadzieję
na współpracę z księżmi i z wiernymi, gdyż „tylko wówczas można mówić o prawdziwym
Kościele, który idzie i głosi Ewangelię”.
Publikujemy pełny zapis wywiadu
udzielonego Radiu Watykańskiemu przy ogłoszeniu nominacji.
RV: Niecałe
3 lata temu z bólem serca Ksiądz Arcybiskup opuszczał Kraków. A teraz?
Abp
Nycz: Zupełnie nie potrafię mówić na ten temat. W tej chwili stoję 100 m od Bazyliki
Grobu Pańskiego w Jerozolimie i myślę, że dobrze się dzieje, iż ten trudny moment
przeżywam właśnie tutaj. Mogę powiedzieć tylko tyle, że niepojęte są zamiary Bożej
Opatrzności i gdyby nie wiara, że to jest pragnienie Ojca Świętego, pragnienie Kościoła
i de facto, żejest to wola Boża, to ciężko by mi było powiedzieć „tak”
na tę niepojętą, trudną dla mnie decyzję. Nie jest to tylko kwestia opuszczenia Koszalina,
do którego przez 3 lata niezwykle się przywiązałem i duszpastersko bardzo dobrze się
tam czułem. To kwestia wyzwania, daru, który jest niewątpliwie wielki, ale dla mnie
prostego, zwykłego biskupa zarazem bardzo niespodziewany i myślę, że trudny. Warszawa
ma swoją specyfikę i ważność. Jest miastem europejskim ze wszystkimi trendami kulturowymi,
także tymi moralnie, społecznie czy kulturowo może nie niebezpiecznymi, ale stawiającymi
znaki zapytania. Wchodzić w to wszystko jako ten, który ma prowadzić Kościół warszawski,
nie będzie ani proste, ani łatwe. Mam świadomość historii tego miasta, niezłomnej
stolicy, ale równocześnie świadomość historii Prymasa Wyszyńskiego, jego następcy
kard. Józefa Glempa i wszystkich, którzy ten Kościół stanowili przez lata. Z ogromną,
prawdziwie nieukrywaną pokorą staję wobec tego wszystkiego. Jeżeli nie mam trwogi,
choć jakiś lęk czuję, to tylko dlatego, że ciągle słyszę słowa Jana Pawła II: „Nie
lękajcie się”. To mnie podtrzymuje na duchu.
RV: Księże Arcybiskupie,
w okoliczności towarzyszące nominacji wpisała się także najnowsza historia,
naznaczona bolesnymi wydarzeniami. Co to dla Księdza Arcybiskupa znaczy?
Abp
Nycz: Od początku, jak tylko przybyłem do Koszalina, uważałem, że trzeba się zmierzyć
z tą przeszłością, zarówno moją, jak i księży oraz całego Kościoła. Mimo wszystko
jest to przeszłość bohaterska i nie ma się co tego wstydzić. Natomiast nie może jej
obalić czy pomniejszyć choćby przez fakt, że wśród komunistycznego terroru, inwigilowania,
łamania ludzi na różne sposoby, była pewna liczba księży, którzy nie sprostali wyzwaniom
wymagającym heroizmu. Czasem słabość czy jakieś uwikłanie sprawiło, że poddali się
tej współpracy. Moje zdanie na ten temat jest proste. Uważam, że trzeba przez tę lekcję
przejść spokojnie. Dla mnie lustracja z wynikami prac komisji czy Instytutu Pamięci
Narodowej w mediach nigdy nie była, nie jest i nie będzie leczeniem. Dla mnie lustracja
jest po prostu oczyszczeniem Kościoła przez załatwienie sprawy dokładnie wg Memoriału.
Jakkolwiek to nazwiemy: czy to będzie zgodnie z warunkami dobrej spowiedzi, gdzie
wszystko się dokonuje z naprawieniem krzywd w takim zakresie, w jakim te krzywdy były
- jeśli były – wyrządzone. Dlatego uważam, że nie można działać raptownie. Do tego
trzeba podejść spokojnie i zastosować zasady ewangeliczne. W przeciwnym wypadku będziemy
żyli od nazwiska do nazwiska, od teczki do teczki, co dla Kościoła byłoby bardzo niedobre.
Ja się zawsze bałem i nadal się boję, żeby nie doprowadzono do takiej sytuacji, w
której będzie się wydawało, iż najważniejszą misją Kościoła jest problem oczyszczenia
przeszłości. Trzeba to przejść spokojnie, cały czas kontynuując tę pracę, która jest
zasadniczą misją Kościoła: głosić Ewangelię, uświęcać ludzi przez sakramenty i czynić
miłość - i nic więcej.
RV: Księże Arcybiskupie, czy wiadomo już,
na kiedy zaplanowany jest ingres do archikatedry warszawskiej?
Abp
Nycz: Decyzja w tej sprawie jeszcze nie została podjęta. Jak wrócę z Ziemi Świętej,
to będziemy o tym rozmawiać z nuncjuszem apostolskim abp. Józefem Kowalczykiem i z
kard. Józefem Glempem.
RV: Czy obecna pielgrzymka z kapłanami diecezji
koszalińsko-kołobrzeskiej w jakimś sensie jest pielgrzymką pożegnalną?
Abp
Nycz: Trzeba wierzyć, że przez przypadki działa Pan Bóg i ja w to gorąco wierzę.
Ta pielgrzymka, była zaplanowana na prośbę księży dokładnie pół roku temu. Wtedy nic
nie mogło być wiadome i nie było wiadome, dlatego trudno mówić o pożegnaniu: tak się
stało. Modlimy się w różnych miejscach, czy to w Galilei, czy w samej Jerozolimie,
czy na Górze Synaj za diecezję, za Kościół koszalińsko-kołobrzeski. Ja po cichu modlę
się i przez cały ten czas się modliłem za ten Kościół, który Papież mi powierza, czyli
Kościół warszawski. Czy jest to pożegnanie? Myślę, że w takich kategoriach mogę spojrzeć
na tę pielgrzymkę. Dobrze, że tak się stało. Dla mnie jest to bardzo ważne przeżycie.
Cieszę się, że właśnie ten moment, ten ostatni tydzień mogłem przeżyć tutaj. Tu wszystko
kieruje nasze myśli i intencje ku Bogu. Pozwala mi spojrzeć na to, co się dokonało
w kategoriach daru, wyzwania i zadania, którego się lękam, czego wcale nie ukrywam.
Jestem przekonany, że dzięki modlitwie wszystkich życzliwych mi ludzi - w Kościele
warszawskim, w archidiecezji krakowskiej i w diecezji koszalińskiej - Pan Bóg sprawi,
że jakoś podołam temu wyzwaniu, skoro w tym momencie taka jest wola Boża względem
mnie.
RV: Księże Arcybiskupie, to jedna z niewielu okazji,
kiedy można powiedzieć słowo do swoich nowych wiernych archidiecezji warszawskiej.
Co ksiądz arcybiskup chciałby przekazać?
Abp Nycz: Bardzo proszę
archidiecezję warszawską o modlitwę w mojej intencji. To pierwsze i najważniejsze.
Bardzo proszę, żeby mnie, człowieka, który przeszedł duszpastersko jako biskup z południa
na północ i wraca teraz do środka, łaskawie przyjęli zarówno księża, wierni tego Kościoła,
jak też ci, którzy szukają drogi do Kościoła warszawskiego. Proszę, by mnie przyjęli
życzliwie, z nadzieją, że potrafię choćby w części sprostać ich oczekiwaniom i wyzwaniom
oraz by nie opuszczali mnie nigdy w swej modlitwie. Wierzę w to, że dane mi będzie
współpracować zarówno z kapłanami, jak i ze świeckimi, bo tylko wtedy można mówić
o Kościele, który idzie i głosi Ewangelię. Moim nowym archidiecezjanom życzę Szczęść
Boże.