Mieszkańcy Szkocji życzliwie przyjmują Polaków podkreślając ich ogromne świadectwo
wiary. W Glasgow życie duchowe emigrantów skupia się wokół niewielkiego kościoła św.
Szymona. Polakom brakuje jednak głosu dzwonu wzywającego na liturgię, ponieważ według
prawa, jakie pozostało z czasu wojen religijnych, katolikom dzwonić nie wolno.
Po
wejściu Polski do UE obraz polskich wspólnot zdecydowanie zmienił się szczególnie
w Szkocji, gdzie wojenna emigracja była nieliczna w porównaniu z Anglią i Walią. Po
zakończeniu II wojny światowej w Wielkiej Brytanii było 250 tys. polskich żołnierzy,
w Szkocji – tylko 64 tys. Wziąwszy pod uwagę ile minęło już lat od wojennych czasów
- średnia wieku 20-letnich wtedy żołnierzy wynosi dziś ponad 80 lat.
"Jestem
tutaj kapelanem dla moich rodaków od roku 1975. Na miejsce spoczynku odprowadziłem
już ponad sześciuset. Więc rzeczywiście my, maleńka garstka wraz ze szkockimi wdowami,
nie spodziewaliśmy się, że po maju 2004 r. język polski będzie niemal w całej Szkocji
tak powszechnie słyszany" - podkreśla o. Marian Łękawa SAC. Wskazuje on, że "nie tylko
w Edynburgu i w Glasgow, ale w każdym innym mieście, nawet na wioskach można spotkać
nowoprzybyłych Polaków". Spowodowało to nieprawdopodobne ożywienie tamtejszych wspólnot
kościelnych.
Nowi poszukiwacze lepszych warunków życia wciąż przybywają: jedni
bezpośrednio z kraju, inni z południa wyspy mówiąc, że Londyn jest już przepełniony.
Dlatego popularność przesuwa się na północne rejony. Szkocja stała się istnym magnesem,
ze swoją stolicą Edynburgiem. Według różnych obliczeń ocenia się, że Polaków jest
już w tym mieście na pewno ponad 20 tys. Nawet maleńka miejscowość na końcu sławnego
jeziora Loch Ness, Inverness, wchłonęła w siebie 5 tysięcy naszych Rodaków. W Glasgow
również nowi emigranci bardzo zwielokrotnili liczbę naszej mniejszości narodowej,
którą można już porównywać z Hindusami, Pakistańczykami, czy bliższymi nam kulturowo
– Włochami. Według polskiego konsula liczba pracujących i szukających pracy Polaków
sięga 70 tys.
Szkoci są niesamowicie życzliwi dla Polaków. Zdaniem ks. Łękawy
wpływa na to fakt, że "znają problem emigracji z własnego doświadczenia. A co najważniejsze
– łącznikiem jest wspólna historia. Z wojen religijnych, jakie miały miejsce trzy
wieki temu w tym katolickim ongiś kraju, wiele tysięcy szkockich rodzin znalazło bezpieczne
miejsce w Polsce. Po dziś dzień w Gdańsku widnieją takie nazwy jak Stare Szkoty i
Nowe Szkoty".
Odrodzenie niemal kompletnie zniszczonego Kościoła dokonało
się dzięki Irlandczykom, których półtora wieku temu do emigracji zmusił głód. Ze względu
na niedużą odległość wielu z nich przypłynęło głównie do zachodniej Szkocji. "Dziś
w największym mieście tego kraju - w Glasgow - odnajduję kolejne ogniwa wciąż odradzającego
się katolicyzmu" - mówi ks. Łąkawa. Jednym z nich jest kościół św. Szymona, zbudowany
150 lat temu przez nowoprzybyłych irlandzkich katolików. Rektor Polskiej Misji Katolickiej
w Szkocji podkreśla, że "nasi Rodacy nie tylko uczestniczą we Mszy św., ale między
innymi poprzez długie kolejki do konfesjonału dają świadectwo wiary szkockim kalwinom
w prawdziwą obecność Chrystusa w Eucharystii, którego nie godzi się przyjmować nie
oczyszczonym sercem w sakramencie pojednania".