Miniony rok przyniósł wiele dobra - uważa kard. Paul Poupard. Przewodniczący Papieskich
Rad ds. Kultury i ds. Dialogu Międzyreligijnego mówi o aktualnej sytuacji w perspektywie
zakończonego roku 2006.
Kard. Poupard: Dobra często się nie zauważa,
bo rośnie w naszym domu i nie robi sensacji. Tysiące ludzi okazuje solidarność ubogim,
ofiarując im swój czas i także pomoc materialną. Niedawno byłem na przedświątecznym
spotkaniu Rotary Clubu. Ogromne wrażenie zrobiły na mnie sumy zbierane na biedne dzieci
w Afryce, zwłaszcza w Senegalu. We Włoszech mówi się codziennie o wielkiej tragedii
uchodźców przewożonych nielegalnie przez morze, ale mało kto wspomina o tych, którzy
otaczają ich opieką po wylądowaniu. Liczne wspólnoty chrześcijańskie śpieszą z pomocą
charytatywną w wielu środowiskach. Wspomnę tu sąsiadującą z siedzibą naszej Papieskiej
Rady ds. Kultury Wspólnotę św. Idziego, jak również katolickie ośrodki kulturalne,
oratoria, szkoły, szpitale. Niezastąpieni są wolontariusze, np. odwiedzający, zwłaszcza
teraz w okresie świątecznym, więzienia, czy wyjeżdżający z pomocą międzynarodową.
A nie zapominajmy licznych młodych ludzi, którzy rezygnują z po ludzku obiecującej
przyszłości i wstępują do seminarium czy klasztoru, by służyć wspólnocie i Bogu. RV:
Jakie zadania stoją dziś przed nami, gdy chodzi o właściwe rozumienie, kim jest
człowiek? Kard. Poupard: Ojciec Święty niestrudzenie powtarza:
«Dla nas Syn Boży jest prawdziwą miarą humanizmu». Oznacza to, że w dzisiejszej tak
zlaicyzowanej kulturze musimy znaleźć sposoby przekazywania autentycznego humanizmu,
którego archetypem według Soboru Watykańskiego II jest Chrystus. Temu właśnie zostanie
poświęcona najbliższa sesja plenarna Papieskiej Rady ds. Kultury. Chodzi tu o godność
człowieka. Niedawno byłem w Goa w Indiach na spotkaniu 40 katolickich centrów kulturalnych.
Pocieszające jest zobaczyć, że zarówno w Azji, jak też w Afryce tylu chrześcijan stara
się ukazywać człowieka stworzonego na obraz Boży poprzez dzieła charytatywne. Taka
jest antropologia, którą się przeżywa, daje o niej świadectwo, partycypuje. RV:
Benedykt XVI prowadził w 2007 roku szeroką działalność apostolską. Co w niej księdza
kardynała najbardziej uderzyło? Kard. Poupard: Nie tyle jakiś
szczególny fakt z bardzo intensywnej papieskiej działalności. Trzeba by tu oczywiście
wymienić podróż do Turcji, w której dane mi było uczestniczyć. Bardziej jednak uderza
mnie sposób bycia Papieża Benedykta, jego postawa osobista. Widzimy wielkie tłumy
na liturgiach papieskich u św. Piotra, na modlitwie Anioł Pański i audiencjach. Ludzie
widzą Papieża, odczuwają promieniowanie jego życia wewnętrznego, chętnie go słuchają,
włączają się w jego modlitwę w atmosferze skupienia. Mogę dać świadectwo o wrażeniu,
jakie zrobiła chwila jego milczącego skupienia w Błękitnym Meczecie w Stambule, bo
byłem wówczas blisko niego. Uderzyło to głęboko muzułmanów, bardziej niż jakieś przemówienie,
które możemy i musimy wygłaszać o relacjach między chrześcijanami i muzułmanami. Ten
jego sposób bycia Papieżem jest milczącym kazaniem, które dociera do serc ludzi umiejących
rozpoznać człowieka Bożego. Powiedziałbym, że jego charyzma przypomina często Pawła
VI, z którym długo współpracowałem. Ludzie prości, jak też intelektualiści, intuicyjnie
wyczuwają dobroć promieniującą z jego twarzy, będącą owocem jego życia wewnętrznego,
jego przyjaźni z Jezusem.